Artykuły

"R.U.R." czyli o humanizację techniki

Uczony biolog i chemik Rossum pracuje nad wytworzeniem żywej komórki, wreszcie po latach udaje mu się stworzyć - człowieka. Niedoskonały to jednak twór, po kilku dniach ginie. Młody Rossum nie ma pychy i ambicji ojca; podejmuje wprawdzie jego dzieło, przyświeca mu jednak nie idea dorównania Stwórcy, lecz chęć wzbogacenia się. Buduje na zagubionej gdzieś wśród oceanów wyspie fabrykę robotów, które mają wykonywać za człowieka pracę. Dia młodego Rossuma roboty to pieniądze, dla dyrektora fabryki Harry Domina i jego czterech najbliższych współpracowników - to piękna idea: uwolnić ludzkość od jarzma pracy, produkować przy pomocy robotów tyle dóbr, by starczyło dla wszystkich. Roboty z fabryki "R.U.R." ("Rossums Universal Robots") są zewnętrznie całkiem podobne do ludzi, przewyższają ich sprawnością i wydajnością w pracy, nie mają jednak duszy, są pozbawione wszelkich uczuć ludzkich. Interes idzie znakomicie, fabryka pracuje pełną parą, z wyspy odpływają statkami setki tysięcy i miliony robotów do wszystkich krajów.

I oto na wyspę przybywa Helena Glory, działaczka ligi "uczłowieczenia" robotów, wywalczenia dla nich ludzkich praw. Helena jest piękna* zdobywa serca nie tylko dyrektora Domina, ale wszystkich jego współpracowników. Misja jej jednak kończy się małżeństwem z dyrektorem. Ale nie rezygnuje z uczłowieczenia" robotów. Za jej namową dr Gallowi udaje się w tajemnicy przed dyrektorem i kolegami stworzyć Jeszcze doskonalszego robota, robota samodzielnie myślącego i czującego. Transporty tych nowych robotów idą w świat, w fabryce zostają tylko dwa "egzemplarze": Helena (która miała być stworzona na podobieństwo żony dyrektora) i Inicjusz.

I oto roboty w całym świecie zaczynają się organizować - przeciw człowiekowi, by nad nim zapanować i - zniszczyć go. W dziesięć lat po przybyciu na wyspę Heleny Glory bunt robotów dojrzewa, od dłuższego czasu nie przybywa żaden statek, wyspa jest odcięta od świata. Wreszcie zawija Siatek - przywozi jednak tylko ulotki międzynarodowego związku robotów, wzywające do zniszczenia wszystkich ludzi. Roboty otaczają dom dyrektora - wszyscy giną z wyjątkiem architekta Alquista - on jeden (obok piastunki Heleny, Nany) miał zawsze świadomość, iż dehumanizacja techniki i jej szalony rozwój, mający na celu nie dobro człowieka lecz milionowe zyski businessmanów - muszą doprowadzić ludzkość do katastrofy, on też jeden jedyny nie bierze udziału w przygotowanej obronie - roboty pozostawiają go przy życiu, by - jako jedyny człowiek na ziemi - kierował nadal produkcją robotów. Ale Alquist tego nie potrafi, Helena Glory zniszczyła całą dokumentację, zawierającą tajemnicę produkcji. Po zgładzeniu ludzkości roboty same skazane są na zagładę. I oto dwoje robotów dr Galla - Helena i Inicjusz - odkrywają w sobie ludzkie uczucia, czują bicie własnych serc, rodzi się w nich miłość. Świat będzie uratowany, nowy "ludzki" ród powstanie z drugiej prapary - Heleny i Inicjusza.

Tak wygląda w streszczeniu sztuka Karola Capka pt. "R.U.R.", z premierą której wystąpił na Scenie Kameralnej Teatr Polskiego.

Capek swą sztukę napisał przed blisko czterdziestu laty. W tym czasie sztuka ta, grana na wszystkich największych scenach świata (również i u nas), przyjęta była jako utwór fantastyczny; obecnie jednak okazało się, że wielki pisarz czeski genialnie przewidział, do czego może doprowadzić świat nauka, oddana na usługi kapitału w ustroju kapitalistycznym, do czego może doprowadzić dehumanizacja techniki służącej nie dobru całej ludzkości, lecz egoistycznym interesom jednostek.

Maria Wiercińska pięknie wydobyła humanistyczny nurt sztuki: poradziła sobie nawet z najsłabszym trzecim aktem - zakończenie sztuki, dość zaskakujące, było wynikiem nie tyle zamierzenia ideowego pisarza, co koniecznością kompozycyjną (zgładziwszy wszystkich ludzi z wyjątkiem starego Alquista, autor nie miał do wyboru innego rozwiązania, jeśli chciał zakończyć sztukę akcentem optymistycznym). Do wydobycia tego nurtu przyczynili się też wszyscy wykonawcy z Marianem Wyrzykowskim (Domin), Justyną Kreczmarową (Helena Glory) i Janem Ciecierskim (Alquist) na czele. Z "robotów" najbardziej sugestywny w masce i w ruchu był Józef Maliszewski (Radius). Otto Axer nie uległ pokusie swych poprzedników i stworzył wnętrze spokojne i bardzo kameralne, co jeszcze mocniej rzucając sztukę z płaszczyzny fan- podkreśliło intencję reżysera, przetastyczno-naukowej na płaszczyznę rozgrywającego się współcześnie największego dramatu ludzkości z jego alternatywą: czy nauka i technika ma służyć szczęściu całej ludzkości, umożliwiać i przyspieszać jak najpełniejszy rozwój homo sapiens, czy też egoistycznym interesom wielkiego kapitału, zwracając się przeciwko człowiekowi. Sztuka wypowiada się też zdecydowanie przeciw materializacji naszej cywilizacji, uczynienia z milionów ludzi bezdusznych robotów, za człowiekiem nie tylko myślącym, ale i czującym.

W dyskusji, która toczy się od pewnego czasu również i u nas (stosunek humanistyki do techniki granice mechanizacji i automatyzacji, postęp techniczny jako środek czy jako cel), w dyskusji, dla której tak znakomitych argumentów w skali światowej dostarczają radzieccy uczeni i wynalazcy - sztuka czeskiego pisarza stanowi głos cenny, będąc nie tylko sugestywnym argumentem, ale i przestrogą - więcej: alarmem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji