Artykuły

Długa droga do Pacanowa

"W Pacanowie kozy kują, więc koziołek, mądra głowa, błąka się po całym świecie, aby dojść do Pacanowa". Kolejną podróż do wymarzonego miasta, Koziołek-Matołek odbywa na scenie warszawskiego Teatru Powszechnego. A jest to droga długa i pełna przygód, obfitująca w niespodzianki i niebezpieczne sytuacje...

Matołek z Powszechnego ubrany jest co prawda tradycyjnie, w czerwone spodenki, przez większą część spektaklu szczyci się także wspaniałą kozią bródką, ale na tym kończą się podobieństwa z postacią, znaną dzieciom doskonale z książkowych ilustracji i filmu animowanego. Koziołek nazywa się Aleksander Trąbczyński i jest jedyną osobą przedstawienia, która gra tylko jedną rolę. Pozostali wykonawcy - szóstka aktorów - co chwilę pojawiają się w innym wcieleniu. Monika Sołubianka gra na przykład, kolejno: Sędziego, Czarownicę, Węża, Babcię, Krwawego Bizona, liczoną, a nawet... Wielbłąda. W razie potrzeby aktorka staje się również: Kozą, Kapustą (!), Babą w czerwonej spódnicy i jeszcze paroma innymi osobami. Niemożliwe? Ależ tak!

Ta zmienność wynika z przyjętej przez autorów koncepcji przedstawienia, opartej na pewnej umowności. Umowności jakby rodem z dziecięcych zabaw, w których jeden, czasami improwizowany rekwizyt, określa postać. Sędziemu wystarcza zabawna peruka, Zbójcy - długi płaszcz, kapelusz i latarka. Przemiana w kolejne osoby dokonuje się na oczach widzów.

Gdyby zagrać "Koziołki-Matołki" tradycyjnie, trzeba by zatrudnić chyba cały zespół teatru, a i on mógłby nie wystarczyć. Wszak Matołek przemierza prawie cały świat, zanim udaje mu się odnaleźć słynny Pacanów. Aktorzy są zatem ubrani w jednakowe, barwne kombinezony,

na które nakładają kostiumy właściwe swoim kolejnym wcieleniom. Dorośli nie zawsze wiedzą, o co chodzi, natomiast dzieci łapią w mig. Młodsze nerwowo chowają się za fotelami, gdy na scenie pojawiają się Zbójcy, piszczą, gdy Kat obcina głowę nieszczęsnemu wędrownikowi. Pewną dezorientację wprowadzają natomiast sceny, w których słychać jedynie głosy bohaterów. Chyba warto byłoby zrobić je w sposób bardziej zrozumiały.

Stara historia Matołka uzupełniona została współcześnie brzmiącymi piosenkami Ryszarda Żuromskiego, a nawet muzyką elektroniczną Eugeniusza Rudnika.

Aktorzy sprawiają wrażenie, jakby się dobrze bawili swoimi rolami. Grają bez wysiłku - choć spektakl wymaga od nich gimnastycznych akrobacji, z wdziękiem prezentują się w kolejnych wcieleniach, choćby to były półminutowe, nieme etiudy.

A co pozostało z wiecznie aktualnego hasła Kornela Makuszyńskiego, że "miłość i odwaga zawsze zwycięża"? Cóż, Koziołek-Matołek wygrywa raczej dzięki sprytowi i pomocy innych, warstwa przygodowa, stała zmiana miejsca akcji jakby przytłumiła posłanie pisarza. Ale dzieci reagują znakomicie: ostrzegają bohatera przed niebezpieczeństwem, próbują razem z nim śpiewać. Trochę się boją, dużo - śmieją, więc spektakl w Powszechnym można uznać za udany, a moje uwagi za wybrzydzanie osoby, która wyrosła już - niestety - z Koziołka-Matołka i bardzo jej tego żal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji