Artykuły

Aktorzy idą! Stoczniowcy przywitali ich oklaskami

Do stoczni po raz pierwszy weszli 27 sierpnia. Na hasło: "aktorzy idą!" otworzyła się brama. Za bramą czekał na nich inny świat. Wolna Polska. Stoczniowcy przywitali ich oklaskami...


Tak było 40 lat temu. W czasie  sierpniowych strajków w 1980 roku grupa aktorów gdańskiego    Teatru Wybrzeże odpowiedziała na zaproszenie strajkujących stoczniowców i przez trzy dni występowała dla nich w słynnej Sali BHP. Utwory m.in. Kochanowskiego,  Mickiewicza,  Słowackiego, Wyspiańskiego, Norwida, Baczyńskiego, Tuwima i Miłosza prezentowali: Halina Winiarska, Halina Słojewska, Elżbieta Goetel, Bogusława Czosnowska, Jerzy Kiszkis, Krzysztof Gordon, Jerzy Gorzko, Stanisław Michalski i Andrzej Nowiński.


Z tamtych koncertów zachowały się zdjęcia. Na jednym z nich [zob. powyżej plakat] gdańscy aktorzy stoją z wyciągniętymi w górę dwoma palcami w kształcie litery V. A na pierwszym planie widać jasnowłosego chłopczyka. To syn aktora Stanisława Michalskiego i wnuk Danuty Baduszkowej, która stworzyła Teatr Muzyczny w Gdyni.


Chłopczyk z fotografii


- Tym chłopczykiem ze zdjęcia jest pan - zaczynam rozmowę z Jerzym Michalskim, dziś aktorem Teatru Muzycznego w Gdyni. Pamięta pan tamto wydarzenie?


- Jak przez mgłę. W historycznym momencie załapałem się na zdjęcie. Byłem w tej sali jedynym dzieckiem. Wiem, że tata musiał mnie zabrać wtedy ze sobą, bo mama, nauczycielka, miała w tym czasie poprawkowe matury. I nie mogła się mną zaopiekować. Nie rozumiałem wówczas, jak ważne jest to, co widzę. Dla sześciolatka był to jedynie teatr, który już dobrze znał od kulis i nie tylko. Bo tata w ostateczności wpuszczał mnie na scenę, zwłaszcza kiedy w spektaklach teatralnych potrzebne były dzieci. Dzięki temu zagrałem w spektaklu z wielkim aktorem, już świętej pamięci, Henrykiem Bistą.


Ale wracając do sierpniowego koncertu... Siedziałem i chwilami nudziłem się jak mops, myśląc   -o co im chodzi?


Była też jedna zabawna sytuacja. Aktorzy podnieśli do zdjęcia palce w kształcie litery V. Spojrzałem w tym momencie na panią Goetel i zobaczyłem tylko jeden palec. Bo patrzyłem na nią z boku. Myśląc, że tak trzeba, też wyciągnąłem tylko jeden palec.
Ta historia ze zdjęcia przewija się w różny sposób przez moje życie. Przez wiele lat w kościele przy ulicy Świętojańskiej wisiały zdjęcia z Sierpnia 80. w tym także ta fotografia ze mną.


Kiedyś przyjechał do mnie pewien Włoch. Pracował nad książką o dzieciach, które w przełomowych czasach znalazły się w nietypowych sytuacjach na świecie. Jednym z tych bohaterów miałem być także ja.


Z pytaniem - jak mnie znaleźć - trafił do tłumaczki. Traf chciał, że jej synem był mój kolega z teatru. I tak oto niemal błyskawicznie odnalazł mnie. Grałem wtedy w spektaklu „Jesus Christ Superstar". Włoch przyszedł na próbę i zrobił mi sesję zdjęciową na scenie, dołączając też do książki to historyczne zdjęcie.


Gorzka historia


Kiedy pytam Jerzego Michalskiego, czy jego zdaniem aktorzy, przyjeżdżając wtedy do stoczni, wykazali się odwagą, odpowiedział mi to, co usłyszał niedawno swoim ojcu.


- To raczej gorzka historia - tłumaczy. - Mieszkam w Gdyni i przed kilkoma dniami podjechałem motocyklem na parking. Ustawiłem się przy samochodzie sąsiada, którego dobrze znam. Wtem otwiera się okno i widzę, jak ten sąsiad zaczyna się wydzierać, że za głośno podjechałem. Grzecznie mu odpowiedziałem, że już wyłączam motor. Ale on nadal krzyczał. Na moje stwierdzenie, że to chamskie zachowanie z jego strony usłyszałem: - Panie Jurku, ja to pana nawet lubię, ale pana ojciec był komunistą.


Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. To prawda, ojciec był sekretarzem KC w PZPR. Ale był też dyrektorem teatru, który odpowiadał za aktorów. I tylko tak mógł teatr bronić przed służbami. Był w partii, żeby coś załatwić, a potem dostawał po d.. .e, bo - jak mówiono - był komunistą. Ale już w wolnej Polsce, kiedy uczestniczył w urodzinach Lecha Wałęsy, niektórzy mieli do niego pretensje, że zadaje się z Wałęsą. Był między młotem a kowadłem.
Dzisiaj też jest podobnie. Ktoś mnie niedawno zapytał, czy zagrałbym w serialu, kręconym przez TVP. Odparłem, że tak. Ale twoje poglądy pozwalają ci na to? - usłyszałem. Poglądy może nie, ale jestem aktorem. I jak mówił Dejmek, aktor jest od grania, a d... a jest wiadomo od czego. Nas też chce się stawiać między młotem i kowadłem. Moi koledzy motocykliści, zwłaszcza ci, którzy głosowali na PiS, próbują czasem mnie przekonywać. Mówię: - stary, nie interesują mnie twoje poglądy. Nie interesuje mnie to, czy jesteś twardym prawicowcem czy gejem. Dla mnie jesteś kolegą. Czy tak nie może być?



Kilo obrazów

Bogusława Czosnowska, wspaniała aktorka Teatru Wybrzeże, obecnie 94-letnia pani, brała udział w jednym z koncertów w Sali BHP podczas sierpniowego strajku. Teraz mówi, że w pamięci z tamtego czasu zostało jej kilka obrazów. Jedne wzruszające, inne zaskakujące.


- Pierwszy obraz jest taki. Już po koncercie wyjeżdżamy z kolegami przez bramę stoczni i w tym momencie mijamy się z wjeżdżającą delegacją rządową.
Drugi obraz. Tuż przed koncertem podchodzi do mnie młody człowiek, który - nie wiem skąd - ale wiedział, że w tamtym czasie należałam do OPZZ. Nie należałam do partii, nie zapisałam się do Solidarności, ale w OPZZ byłam, bo uważałam, że będąc członkiem związku zawodowego, można działać na rzecz aktorów. I ten młody człowiek podszedł do mnie, mówiąc, że pewnie Lech będzie się chciał ze mną spotkać, jak związkowiec ze związkowcem. Powiedziałam: - Bardzo proszę. On wrócił po chwili, mówiąc: - Przepraszam, Lech się z panią nie spotka, bo nie chce, żeby mówiono, że kontaktował się z kimś z OPZZ.


Jeszcze jedna zabawna historia mi się przypomina. Po koncercie podszedł do nas inny młody człowiek ze stosikiem zdjęć w ręku. Byłam pewna, że to zdjęcia Lecha Wałęsy z autografami. Wszyscy tak myśleliśmy. A to były zdjęcia prałata Henryka Jankowskiego z jego podpisem na odwrocie. Byliśmy, delikatnie mówiąc, zszokowani.
Sam koncert był niesamowity. Płakaliśmy ze wzruszenia. Prezentowałam wtedy ,,Pieśń o fladze" Gałczyńskiego.


Wakacje w Bułgarii


Na pytanie - czy nie bali się reperkusji po tych koncertach, tego, że władza potem zabroni im grać, Bogusława Czosnowska odpowiada krótko: - Nie baliśmy.
Nasza redakcyjna koleżanka Barbara Szczepuła w tekście sprzed lat o aktorach w stoczni oddała klimat tamtych wydarzeń. Pisała wówczas, że część aktorów Teatru Wybrzeże spędzała tamtego sierpnia wakacje w Bułgarii. Z radia dowiedzieli się, że w Polsce są „przestoje w zakładach pracy". W drodze powrotnej na polskiej granicy przeszukano dokładnie ich przedziały, a Halinie Winiarskiej celniczka kazała się rozbierać. Aktorka odmówiła, doszło do szarpaniny. Z kolei Stanisław Michalski, wówczas członek KC PZPR, zapytał: - Będziecie nas wieszać?


W tekście czytamy też, że kiedy Elżbieta Goetel wróciła do domu, zatelefonował jej brat z pytaniem, kiedy Teatr Wybrzeże zarejestruje się w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym. To wstyd, że aktorów tam nie ma! Oboje rodzeństwo antykomunizm wyssali z mlekiem matki. Ich ojciec, pisarz Ferdynand Goetel ścigany przez nową władzę pod fałszywym zarzutem kolaboracji z Niemcami, musiał w grudniu 1945 roku uciekać z kraju. Nie zobaczyli go już nigdy.


Mimo wakacyjnej przerwy aktorzy zbierali się w tamtym sierpniu w gabinecie dyrektora Macieja Prusa, dyskutując o tym, jak przyłączyć się do sprzeciwu wobec władzy, która reglamentowała nie tylko towary, ale także myśli i słowa. Jerzy Kiszkis mówił, że miał kompleks pokolenia, które nie walczyło podczas wojny. Po prostu był wtedy za młody a u nich, na Wileńszczyźnie, wszyscy szli do partyzantki. Więc teraz nadeszła odpowiednia chwila. Trzeba było stanąć u boku ludzi, którzy mieli odwagę powiedzieć - nie! Literaci już byli w stoczni, Lech Bądkowski nawet w prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, Adzik Zawistowski też tam siedział...


Jak pisała Barbara Szczepuła, atmosfera w gabinecie dyrektora Prusa była gorąca. Przerzucali się pomysłami, wreszcie dyrektor zdecydował: musimy zrobić w stoczni koncert! I tak to się zaczęło...


Powrót do domu


Czterdzieści lat później Teatr Wybrzeże, pragnąc upamiętnić rocznicę strajku w Stoczni Gdańskiej, przygotowuje z tej okazji okolicznościowe zdarzenie teatralne WRACALIŚMY WRESZCIE DO WŁASNEGO DOMU. Tytuł oczywiście nawiązuje do głośnej kampanii Artyści dla Rzeczypospolitej - JESTEŚMY WRESZCIE WE WŁASNYM DOMU sprzed 40 lat. Tym razem młode, aktorskie pokolenie, następcy tamtej dzielnej drużyny, pod wodzą dyrektora Adama Orzechowskiego podejmie się próby rekonstrukcji owego pamiętnego, uwiecznionego serią fotografii zdarzenia teatralno-koncertowo-społecznego na scenie Starej Apteki Teatru Wybrzeże. Najważniejszą częścią tego wieczoru będzie obecność i wspomnienia honorowych gości, bohaterów tamtych sierpniowych prezentacji „dobrego polskiego słowa".


***
Okolicznościowe zdarzenie teatralne WRACALIŚMY WRESZCIE DO WŁASNEGO DOMU: Teatr Wybrzeże. Stara Apteka - niedziela. 30 sierpnia 2020. godz. 19.30. Wystąpią: Katarzyna Dałek, Magdalena Gorzelańczyk, Ewa Jendrzejewska, Marzena Nieczuja-Urbańska, Piotr Biedroń, Piotr Chys, Michał Jaros, Jan Napieralski, Robert Ninkiewicz, Cezary Rybiński i AdamTurczyk.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji