Artykuły

Poznań. Zmarł Marek Zaradniak, dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego"

W sobotę, 15 sierpnia, w wieku 64 lat zmarł Marek Zaradniak - poinformował dzisiaj "Głos Wielkopolski".


Marek Zaradniak pracował w „Głosie Wielkopolskim”, a wcześniej m.in. w „Gazecie Poznańskiej”, „Expressie Poznańskim”. Zajmował się głównie tematyką kulturalną. Pracował intensywnie do końca.

„Ostatnio narzekał na kłopoty z ciśnieniem. Gdy w czwartek rozmawialiśmy o piątkowym koncercie Ani Dąbrowskiej i sobotniej inauguracji Akademii Gitary, na które się wybierał, poprosiłam, żeby dbał o siebie. Powiedział: nie martw się, u mnie wszystko w porządku” – napisała dziś w internetowym wydaniu „Głosu Wielkopolskiego” Katarzyna Sklepik.
Bywał na każdej konferencji, na którą innym nie chciało się wybrać

Jeśli ktoś bywał w Poznaniu na koncertach, spektaklach, musiał spotkać Marka Zaradniaka. Bo – jak podkreślają wszyscy – na jego obecność i artykuł w gazecie zawsze można było liczyć.

„Zajmował na koncertach miejsce dla prasy, z którego nikt nie skorzystał, bywał na każdej konferencji, na którą innym nie chciało się wybrać. Był ostatnią nadzieją zarówno dla redaktorów, jak i artystów i organizatorów – nigdy nie odmawiał wzięcia na siebie dodatkowej pracy” – wspomina na swoim Facebooku Marcin Kostaszuk, szef wydziału kultury w poznańskim urzędzie miasta, a wcześniej działu kultury w „Głosie Wielkopolskim”. „Legendarna była jego książka telefoniczna, zrazu w notesie, potem w komórce. Miał numery do wszystkich świętych, niektórzy przysięgają, że gdy poproszono go o kontakt do pewnego pana Janowskiego, Marek pracowicie przeglądając kontakty mamrotał: »Jan Borysewicz, Jan Englert, Jan Paweł II, o jest Janowski«”.


W legendę i anegdoty obrosła też pracowitość Marka Zaradniaka. „Ładnych kilkanaście lat temu, jako smarkaty szef Marka, poprosiłem go, żeby w końcu wziął urlop, bo ma niewykorzystane jakieś obłędne 180 czy 190 dni. Po długich namowach zgodził się, wypisał kartkę, pożegnał. Na drugi dzień pierwszą osobą, którą spotkałem na Grunwaldzkiej 19 był oczywiście Marek. »Przecież miałeś być na urlopie?«. »No tak, oczywiście, to ja sobie dziś wyjdę o 14« – odrzekł urlopowany Marek” - wspomina Kostaszuk.
A ja naiwnie myślałem, że Marek to nieśmiertelny jest

Marek Zaradniak był od lat tak obecny w Poznaniu, że wielu poznaniakom trudno uwierzyć w jego nieobecność.

„Nie do uwierzenia! Żegnaj Marku! Dziękuję Ci, że zawsze byłeś z nami! Teraz zostawiasz puste miejsce ku rozpaczy artystów” – napisała Agnieszka Duczmal pod postem Marcina Kostaszuka.

„Marek Zaradniak był zawsze, wszędzie obecny, wszystkiego ciekawy, znaliśmy się ponad trzydzieści lat...” – pisze Jagoda Ignaczak, przez lata związana z Polskim Teatrem Tańca.

Konrad Tuszewski wspomina: „Malta, jeden z koncertów finału festiwalu, Marek nie może przedostać się do wejścia dla dziennikarzy, miota się wzdłuż płotków, pokazuje zaproszenie, ochroniarz sugeruje by przeskoczył przez niski płotek. Wreszcie jakoś to czyni, tłum skanduje »jeszcze jeden, dziękujemy« – chyba tak to było, niedawno oczywiście kiwaliśmy sobie głowami na koncercie Zalewskiego. A ja naiwnie myślałem, że Marek to nieśmiertelny jest...”.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji