Artykuły

Jedno pytanie do Jerzego Stuhra

Lada moment będziemy rozmawiać o zbliżającym się jubileuszu naszej krakowskiej Szkoły Teatralnej. Ale zanim zapowiemy konkrety, chciałabym zapytać Pana o sam kontekst istnienia takiej szkoły. Czy szkoła ma takie uniwersalne wartości, które, niezależnie od zmieniających się potrzeb współczesnego teatru, są rozpoznawalne jako kształcenie dla kultury, dla humanistyki? Czy istnieje więc jakiś kościec wartości zasadniczych ? Czy też jest to uczelnia usługowa? - pyta Maria Malatyńska w Gazecie Krakowskiej.

Nie, taką na pewno jeszcze nie jest. Albo powiem inaczej: dla jednych jest usługowa, dla drugich nie! Powiem, jak doświadczony pedagog, który już niejednego studenta widział i bardzo różnych przez szkołę prowadził: po pół roku kontaktu z młodymi, nowymi ludźmi, ja wiem, który z nich przyszedł tu z powodów charyzmatycznych, a który dlatego, że chce "zabłyszczeć" jak najłatwiejszym sposobem. I najpierw wykonuję pewną próbę przekonania ich do misji, posłannictwa, takiego... na dobre i na złe, takiego, które zawsze i w każdej sytuacji pozwoli im "być z teatrem". Wykonuję taką próbę, ale jak widzę, że to nie ma szans, to już wiem, że trzeba młodego człowieka nauczyć szermierki, jeździectwa, aby potem nie narzekał, że nikt go nie wziął do "Ogniem i mieczem", bo nie umiał jeździć na koniu - i niech on sobie idzie. I w ten sposób też tę Szkołę można skończyć! I to nawet szybko, specjalnie się nie wysilając. A jest ktoś drugi... i takich studentów, a potem gotowych aktorów też mamy. Którzy całym swoim późniejszym, teatralnym życiem będą szli w ten największy i najgłębszy trud. A mówi to człowiek, który zakosztował i tego, i tego.

Wiem, że środowisko teatralne bywało względem mnie trochę nieufne. A traktowało mnie nieraz... jak prawosławni rzymsko-katolickich Słowian: że zdradził. Rosjanie będą zawsze na nas tak patrzyli: że jesteśmy Słowianami, którzy zdradzili! Bo tylko prawosławie jest według nich naturalnym obrządkiem słowiańskim. I tak mnie też traktuje część tego charyzmatyczno-pompatycznego środowiska - że ja to jestem zdrajca, bo film jest zdradą wobec teatru! Ale ja przecież też wiem, czym jest prawdziwy, teatralny trud. I co to jest ta misja, i to posłannictwo...

I Szkoła też taka może być. Kształcąca: i tak - i tak. Na razie to zależy nie tylko od nas, czyli od pedagogów, ale i od świadomości młodego człowieka: w którą stronę on sam zamierza pójść. Można mieć po prostu uzdolnienia - a można mieć do tego zawodu pasję. I jeden, i drugi będzie istniał. I ten z uzdolnieniami, i ten z pasją. Temu z pasją będzie gorzej. Łatwiej narażony będzie na rozczarowania. Bardziej bolesne będą jego dążenia do absolutnego, maksymalnego teatru. I, oczywiście, właśnie ci są najbliżsi memu sercu, ci którzy postanowili wyrazić siebie przez sztukę. Ale takich jest mało! Jak się takich trafi na roku dwóch - trzech, to już jest dosyć! A reszta? Reszta chce się nauczyć zawodu. I to też jest przecież ważne. Wszak takich właśnie aktorów-wykonawców potrzeba bardzo wielu! Ileż jest telewizji różnych, a każdy kanał ma swoje telenowele. I reklam tyle powstaje, a przecież powinni je robić zawodowi aktorzy, bo się lepiej na tym znają! Są więc potrzebni wszyscy!

To zresztą na Zachodzie często tak bywa, że szkoła aktorska jest z założenia szkołą rzemieślniczą. Choć był taki okres, nawet i tam, gdy poszerzano tę stronę humanistycznego obycia. W tej dziedzinie zresztą to ja mam pewną słabość, bo wciąż jednak uważam, że ta nasza Szkoła, i wtedy, gdy uczy rzemiosła, i wtedy, gdy pogłębia czyjąś pasję, jest jednak zawsze wylęgarnią młodego, polskiego inteligenta! I tak powinniśmy na to też patrzeć. Ja bym chciał, żeby stąd wychodził polski inteligent, wiedzący wiele, rozumiejący wszystko, mówiący jako tako, bo przecież nie wiadomo, co go jeszcze w życiu spotka: musi być przygotowany. Aby nie było, w technice mówienia choćby, czegoś takiego, jak teraz z polskim premierem i polskim prezydentem. Rozmawiałem kiedyś z ludźmi od image'u polityków i pytałem, z czym trzeba by się najwięcej natrudzić. I, według nich, najwięcej problemów musiałoby być z korektą wymowy. Bo premier już jest w tym wieku, powiedzieli, w którym trudno pewne nawyki techniczne zlikwidować. Tak sepleni, tak niewyraźnie mówi, że nie sposób słuchać. A prezydent jeszcze gorszy! I taką mam nadzieję, że, choćby pod względem techniki wypowiadania się, nasza Szkoła potrafi studentów przygotować do każdej, najbardziej nawet zaskakującej funkcji. Będą dobrzy, nawet gdyby mieli zostać prezydentami! A przecież w życiu wszystko jest możliwe!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji