Artykuły

Kevin z Niskich Łąk

Angielski aktor i reżyser - Kevin Hayes - gra w "Niskich Łąkach" Anglika, który pokazuje swoją sztukę starym znajomym poznanym w roku 1983 we Wrocławiu

Przyjechał do Polski, bo wcześniej musiał grać Doktora Efraima Gruna w "Wariacie i zakonnicy" Witkacego. Polski autor zafascynował go do tego stopnia, że postanowił pogłębić swoją wiedzę. Zjawił się w gabinecie naszego wybitnego witkacologa, prof. Janusza Deglera, łamaną polszczyzną powiedział, co go tu sprowadza i odpowiedzi profesora nie wysłuchał już do końca, bo... zasnął.

- Nie dlatego, że rozmowa była nieciekawa - podkreśla śmiejąc się angielski aktor.

Po prostu z Warszawy do Wrocławia jechał w tłoku na stojąco i nie był to pociąg ekspresowy. Był natomiast rok 1986 i Kevin po raz pierwszy zjawił się w zupełnie sobie obcym kraju. Wiedział o stanie wojennym i znał aktualną sytuację, ale Polacy wydali mu się bardzo życzliwi i otwarci.

- Winston Churchill powiedział kiedyś, że Polacy są podobni do Irlandczyków; lubią się bawić, lubią pić, uwielbiają wielogodzinne rozmowy przy stole i bardzo lubią żartować. Wydaje mi się, że nie jestem typowym Anglikiem, tak naprawdę jestem półkrwi Irlandczykiem jednak. Moja babcia i dziadek, ze strony taty byli Irlandczykami.

W Warszawie zafascynował się teatrem Studio i Jerzym Grzegorzewskim, którego podglądał miesiącami na próbach. Bardzo chciał poznać krakowski Stary Teatr, tak spotkał się z Jerzym Jarockim.

Teraz jest to jego trzeci pobyt w Polsce. Przyjechał, bo razem z Maciejem Orłosiem mieli robić telewizyjny program, ale nie dostali pieniędzy i Kevin zostałby na lodzie, ale przypadkowo spotkał Waldemara Krzystka, u którego - w trakcie swojego drugiego pobytu w Polsce w latach 90. - zagrał maleńką rólkę Anglika zabitego na dworcu w filmie "Polska śmierć". Obaj panowie się ucieszyli i dziś zobaczymy efekt tego ponownego "spotkania

-Jest takie polskie powiedzenie - mówi Kevin -lepiej jeden wróbel w garści, niż dziesięć wróbli na dachu. Czasem nie wiem, gdzie tych wróbli mam więcej. Ja myślę, że w Polsce mam więcej możliwości niż w Anglii.

W przeciwieństwie do Anglii, Polska jest krajem otwartym. W Anglii jest jakaś chora hierarchia. Old school time -ludzie, którzy byli w Oxfordzie i Cambridge mają większy do wszystkiego dostęp.

W Oxfordzie i w Cambridge byłem tylko jako turysta.

Tak się ułożyło, że pierwsze kilka lat pobytu u nas poświęcił zgłębianiu teatru. Za to za drugą wizytą kryje się etap filmowo-telewizyjny, m.in. zagrał w pięciu filmach i jednym serialu i co najoryginalniejsze w tej historii, w Teleexpressie zapowiadał prognozę pogody. Wciągnął go do tego wspomniany już Maciej Orłoś. Nie były to jednak jakieś sztampowe zapowiedzi. Kevin wcielał się w Sheriocka Holmesa i tropił wiosnę oraz najdziwniejsze aury psikusy. Mój poznany kilka miesięcy temu znajomy dobrze sobie radzi z naszym językiem, ale czasami jego zdania i nieco poprzekręcane słowa brzmią szalenie zabawnie. Być może moją uwagę potwierdzi rola Kevina w adaptacji powieści Siemiona.

- Na próbach Waldek (Krzystek - przyp. KK) był bardzo cierpliwy i zabronił mi szlifowania polskiego języka, to była ciężka praca, ale bardzo sympatyczna przygoda. Nie wiem, co teraz zrobię bez pani Ani, u której się stołowałem w teatralnym bufecie. Koledzy mówili, że to bardzo domowe jedzenie i ja się w teatrze czułem jak w domu. lubię- polską kuchnię. Jak pierwszy raz byłem w Polsce, nie smakowały mi pierogi. Teraz je bardzo lubię, ale chyba najbardziej golonkę. Ale początkowo budziła moje obrzydzenie, taki olbrzymi kawał mięcha z tłuszczem. Teraz tylko dokładam sobie chrzan, musztardę i oddaję się rozkoszy. Z polskiej kuchni najwyżej cenię zupy. Właściwie wszystkie.

Kevin pochodzi z wielodzietnej rodziny z irlandzkimi korzeniami. Urodził się w Southendon-Sea w hrabstwie Essex, ma cztery siostry i pięciu braci. Ożenił się z Polką, ale żona wolała mieszkać w Anglii niż w Polsce, a on dokładnie odwrotnie. Utrzymują przyjacielskie kontakty, ale żyją osobno. Każde w wybranym przez siebie kraju, bo nasz Anglik bardzo poważnie się zastanawia, czy nie osiedlić się w Polsce na stałe.

-To się odzywa irlandzka krew. Irlandczyk ma duszę wędrowca. Moja siostra przez jakiś czas mieszkała w Grecji, jeden brat w Holandii, a drugi w Ameryce Północnej. Dlaczego ja nie miałbym mieszkać w Polsce, kiedy się tu dobrze czuję? Dwadzieścia lat temu Polska wydawała mi się rajem, bo za jednego funta mogłem żyć przez cały dzień i jadać w najlepszych restauracjach. Teraz to się bardzo zmieniło, ale dalej jestem ciekawy Polski i chciałbym tu nakręcić swój film. Być może jego akcja będzie się działa we Wrocławiu, bo to fantastyczne miasto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji