Artykuły

Taniec, golf, show

- Każdą wolną chwilę poświęcam treningowi. Golf jest narkotykiem. Jestem golfoholikiem - warszawski aktor ROBERT ROZMUS nie tylko o golfie.

Lat 43, Koziorożec, magister sztuki aktorskiej (absolwent PWSFTViT w Łodzi), śpiewający aktor, znakomity showman polskiej estrady. Nazywany również "królem polskich musicali" ("Miss Sajgon", "Chicago", "Taniec wampirów"). Na co dzień jeździ po kraju z programem "Robert Rozmus show", w którym wciela się w różne postacie gwiazd polskiej estrady. Widzieliśmy to show kilkakrotnie w telewizji. Swoją popularność ugruntował udziałem w popularnym programie telewizyjnym TVN "Taniec z gwiazdami", gdzie był jednym z głównych faworytów do zwycięstwa. Na jego stronie internetowej czytamy: "najwszechstronniejszy artysta w Polsce".

Bohdan Gadomski: Co pan pomyślał, gdy na swojej stronie w internecie przeczytał, że jest najwszechstronniejszy i w ogóle świetny...

Robert Rozmus: Że mam świetnego menedżera, który myśli marketingowo na temat produktu estradowego, jakim jest "Robert Rozmus show".

Całe szczęście, bo przy świadomości, że jest się bombowym, można stracić dystans do rzeczywistości i samego siebie.

- Myślę, że mam duży dystans do siebie i otaczającej mnie rzeczywistości. Postrzegam świat z lekkim przymrużeniem oka, a z drugiej strony bardzo poważnie traktuję swój zawód i swoją prywatność.

Był pan jednym z kandydatów do zwycięstwa w ostatniej edycji "Tańca z gwiazdami". Jak poczuł się pan, gdy usłyszał, że nie wejdzie do ścisłego finału?

- "Taniec z gwiazdami" traktuję jako fajną przygodę i o udziale w tym programie mogę mówić tylko w kategoriach osobistego sukcesu. To była świetna zabawa. To prawda, że spotykają mnie ludzie wręcz oburzeni, że odpadłem z programu. Mówią, że to niesprawiedliwe, bo byłem najlepszy.

Co pan na to w odpowiedzi?

- Odpowiadam, że to tylko show, zabawa, ale cieszę się, że trzymali za mnie kciuki i oceniają mnie tak wysoko.

Czyli nie uważa pan, że te trzy ostatnie przetańczone miesiące były stracone?

- Gdybym miał jeszcze raz podejmować decyzję dotyczącą udziału w "Tańcu z gwiazdami", to zrobiłbym to samo. Forma oceny, głosowanie przez SMS-y to sprawa losowa i w jakiś sposób niewymierna. Zresztą, pal licho sukces, to fantastyczna zabawa, wspaniała przygoda w towarzystwie świetnych ludzi, mojej partnerki Ani Głogowskiej i milionów widzów, którzy mnie oglądali.

Taniec jest jedną z pana pasji?

- Trzy miesiące tanecznego szaleństwa. Wystarczy! (śmiech)

Czy to większa pasja niż gra w golfa?

- Zaraz po naszej rozmowie jadę na pole golfowe. Umawiamy się właśnie z kolegami, o co gramy: kawa czy cola? To bardzo poważne zakłady (śmiech).

Ile czasu zabiera panu golf?

- Aktualnie każdą wolną chwilę poświęcam treningowi. Golf jest narkotykiem. Rozmawia pan z człowiekiem uzależnionym. Jestem golfoholikiem. (śmiech).

Co daje ten sport?

- Przede wszystkim uczy pokory, szacunku dla pracy, a także cierpliwości, że dobre wyniki w końcu przyjdą. Ja ciągle jestem wśród ludzi i dla ludzi. Na polu mogę być sam dla siebie, mogę się wyciszyć i schować.

Kiedy zainteresował się pan golfem?

- Stało się to za sprawą Andrzeja Strzeleckiego, który jest jednym z pionierów polskiego golfa, a także Wiktora Zborowskiego.

Powiedział pan, że golf uczy cierpliwości, której panu ponoć brakowało?

- Rzeczywiście, bywam niecierpliwy i bardzo emocjonalny. Zawsze stawiam na pracę. To, że dzisiaj rozmawia pan ze mną, jest również wynikiem mojej cierpliwości i tejże pracy. To mój sukces.

Zdaje się pan być bardzo impulsywny...

- Lepiej niech mnie pan nie wkurza | (śmiech).

Lubi pan walczyć i sprawdzać się?

- Od zawsze myślałem, że będę sportowcem albo artystą, a walka jest wręcz wpisana w te zawody.

Mówiliśmy sporo o golfie, a gdzie tu miejsce na tenis?

- Golf jest czasochłonny, ale jesienią i zimą będę częściej grał w tenisa.

Skąd wziął się pomysł na program "Robert Rozmus show"?

- To piosenki, które śpiewam niemal od zawsze. Moje muzyczne fascynacje. Free style gatunkowy i stylistyczny. Klimaty włoskie, amerykańskie, czeskie. Pastisz. Forma bardzo mi bliska. No l i oczywiście wielkie peruki! Lubię zabawę z publicznością. Zamierzam kontynuować taką konwencję w następnym programie.

Na ile interesuje pana parodia, siostra pastiszu?

- Mam mocno autoironiczny stosunek do samego siebie. Parodia jest swego rodzaju schowaniem się za pewną formą sceniczną za pomocą kostiumu, głosu i charakteryzacji. To forma zabawy, w której nie musimy być dosłowni. Lubię tę zabawę.

Kocha pan także musical i gra w większości przedstawień w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Która z dotychczasowych ról okazała się najciekawszym zadaniem?

- Rola Szefa w "Miss Sajgon" i Profesora Abronsiusa w "Tańcu wampirów" Romana Polańskiego to prawdziwe wyzwania. Bardzo kreacyjne i atrakcyjne zarazem.

"Taniec wampirów" widziałem i... nie rozpoznałem pana.

- To największy komplement dla aktora! Gram postać profesora wampirologa, który musiał być wymyślony i wykreowany od początku do końca, w najdrobniejszym detalu. Cały zespół Teatru Roma wykonał wielką pracę. A nagrodą jest pełna widownia.

Czy scena muzyczna jest pana powołaniem?

- Zaczynałem od sceny dramatycznej i nie myślałem, że trafię do teatru musicalowego. Zagrałem w Łodzi i Warszawie kilka, może kilkanaście ról z tzw. wysokiej literatury i nic nie wskazywało na to, że zostanę człowiekiem z kabaretu i estrady. Podejrzewam, że teraz nie zagram już żadnej dramatycznej roli, bo któż by się odważył obsadzić Rozmusa np. w sztuce Szekspira? Szkoda. Pyta pan o powołanie? Nie wiem... Robię to, co lubię, i to jest najważniejsze.

Nie tęskni pan za aktorstwem dramatycznym?

- Jestem człowiekiem spełnionym. Dużo pracuję. Cieszę się tym, co mam.

Nie wspomnieliśmy o zespole Tercet, czyli Kwartet, który dał panu dużą popularność. Jak pan do niego trafił?

- Spotkaliśmy się w Teatrze Nowym w Warszawie (Hanna Śleszyńska, Piotr Gąsowski, Wojtek Kaleta i ja). Silna i ambitna grupa młodych artystów. Graliśmy wtedy w "Weselu" Adama Hanuszkiewicza. "Tercet, czyli Kwartet" to nazwa spektaklu, ale tak do nas przylgnęła, że nie mogliśmy już dłużej tłumaczyć, że nie jesteśmy grupą kabaretową. Tak jest do dzisiaj. Właśnie wróciliśmy z Londynu, gdzie graliśmy koncerty dla Polonii. Z naszym programem zjeździliśmy kawał świata, byliśmy także w Australii.

Prywatnie pozostajecie nadal w przyjaźni?

- Tak.

Czy nadal jest pan naładowany pozytywną energią?

- Często słyszę pytanie, skąd mam tyle energii, skąd ją biorę. Ja po prostu lubię ludzi!

Nie miewa pan słabszych dni, gorszego samopoczucia?

- Miewam, jak każdy człowiek, ale w sumie jest ich niewiele. Jestem niczym wańka-wstańka, bo bardzo szybko się regeneruję.

Co otrzymuje pan od swojej życiowej partnerki Ewy?

- Z jednej strony Ewunia daje mi ciepło i masę miłości, z drugiej jest bardzo silną kobietą i często stawia mnie do pionu (śmiech). Ale ja lubię kobiety z charakterem. Ewa jest ambitna i znacznie lepiej zorganizowana ode mnie. Skończyła dwa fakultety: ekonomię i zarządzanie. W grudniu spełni marzenie swojego życia i otworzy piękny Instytut Odnowy Biologicznej Dotyk SPA na warszawskim Mokotowie. Jestem z niej bardzo dumny i sam już nie mogę się doczekać otwarcia. Przyjdę, a dziewczyny będą mnie masować, błotami okładać, potem sauna, błogi relaks... Wspaniale. Nie jestem metroseksualny. Ale czuję, że dobrze jest od czasu do czasu bardziej o siebie zadbać. W dzisiejszych czasach zabiegi pielęgnacyjne powinny być standardem życia, codzienną rutyną.

Kiedy ślub?

-12 sierpnia, w urodziny Ewuni, zaręczyliśmy się na Sycylii. O ślubie pomyślimy na spokojnie w przyszłym roku. Teraz najważniejsze jest, żeby Ewa otworzyła swoje SPA. Budujemy nasz związek z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Jest nam bardzo dobrze. Jestem szczęśliwy. Nasze bycie razem jest dla mnie najważniejsze.

Czy to Ewa nauczyła pana kochać i głośno mówić o miłości?

- Z pewnością. Do tej pory niechętnie mówiłem o uczuciach. Byłem w tym względzie dość powściągliwy. Przy Ewie to się zmieniło. Dziś jestem pewny swoich uczuć. Nie boję się już powiedzieć "kocham".

Ale podobno nie jest pan łatwym partnerem?

- Jestem fantastycznym partnerem!!! (śmiech)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji