Artykuły

Jedynym lekarstwem jest tlen

"Tlen" w reż. Pawła Niczewskiego ze szczecińskiej Piwnicy przy Krypcie na 14. MFT Malta. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej-Poznań.

Tlen [na zdjęciu] Iwana Wyrypajewa to jedna z najważniejszych młodych sztuk. Wpadają na to kolejni reżyserzy. Tlen ze Szczecina to jeden z najważniejszych młodych spektakli. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że reżyser - Paweł Niczewski - nie wpadał na pomysły. Wystawił tę sztukę tak, jak ją Wyrypajew napisał - i w teatrze zabrzmiała prawda. Znalazł muzyków, którzy nadali tej prawdzie rytm. Znalazł aktorów gotowych ją wyrazić bez udawania, że są kimś innym niż dwóją aktorów.

Na pierwszy rzut oka ten spektakl wydaje się być rockowym, punkowym, hiphopowym koncertem, ale tak nie jest - on tylko gra koncert.

Na drugi rzut oka ten spektakl wydaje się być psychodramą, ale tak nie jest - on tylko gra psychodramę.

Na trzeci rzut oka ten spektakl wydaje się być rachunkiem sumienia, ale tak nie jest - on tylko gra rachunek sumienia.

Historia jest prosta - chłopak Sasza pokochał dziewczynę Saszę tak bardzo, że zabił swoją żonę łopatą - ale opowiada się ją na wiele sposobów, z różnych perspektyw, przez różne pryzmaty. Przez ludzi, miejsca, konteksty, poglądy, środki odurzające i stany przywracające bolesną świadomość. Przez miłość i gniew. Przez pychę i pokorę. Opowiada się słowami.

To kolejne pieśni złożone ze zwrotek i refrenów - precyzyjnie podzielonych na części składowe, tak żeby powstała całość, żeby zatoczyć krąg, żeby się dopełniło. Żeby wrócić do prostej historii, do jednego zdania, jednego słowa: zabił. Żeby to słowo znaczyło tyle, ile znaczy. Nic więcej i nic mniej.

Bohaterowie tej opowieści są współcześni do cna. Zwykło się uważać, że tacy nie mają żadnego spójnego systemu wartości, nie mówiąc już o dekalogu, ba! nawet sumienia nie mają. Beztlenowce - nazywamy ich za Ingmarem Vilqistem. I od beztlenowców się zaczyna. Ale dalej są kolejne piętra, kolejne szczeble drabiny, kolejne węzły na linie. Idzie coraz wyżej i wyżej, i wyżej, żeby krzyczeć do Pana Boga najgłośniej jak się da, żeby wreszcie usłyszał. Idzie się coraz głębiej i głębiej, i głębiej - w siebie. Tam jest cicho. Tak cicho, że boli. Jedynym lekarstwem jest tlen. A tlen znaczy tlen. Nic więcej i nic mniej.

Prawda w teatrze domaga się formy. Wyrypajew zamknął ją w słowach. Niczewskiemu, jego aktorom, jego muzykom udało się dla tych słów znaleźć wiarygodny ton. Taki, który prowadzi z zadymionego klubu przed ołtarz: niezależnie od tego, czy spektakl grany jest w zadymionym klubie, czy kościele. To się może zdarzyć tylko w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji