Artykuły

Krystyna Łubieńska: Dawniej aktorzy czytali gazety

- Niegdyś często mnie fotografowano, nie zapomnę jak Staszek Michalski wchodził do teatralnego bufetu i mówił: Znowu "Dziennik Bałtycki" dopadł Łubieńską, czytajcie, czytajcie - mówi Krystyna Łubieńska, aktorka współpracująca z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku.

Aktorka Krystyna Łubieńska, mieszkanka Sopotu - to jedna z naszych najwierniejszych czytelniczek. Ale gości też często na łamach "Dziennika Bałtyckiego", udziela wywiadów, opowiada o ludziach i zdarzeniach.

Jest nieocenionym świadkiem i uczestnikiem historii gdańskiego teatru. Na Wybrzeże ściągnął ją w 1958 roku dyrektor Zygmunt Hübner. Wkrótce zagrała Ofelię w "Hamlecie" i Piękną Helenę w sztuce "Wojny trojańskiej nie będzie". Piękna, utalentowana aktorka szybko stała się znana i rozpoznawana, cieszyła się sympatią widzów, ale pewne zdjęcie w "Dzienniku Bałtyckim" oburzyło czytelników.

- Ta historia wydarzyła się na początku lat 60. Uwielbiam pływanie, zarówno w morzu jak i w jeziorach, a pływam wspaniale, dodam nieskromnie - uśmiecha się Krystyna Łubieńska. - Nie zawsze wszystko jest piękne w życiu aktora, więc jak coś tam nie szło, moja mama mówiła: Proszę bardzo, już, natychmiast na jezioro. Tysiąc metrów przepłyniesz i będziesz miała inny stosunek do życia. Pewnego dnia, a było to chyba w lipcu, kąpałam się w Zatoce Gdańskiej. Kiedy wyszłam z wody fotoreporter zrobił mi zdjęcie i zamieścił w "Dzienniku Bałtyckim". Miałam na sobie ciemny kostium, oczywiście, jednoczęściowy. Natychmiast posypały się różne komentarze, pisano listy do redakcji, jak może "Dziennik Bałtycki" tak rozebraną aktorkę pokazywać. Były też pełne oburzenia pisma do Teatru Wybrzeże, w którym pracowałam. Pytano kto pozwolił na coś takiego, że to skandal. Oczywiście, dyrekcja przyjęła to ze spokojem. Dziś takie zdjęcie nikogo nie dziwi, widać jak bardzo zmieniły się czasy.

- Dawniej aktorzy obowiązkowo czytali gazety, Nie było wtedy internetu, telefonów komórkowych, a "Dziennik Bałtycki" stanowił i... nadal stanowi wspaniałe źródło informacji o tym, co dzieje się w Trójmieście i na Wybrzeżu - mówi aktorka. - Ale czytano go też między innymi po to, aby dowiedzieć się kogo recenzent po premierze skrytykował, a kogo pochwalił. Niegdyś często mnie fotografowano, nie zapomnę jak Staszek Michalski wchodził do teatralnego bufetu i mówił: Znowu "Dziennik Bałtycki" dopadł Łubieńska, czytajcie, czytajcie. - Po pierwsze, "Dziennik Bałtycki to wspaniała nazwa, nic piękniejszego nie można było wymyślić - zapewnia pani Krystyna. - Po drugie, interesuje mnie to co się dzieje tu i teraz, a to znajduję w mojej gazecie. Jest kultura jest zdrowie, jest polityka, nauka, są wywiady z ciekawymi ludźmi, nie tylko ze świata artystycznego, artykuły z tak wielu dziedzin. Jeśli nie mogę w jakimś wydarzeniu uczestniczyć dowiaduję się tego z gazety i już wiem co działo się na festiwalu filmowy w Gdyni, czy festiwalu w Operze Leśnej, albo czy nowo otwarta wystawa w muzeum warta jest zobaczenia, a wszystko to dzięki "Dziennikowi Bałtyckiemu". Szczególnie wzruszają mnie teksty o przyrodzie, o roślinach i zwierzętach, bo mama nauczyła mnie, że człowiek jest cząstką przyrody, więc powinniśmy ją szanować i dbać o nią. Czytam "Dziennikowi Bałtycki" codziennie, już tyle lat i z gazetą wiąże się wiele pięknych wspomnień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji