Artykuły

Wizyta u Madame Tussaud

Od chwili ukazania się "Ludzi bezdomnych" minęło 75 lat: ileż pokoleń czytało tę powieść, ileż pokoleń dyskutowało nad losami jej bohaterów. W polską kulturę językową i pojęciowa wrosło określenie "doktor Judym", określenie lekarza społecznika, człowieka idealisty.

Ceni się dzisiaj piękno prozy Stefana Żeromskiego, urzeka jej siła wyrazu, koloryt w malowaniu tła, krajobrazu i postaci pełnych, mocnych, ludzkich. I to wszystko, bowiem problemy, to dziś już anachronizm! panoptikum woskowych figur, które budzą niejaki sentyment, ale i obojętność wobec spraw ważniejszych, dotyczących żywych ludzi.

Natomiast adaptacja j spektakl w Teatrze Ziemi Łódzkiej (teatr objazdowy posiada odbiorcę specyficznego), to propozycja przedstawienia "problemu", samej fabuły odartej z konieczności, z pięknej prozy. Dlatego propozycja Teatru przypomina gabinet figur woskowych. Już sama scenografia (Henri Poulain) posługująca się oleodrukiem (obrazy malowane na płótnie w owalu ramy zmieniając się ilustrują w sposób realistyczny miejsca akcji) określa pewien dystansowy charakter, coś na kształt muzeum kiczu.

I aktorzy przenoszą widza do teatru z tegoż muzeum w sposobie budowania roli, wzruszeniach, niedopowiedzeniach. Widz patrzy, obserwuje ale nie doznaje wzruszeń, bowiem muzealne zabytki budzą w odbiorcy jakiś odruch tylko wtedy, kiedy odwołują się do jego historycznej świadomości.

W tym wypadku Teatr odwołał się do świadomości literackiej, zakładając, że widz nie pamięta dobrze znanej książki. A zwłaszcza fabularnej konstrukcji. Wobec tego reżyser (Jan Perz) starał się nadać spektaklowi charakter narracji, wraz z adaptatorem (Władysław Orłowski) wykorzystując prawie wszystkie wątki "Ludzi bezdomnych". Narzucił sobie styl statycznego teatru wiążąc aktora z tekstem. Słabość zespołu aktorskiego wywróciła cały misterny plan jednolitej stylistyki. Gdzież się podziała myśl o nadmarionecie.

I wreszcie zjawił się Remigiusz Rogacki (Korzecki). Rola, którą zaprezentował była przekonywająco skonstruowana. Filozofia Korzeckiego była tak emanująca, że nasuwał się wniosek o przewartościowaniu "Ludzi bezdomnych", tak, jest to opowieść o inżynierze, którego prześladuje, godna końca wieku, myśl o samobójstwie. Protest przeciwko ludziom. zakłamaniu, okrucieństwu życia? Poza, bufonada, kabotynizm? Ileż tu człowieczeństwa. Wracamy do gabinetu figur woskowych. Przyglądamy się, obserwujemy: doktor Judym, Joasia, doktor Węglichowski itd, itd. Słowem kwatera "Ludzi bezdomnych".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji