Artykuły

"Zemsta" z włoskim celebrytą

"Zemsta" Aleksandra Fredry w reż. Redbada Klynstry-Komarnickiego w Teatrze Telewizji. Pisze Piotr Zaremba w tygodniku Sieci.

Zemstę" Aleksandra Fredry, najnowszy produkt Teatru Telewizji, obejrzałem dwa razy. To na dłuższy czas jedyne nowe przedstawienie teatralne w Polsce. Redbad Klynstra-Komarnicki zdążył jeszcze przed pandemią.

Pisząc kilka dni po premierze, mogę zacząć od reakcji znajomych na tę wersję. Zawsze się uważałem za teatralnego tradycjonalistę. A tu nagle jestem przelicytowany przez tradycjonalistów większych. Którzy odrzucają zawartą w tej inscenizacji zabawę formą. Wietrzą za dużo dawek umowności, zbyt wielkie zawieszenie poza czasem. Nie rozumieją stylizowanych strojów Karoliny Fandrejewskiej ani rozkosznie eklektycznej, ale w sumie klasycznie popkulturowcj muzyki Radka Fedyka.

Do szału ich doprowadza celebrytą Stefano Terrazzino w roli kucharza Perełki, wprowadzający do spektaklu klimat zabawy rodem ze współczesnej telewizji. Patrzą tęsknie ku dawnym przedstawieniom, gdzie wielcy aktorzy grali po prostu świat sarmacki. Co prawda także wystylizowany przez hrabiego Aleksandra z perspektywy lat kilkudziesięciu. Ale tę stylizację kupiliśmy dawno temu.

A równocześnie inni moi znajomi narzekają, że to ramota. Że nic nie mówi o świecie. Nie zgadzam się, mówi dużo, choć w konwencji przynależnej gatunkowi. To opowieść o naturze Polaków - wojna dwóch sąsiadów, Cześnika i Rejenta, o mur graniczny jest świetną okazją do prezentacji fatalizmu ciążącego nad naszą historią i naszymi społecznymi urządzeniami. Na dokładkę Klynstra, chcąc to chyba uwypuklić, niekoniecznie w każdym momencie, docisnął komediowy pedał do dechy.

Mamy więc prawie filmowy sposób pokazywania żwawo goniącej akcji i groteskową sekwencję snu Papkina, której nie ma w tekście. Ale aktorów dobrał Klynstra na ogół nie typowo komediowych. Bardziej nastawionych na opowiadanie o charakterach niż na rozśmieszanie. Ta obsada jest powodem pewnego mojego niedosytu.

Sądzę, że można było połączyć żywiołowy śmiech ze szczyptą goryczy. Ale to wybór inscenizatora.

Najlepiej z tą podwójnością obeszła się Ewa Bułhak . Świetnie odnalazła się w konwencji trochę oddawania dawnej obyczajowości, a trochę jej naginania do współczesnych widzów. Zwykle dość banalna Podstolina jest tu brawurowa, rozsadzająca ramy akcji i... bardzo seksowna. Zaskakująco dobrze poradził sobie z tym rozsadzaniem także młody Marcin Stępniak. Wacław bywał grzecznym amantem. Tu jest inaczej, co udziela się zresztą Klarze - Alicji Karluk.

Cześnik Michała Czerneckiego ma świetne momenty, jego wybuchy szału bardzo konweniują z zasadniczą myślą przedstawienia. Może powinien nadać tej postaci jeszcze więcej szaleństwa. Blado wypada Rejent Grzegorza Mielczarka (choć znajoma twierdzi, że był intrygujący), za to sugestywnie, chociaż wbrew scenicznej tradycji, wyjątkowo młody Dyndalski Mariusza Jakusa. Cześnik i Rejent też są zresztą młodsi niż zazwyczaj. Papkin Rafała Zawieruchy jest zaskakująco mało komiczny, chwilami prawie melancholijny.

Można by uznać tę postać za nieudaną, ale może w tej dziwnej rozmazanej pastelowości kryje się klucz do odczytania całości?

Ninateka udostępniła telewizyjną "Zemstę" z roku 1972. To symbol teatralnej tradycji - reżyserował i zagrał Cześnika Jan Swiderski. Brak tu zaskoczeń formą, za to Wojciech Pokora brawurowo gra Papkina. Za to blada jest Podstolina, bladzi są młodzi. A Klynstra zaproponował odczytanie tego trochę na nowo. Mnie to nawet przekonało. Kto nie widział, niech szuka na VOD.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji