Artykuły

Jaki mądry ten Korczak!

"Król Maciuś Pierwszy" wg. Janusza Korczaka w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Zenon Butkiewicz, członek Komisji Artystycznej VI edycji Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa".

Nie zapowiadało się dobrze. Klasyka dziecięca, w dodatku lektura, znane - mało powiedziane - bardzo znane nazwiska aktorskie na afiszu - ale nie na scenie, a w projekcjach. Na żywo trzech, w porywach czterech wykonawców. Teatr nie dysponujący wielkimi możliwościami ani finansowymi, ani inscenizacyjnymi. Wyglądało to jak przepis na teatralną chałturę, która od lat najspokojniej egzystuje na poboczach życia teatralnego. Gramy byle jak, byle gdzie, najlepiej od dziewiątej rano. Cztery razy dziennie. Dobry tytuł na afiszu, nazwisko na wabika i oby tylko kasa się zgadzała. O resztę mają się martwić skłopotani nauczyciele, którzy przyprowadzili swoich uczniów w celu pogłębienia znajomości lektury, czy rodzice, którzy postanowili pokazać swoim pociechom, jak wiele głębokich doznań może przynieść sztuka teatru.

W sobotnie przedpołudnie zaczęło się zgodnie z przewidywaniami. Stłoczeni młodsi i starsi widzowie u stóp wysokich, wiodących na drugie piętro schodów oczekują, aż wybije godzina spektaklu (dlaczego nie można wpuszczać widzów kilka minut przed jego rozpoczęciem - pozostało dla mnie do końca tajemnicą). Kiedy to nastąpiło, rozpoczął się szaleńczy bieg do miejsc, jak to w teatrach nieinstytucjonalnych zazwyczaj bywa - nienumerowanych. Kiedy już w tłumie pokonaliśmy dwa piętra w sali przyjemne zaskoczenie. Miejsca jest dosyć, można usiąść na krzesełkach. Jest niewielka amfiteatralna trybunka, tu zajmują miejsca rodzice. Dla dzieci pozostaje spora przestrzeń przed sceną, zasłana poduszkami, zapraszająca do bliskiego kontaktu z wykonawcami. Scena w kształcie podkowy otacza z obu stron widownię, na ścianach po lewej i prawej stronie sześć imponujących rozmiarów ekranów.

Zaczyna się spektakl. Stary król umiera, królem zostaje Maciuś. Od razu powiedzmy: w formie przyjętej przez reżysera (Piotr Sieklucki) nie pomieści się cała fabuła książki z przygodami chłopca na wojnie czy wśród ludożerców. Adaptacja Tomasza Kireńczuka skupia się na ukazaniu sprawowania rządów Maciusia w świecie dorosłych, jak również wokół odpowiedzialności i obowiązków, jakie niesie za sobą rządzenie krajem. Tymi dorosłymi są pojawiający się na ekranach dostojnicy dworscy, w których z całym przekonaniem wcielają się znani krakowscy aktorzy z Jerzym Stuhrem i Janem Peszkiem na czele, którym towarzyszy prezydent Jacek Majchrowski. Reżyser bardzo sprawnie zmontował"żywe" dialogi Maciusia i towarzyszącego mu na scenie Felka z "gadającymi głowami" z ekranów, które stanowią integralny element spektaklu. W rolach Maciusia i Felka występują Karol Miękina i Michał Misza Czorny, obaj aktorzy z przygotowaniem choreograficznym, co owocuje kilkoma efektownymi etiudami tanecznymi w ich wykonaniu.

W pewnym momencie spektakl z opowieści o królowaniu Maciusia przechodzi w rozmowę z udziałem dzieci. Przed wejściem na spektakl zostały one poproszone o napisanie życzeń do Króla Maciusia. I teraz na scenie pojawiają się karteczki wypełnione przed spektaklem. Mistrz ceremonii (w tej roli sam reżyser Piotr Sieklucki) odczytuje poszczególne prośby, stara się wyłowić spośród widzów ich autorów. Wraz z dziećmi komentuje treść, zaprasza też do rozmowy obecnych na sali rodziców. Życzenia, jak można przypuszczać, są dość rozbieżne. Od pragnienia posiadania iPhone'a po bardziej tradycyjne zabawki, ubiory czy nawet zwierzątka. Pojawiają się też życzenia, bardziej nacechowane społecznie, jak chęć, aby ludzie byli dla siebie dobrzy, aby nie było wojen. Tu przeczuwam, że ręką scenarzysty, parę tego rodzaju życzeń dorzucono do tych autentycznie napisanych przez dzieci. Po tej pierwszej interakcji, w dalszej części spektaklu dzieci po raz drugi wciągnięte zostają w świat przedstawienia, tym razem w jeszcze większym stopniu. Mistrz ceremonii prosi o zgłaszanie się chętnych do objęcia funkcji ministra na dworze Maciusia. Na widowni unosi się las rąk, okazuje się, że jest wielu skłonnych do sprawowania władzy. Samo zgłoszenie nie kończy jednak zabawy. Mistrz ceremonii zaprasza po kolei kilkoro odważnych na scenę, aby podzieli się planami swoich dokonań jako ministrowie. Jak się okazało zadanie nie było łatwe. Niektórzy mali bohaterowie chętnie podnoszący najpierw rękę w górę, po wejściu na scenę tracili wcześniejszy animusz. Ale spora grupa potencjalnych członków gabinetu dziecięcego sprostała zadaniu i umiała sformułować swoje propozycje. Oscylowały one między zakazem wojen a budową placów zabaw dla dzieci. Rozmowy z dziećmi, stanowiące naturalną część spektaklu, przenosiły jego akcję z odległych przestrzeni czasowych do Krakowa roku 2020. Sam sposób wciągnięcia dzieci do udziału w spektaklu nawiązuje do współczesnych metod edukacyjnych, kładących nacisk na aktywne uczestnictwo, działania rozwijające umiejętności publicznej prezentacji swoich poglądów. Stary Doktor pisał: "mówiłem nie do dzieci, a z dziećmi". Krakowski spektakl dość naturalnie połączył idee Korczaka ze współczesną myślą edukacyjną a spektakl teatralny z elementami perfomansu.

Zarówno ta powieść Korczaka, jak i niektóre inne jego utwory, nie uciekają do łatwych, baśniowych happy endów. "Nie zabiegajmy o to, by [] przy każdym pochyleniu biec z pomocą. Pamiętajmy, że w momencie silnych zmagań może nas zabraknąć" - pisał autor Maciusia. Pamiętamy, że młody król przegrywa, zostaje zesłany na bezludną wyspę. Smutnego zakończenia twórcy spektaklu nie oszczędzili młodej widowni. Co więcej nie tylko Maciuś został zesłany w odlegle kraje, ale i ministrowie zostali w przedstawieniu okrutnie zgładzeni, niczym postacie z gier komputerowych. Było to jednak większym chyba szokiem dla starszych widzów niż dla zaznajomionych z efektami specjalnymi kandydatami na nastolatków.

Krakowski spektakl nie tylko rozwiał moje wątpliwości co do intencji jego realizatorów. Upewnił mnie również w przekonaniu, że powieść Korczaka należy postrzegać jako ważne dzieło polskiej klasyki dziecięcej. Mówi o marzeniach dzieci, bo któż nie chciał być w wieku kilku lat królem. A któż, jak nie mądry Stary Doktor, może dzieciom otwarcie powiedzieć: "Hola, być królem wcale nie jest łatwo i przyjemnie, można nawet i źle skończyć". Lekcja przyszłej dorosłości w Teatrze Nowym w Krakowie, choć mądrze podana, nie zwalnia z obowiązku lektury powieści! Także dorosłych. Wprost przeciwnie. Trzeba po nią sięgać. Czytać dzieciom, wnukom. Naprawdę warto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji