Artykuły

Internet. Co oglądamy, czytamy, czego słuchamy

Dzisiaj online będzie można obejrzeć spektakle "Niedźwiedź Wojtek" w reż. Ondreja Spišáka z Teatru Dramatycznego w Warszawie i "Pożegnania" w reż. Agnieszki Glińskiej z Teatru Narodowego w Warszawie. STUDIO teatrgaleria udostępnił zapis recitalu Szymona Komasy. 


Nie czytałam prozy H.P. Lovecrafta, ale jak mówi prezydent Andrzej Duda, człowiek uczy się przez całe życie, więc zaczęłam. Są wakacje, więc może czas także na coś lżejszego. Sięgnęłam więc po "Ziarno prawdy" Zygmunta Miłoszewskiego. Ależ to wciąga!


Zacznijmy od tego archiwalnego nagrania: rok 1957, Ida Haendel gra „Habanerę” Maurice’a Ravela, przy fortepianie Alfred Holecek. Jak pięknie skrzypaczka prowadzi tę melodię, ile zmysłowości jest w tej narracji, jak zmienia się gęstość i barwa dźwięku oraz ton tej lirycznej wypowiedzi, w której czuje się leniwy spokój ciężkiego od upału południa Europy. 


Ida z Chełma podbiła świat


Ida Haendel była mistrzynią skrzypiec. Zmarła kilka dni temu w wieku 95 lat, oficjalnie - 91. Biografowie artystki podają dwie różne daty urodzin: 1924 i 1928 rok. Jedno jest pewne: przyszła na świat w Chełmie na Lubelszczyźnie, studiowała w Konserwatorium Warszawskim i została laureatką siódmej nagrody na I Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego, który w 1935 roku odbył się jeszcze w Warszawie, a nie w Poznaniu. Miała wtedy 11 lat, jeśli przyjąć, że urodziła się w 1924! Zwyciężczynią była wówczas słynna Ginette Neveu, która 14 lat później, ku rozpaczy wielbicieli, zginęła w katastrofie lotniczej, a drugie miejsce zajął Dawid Ojstrach. Takie to było genialne pokolenie.


W czasie wojny koncertowała dla żołnierzy alianckich, po wojnie opuściła Europę i zamieszkała w Montrealu. Ale nie zapomniała o Polsce - w jej licznych nagraniach można znaleźć interpretacje dzieł Wieniawskiego i Szymanowskiego, była też członkinią jury powojennej edycji Konkursu im. Wieniawskiego - chętnie przyjeżdżała do kraju. 


Słuchając muzyki skrzypcowej, sięgajmy po jej nagrania, np. po Koncert skrzypcowy D-dur Ludwiga van Beethovena, za którego wykonanie - jeszcze jako dziecko - otrzymała w Warszawie nagrodę imienia Bronisława Hubermana (1937). Tu - interpretacja z 1957 roku.


Szymon Komasa: od Wagnera do Przybory i Wasowskiego


W czasach ogólnoludzkiego nieszczęścia artyści odgrywają bardzo istotną rolę - dzieląc się sztuką, podnoszą bliźnich na duchu. Myślę, że taka właśnie idea przyświecała niedawno barytonowi Szymonowi Komasie, który wystąpił w warszawskim Teatrze Studio z nietypowym recitalem pieśni. Zapamiętajmy tę datę: 26 czerwca 2020 roku. Chyba pierwszy występ wokalny na żywo po lockdownie, przynajmniej w Warszawie, i to z udziałem publiczności.


Dla mnie był to pierwszy koncert w miarę normalnych warunkach od 8 marca, od koncertowej gali Fryderyków w katowickim NOSPR, w której Komasa również brał zresztą udział. Piszę „w miarę normalnych”, bo koncert odbył się w reżimie sanitarnym - słuchaliśmy artysty w maseczkach na twarzy, oddzieleni od siebie pojedynczymi fotelami.


To jednak mało istotne - głos Szymona Komasy ma piękną barwę i wyjątkową moc, zwłaszcza w niskich rejestrach dźwięku - im niższe nuty, tym potężniej brzmi jego baryton.


Program recitalu był wybitnie autorski i subiektywny - Komasa i towarzyszący mu pianista Marcin Kozieł ułożyli mozaikę muzyczną, w której Richard Wagner („Schmerzen” z cyklu „Wesendonck Lieder” i John Adams (aria Roberta Oppenheimera z opery „Doctor Atomic”), porywająco romantyczny Siergiej Rachmaninow i transowy Paweł Mykietyn (aria Castorpa z opery „Czarodziejska góra”) połączeni zostali w spójną całość. Bez kierowania się takimi konwencjonalnymi wyznacznikami jak epoka czy styl muzyczny, a raczej poprzez wewnętrzne pokrewieństwo lub - na odwrót - kontrast tonacji i ekspresji.


Szymon Komasa, syn aktora Wiesława Komasy, dał przy tym upust swoim aktorskim instynktom i wzorem ojca zrobił coś w rodzaju monodramu z odniesieniami również do obecnej rzeczywistości, takich bulwersujących wydarzeń jak śmierć George’a Floyda i amerykański ruch Black Lives Matter (w tym pomogły projekcje filmowe i reżyseria Natalii Korczakowskiej).


Rozładowaniem katastroficznych wizji i tematów było nagłe pojawienie się uroczej kołysanki Przybory i Wasowskiego „Dobranoc - już czas na sen” z wdziękiem i poczuciem humoru wykonanej przez Szymona Komasę.


Jego recital to bez wątpienia rzecz zasługująca na szerszą publiczność - można obejrzeć go tu. Zachęcam.


James Baldwin w radiu


Słuchajmy muzyki, ale słuchajmy też radia, niekoniecznie polskiego, a w nim - rozmów, rozmów, rozmów. Od dawna chętnie słucham amerykańskiego radia publicznego NPR (National Public Radio), a w nim publicystycznych audycji Terry Gross z cyklu „Fresh Air”. Można tam znaleźć perełki, np. serię wywiadów Gross z Philipem Rothem z różnych lat.


Ale ja tym razem szukałam jakiegoś komentarza do konfliktu rasowego w Ameryce - i znalazłam: wywiad z Jamesem Baldwinem przeprowadzony przez Gross w 1986 roku, niedługo przed śmiercią tego pisarza, świetnie opisującego kondycję psychiczną i społeczną czarnego potomka niewolników w Ameryce. Superinteligentny facet i ten niezwykły głos i sposób mówienia, którzy przykuwa ucho i uwagę. Terry pyta Baldwina m.in. o to, jak to jest być homoseksualistą w sytuacji, gdy nie jest to dobrze postrzegane zarówno wśród białych, jak i czarnych (przypominam: rozmawiają w 1986). Tego trzeba posłuchać.


A do poczytania?


Nie czytałam prozy H.P. Lovecrafta, bliżej mi było do Prousta i do amerykańskiego realizmu, tak nielubianego przez twórcę „Zewu Cthulhu”. Ale jak mówi prezydent Andrzej Duda, człowiek uczy się przez całe życie.


Do Lovecrafta zachęcił mnie David Camus, tłumacz, eseista, pisarz i wydawca, wnuk noblisty Alberta Camus. David pracuje obecnie nad wydaniem dzieł wszystkich Lovecrafta po francusku i bardzo ciekawie opowiadał o tym twórcy fantastyki, literatury skrajnie subiektywnej, której kołem napędowym jest marzenie i wyobraźnia, wolna od ograniczeń realności. (Dlatego Lovecraft mógł zanotować: „Nigdy nie próbuję pisać historii, lecz czekam, aż historia zechce być napisana”).


Na razie przeczytałam szkic o Lovecrafcie, który przed laty napisał jeden z moich ulubionych autorów - Michel Houellebecq („H.P. Lovecraft. Przeciw światu, przeciw życiu”). Godna polecenia to lektura: mistrzowska analiza prozy Amerykanina, świetnie dobrane cytaty. „Absolutna nienawiść do świata w ogóle i szczególne obrzydzenie do świata współczesnego. Oto jak najlepiej określić postawę Lovecrafta. Odrzucenie wszelkich form realizmu to warunek wstępny wkroczenia w jego świat” - zachęca Houellebecq, w którego prozie „obrzydzenie do świata współczesnego” jest przecież kategorią naczelną.


No dobrze, są wakacje, może czas na coś lżejszego. Kierowana zagadkowym impulsem postanowiłam przeczytać ponownie „Ziarno prawdy” Zygmunta Miłoszewskiego. Szacki z Sandomierzu. Ależ to wciąga!


Dziś (4 lipca) także:


"Wspaniały koncept Papy Haydna” - koncert online z katowickiego NOSPR opowiadający o powstaniu i rozwoju tak ciekawego zespołu, jakim jest kwartet smyczkowy, godz. 18.


"Niedźwiedź Wojtek" we współczesnej interpretacji Tadeusza Słobodzianka. Perypetie młodych żołnierzy różnych narodowości i wyznań widziane oczami zwierzęcia. Spektakl Teatru Scena na Woli w Warszawie w wersji online, godz. 19


Domowy Jazz Band Młynarski - Masecki gościem radiowej Dwójki. Koncerty dostępne będą na na antenie, www.PolskieRadio.pl/Dwojka, w serwisie YouTube oraz na Facebooku stacji, godz. 19.


Teatr Narodowy w Warszawie przedstawia "Pożegnania" Stanisława Dygata w reżyserii Agnieszki Glińskiej z Marcinem Hycnarem i Dominiką Kluźniak w obsadzie, dowolna pora.


W telewizji: melodramat "Pożegnanie z Afryką" z Robertem Redfordem i Meryl Streep, Metro, godz. 20.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji