Artykuły

Teatr wystawiony na próbach

To mój najgorszy spektakl w życiu. Wstyd mi się do niego przyznać. Nie przyjadę na wrześniowe próby i zaręczam, że "Mistrza i Małgorzaty" ten teatr więcej nie zagra - napisał Siergiej Fiedotow w liście do "Gazety". Po raz pierwszy w dziejach gorzowskiego teatru doszło do otwartego konfliktu między reżyserem a aktorami.

Dwa dni po premierze "Mistrza i Małgorzaty" Michała Bułhakowa rosyjski reżyser Siergiej Fiedotow przysłał do "Gazety" list, w którym odpowiedzialnością za - jego zdaniem - klapę spektaklu obarczył aktorów, dyrektora oraz zespół techniczny teatru. Zarzucił wszystkim, że utrudniali mu pracę jak tylko mogli. Pisze, że aktorzy prowadzili przeciwko niemu wojny podjazdowe, obrzucali go obelgami, ignorowali jego polecenia. Dyrektorowi Ryszardowi Majorowi zarzucił, że nie panuje nad teatrem, który przypomina dom wariatów. - Nie będę tu pracował nigdy więcej. Nie przyjadę na jesienne próby i dlatego spektaklu we wrześniu nie będzie -podkreślił w liście.

O nieporozumieniach wokół "Mistrza i Małgorzaty" w Gorzowie zaczęło być głośno na dwa tygodnie przed premierą. Aktorzy narzekali, że nie wiedzą, kogo będą grać, a reżyser zamiast wziąć się do konkretnej pracy katuje ich etiudami i zamęcza gadaniem. Część zespołu nie wytrzymała napięcia i odmówiła pracy nad spektaklem. Odszedł m.in. Aleksander Maciejewski - przymierzający się do roli Piłata z Pontu i jednocześnie asystent reżysera. Wtedy Siergiej Fiedotow oskarżył zespół o brak elementarnych umiejętności i lekceważące podejście do pracy.

Premiera "Mistrza i Małgorzaty" odbyła się bez większych wpadek, ale zespół, podczas długich owacji, wbrew przyjętym zwyczajom nie wywołał reżysera na scenę. Widać było niechęć aktorów w stosunku do reżysera.

- Nasza współpraca zaczęła się od listu, który Fiedotow przysłał na początku roku. Zadeklarował chęć współpracy z naszym teatrem. Oferta była na tyle interesująca, że zaproponowałem mu "Mistrza i Małgorzatę" - dyrektor Ryszard Major wspomina początki kontaktów z rosyjskim reżyserem. Fiedotow do Gorzowa przyjechał w końcu maja.

Przez cały miesiąc był spokój. Cuda zaczęły się pod koniec czerwca. Siergiej odwołał scenografa, bo ten rzekomo go okłamał. W tym samym czasie z dnia na dzień rozstał się z asystentem. Aktorzy żalili się, że ich strasznie morduje na próbach - opowiada Ryszard Major.

Dyrektor gorzowskiej sceny przygotowywał wtedy w Elblągu jedną z komedii Moliera. Codziennie odbierał po kilka telefonów z Gorzowa. - Siergiej krzyczał na ludzi, wyzywał ich najgorszymi słowami. Kilka osób nie wytrzymało i rzuciło role. Poważna część zespołu szukała pomocy u zaprzyjaźnionego psychiatry. Aktorzy poprosili o spotkanie, ale Fiedotow po prostu z niego wyszedł - mówi Major.

Zdaniem dyrektora gorzowskiej sceny główny błąd rosyjskiego reżysera polegał na tym, że aktorów traktował jak marionetki, nie dopuszczał ich do głosu, usiłował nimi manipulować.

- Naszym błędem natomiast było to, że my przyjęliśmy go jak gościa i tak tez go traktowaliśmy. On w zamian za to na każdej próbie krzyczał, obrażał tak, jak nie przystoi artyście. Żyjemy w innych kulturach. Jego kultura - jeszcze taka radziecka - jest nie do zniesienia. Fiedotow awanturował się straszliwie na każde najmniejsze słowo krytyki - opowiada Aleksander Maciejewski.

- Jego metoda polegała na tym, że najpierw była rozgrzewka, etiudy przy świecach, a potem Siergiej gadał i czasami trwało to godzinę albo więcej. Przez dwa miesiące prób byłem na scenie może ze trzy godziny. W tak krótkim czasie nie da się przygotować dobrego spektaklu - tłumaczy Krzysztof Tuchalski, w spektaklu poeta Bezdomny. - Za każdym razem udowadniał nam ignorancję. Upewniał się np. czy wiemy, kto to był Wołodia Wysocki.

Aktorzy nie chcą się zgodzić ze stwierdzeniem reżysera, że nie chcieli pracować. - Nie ma aktora, który nie chciałby grać. Ja pracuję już 25 lat, z różnymi reżyserami przyszło mi współpracować, ale czegoś takiego, jak żyję, jeszcze nie widziałem - denerwuje się Kuba Zaklukiewicz na wspomnienie metod pracy Rosjanina. - To był nieustanny monolog, a ze słów nie da się zrobić spektaklu. Trzeba wypróbować wzajemne relacje. Siergiej nie dał nam tej możliwości - mówi Teresa Lisowska, Behemot w spektaklu i asystent reżysera.

- Fiedotow zatelefonował do mnie w poniedziałek i lodowato oznajmił, że nie chce widzieć mnie i mojego teatru. Mimo że obie strony nie mają ochoty na dalszą współpracę, spektakl pozostaje na afiszu, w listopadzie zawieziemy go do Wilna - obiecuje Ryszard Major.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji