"Sługa dwóch panów" Goldoniego
Leszek Czarnota traktuje ruch sceniczny jako element dominujący w sztuce teatru. W myśl tej zasady poprowadził również przedstawienie Sługi dwóch panów. Aktorzy pracujący pod kierunkiem dyrektora Czamoty zdobyli już niebywałą kondycję, a także wyrazistą plastykę ruchów. Teraz zaczynają zbierać owoce. Przedstawienie kipi rozmachem i tempem, a przecież jest niebywale precyzyjnie skonstruowane, zarówno w planach sytuacyjnych, jak i w każdym indywidualnym geście. Przy ogólnej wysokiej ocenie przedstawienia na szczególne podkreślenie zasługują - główna rola Trufaldina w wykonaniu Wojciecha Przybosia i scena obiadu. Przyboś ani przez chwilę nie pozostaje statyczny. Cały jakby drga wewnętrznie, emanuje dynamizmem i wzbudza niebywałą sympatię widzów. Scena obiadu jest majstersztykiem ze względu na koncepcję reżyserską oraz wykonanie. Planowanie obiadu rozpoczyna się dość wolno, ale oparte jest na znakomitych pomysłach pantomimicznych. Potem tempo narasta. Gdy Trufaldino musi podawać dania dwum panom równocześnie, mnożą się nie tylko talerze, półmiski i osoby je wnoszące, ale rośnie także ilość samych Trufaldinów. Pyszna zabawa. Widzowie dostają zawrotu głów, a ręce same składają się do oklasków.