Artykuły

Utwory Krzysztofa Pendereckiego, których warto słuchać

Krzysztof Penderecki zostawił po sobie grubo ponad sto utworów, z których większość ma olbrzymią wartość artystyczną i historyczną. Co wybrać z tak różnorodnego dorobku? - poleca Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.

Redakcja poprosiła mnie o listę 10 utworów zmarłego w niedzielę Krzysztofa Pendereckiego - takich, które uważam za najważniejsze i godne polecenia.

Sporządzenie takiej listy propozycji nie jest łatwym zadaniem. Kompozytor zostawił po sobie grubo ponad sto utworów, z których większość ma olbrzymią wartość artystyczną i historyczną. Są to opery i dzieła oratoryjne, symfonie i koncerty, utwory kameralne, poruszające dzieła na chór a cappella. Przykłady muzyki eksperymentalnej i neoromantycznej. Co wybrać z tak różnorodnego dorobku i jakie przyjąć kryteria?

Poszłam za głosem tego, co zawsze robiło na mnie wielkie wrażenie. Choć i tutaj musiałam zrezygnować z kilku utworów, jak I i II Symfonia "Wigilijna", jakże dramatyczna, "Koncert altówkowy", zupełnie nieziemska "Pieśń Cherubinów" czy "Sinfonietta nr 2", taki "inny Penderecki", w której flet i orkiestra snują odrealnioną, refleksyjną, intymną melodię.

Muzyka Krzysztofa Pendereckiego nie jest łatwa, ale nigdy nie pozostawia słuchacza obojętnym.

"Tren - Ofiarom Hiroszimy" na 52 instrumenty smyczkowe (1960)

Dzieło z awangardowego okresu twórczości. Przygotuj się słuchaczu na mocne wrażenia i jazdę bez trzymanki, bo młody Penderecki wymyślił w tym utworze brzmienia, jakich w roku 1960 nie znało ludzkie ucho. Szokują do dziś. Słuchając, myślisz czasem, że to muzyka elektroniczna, to znów, że stuka perkusja - ale nie, to grają poczciwe niegdyś skrzypce i wiolonczele. Czasem po prostu gubisz się już w tym gąszczu przedziwnych dźwięków i odgłosów, ułożonych z niezwykłym wyczuciem efektu, a czasem zaśmiejesz się nerwowo z podziwu nad pomysłowością kompozytora. Wszystko to przez niewiele ponad osiem minut, których nigdy nie zapomnisz.

"Pasja według św. Łukasza" (1966)

Arcydzieło muzyki XX wieku, które powstało na zamówienie Radia Zachodnioniemieckiego z okazji 800-lecia katedry w Münster. Symbol pojednania polsko-niemieckiego.

W "Pasji Łukaszowej" szokujący ton awangardy łączy się harmonijnie z tradycyjną formą pasyjną, sięgającą czasów baroku i Bacha. To zarazem muzyczny namysł nad losem człowieka, przepełniony autentycznymi ludzkimi emocjami i rozterkami. Penderecki tak połączył teksty ewangeliczne oraz wielkopostnych hymnów, psalmów i trenów, że "Pasja" jest portretem losu człowieka, nie boga.

"Jutrznia I" (1970)

To prawosławne dopełnienie "Pasji Łukaszowej". Początek tego nieco zapomnianego arcydzieła jest niesamowity: jakby z głębokiego podziemia odzywają się niskie głosy męskie basy, a słuchacz ma wrażenie uczestniczenia w jakimś archaicznym rytuale.

W tym utworze Penderecki dał wyraz swojej fascynacji prawosławiem. Przez kilka lat jeździł po krajach prawosławnych, słuchał muzyki ortodoksyjnej, chodził do cerkwi. "To jest ekstaza, przeżycie - tyle piękna" - pisał. Tak powstała dwuczęściowa "Jutrznia". Nie bez znaczenia był fakt, że ojciec kompozytora był grekokatolikiem.

"Agnus Dei" z "Polskiego Requiem" (1981)

Jest Penderecki dramatyczny, jest prześmiewczy, jest też wyciszony, pokorny.

Łagodna skarga i prośba o zrozumienie wypływają z wyrafinowanej ośmiogłosowej konstrukcji polifonicznej "Agnus Dei" na chór a cappella. W porządku mszy jest to ostatnia jej część, ale "Agnus Dei" Penderecki skomponował wkrótce po "Lacrimosie" zamówionej przez Lecha Wałęsę dla uczczenia zamordowanych przez komunistyczne władze stoczniowców. Oba te natchnione dzieła stały się punktem wyjścia dla "Polskiego Requiem", jednego z wielu "work in progress" kompozytora.

"Czarna maska" (1986)

Przy jednym stole spotykają się ludzie różnych wyznań i religii, dawni przyjaciele i sojusznicy. Spotykają się w biedzie - na zewnątrz zabija dżuma, ludzie padają jak muchy.

Czy możliwe jest porozumienie ponad podziałami w obliczu strasznej tajemnicy, która wkrótce ma się ujawnić? Opera "Czarna maska", która powstała na zamówienie Festiwalu w Salzburgu, to kolejne nieco zapomniane arcydzieło kompozytora. Penderecki jawi się w niej jako mistrz suspensu i tworzenia mrocznej atmosfery, w której słychać tchnienie śmierci.

"Ubu Rex" (1990/91)

Opera o zupełnie innym charakterze niż "Czarna maska". Pod humorystyczną i prześmiewczą treścią opartą na farsie Alfreda Jarry'ego skrywa jednak lęk przed autorytarnymi rządami ludzi pozbawionych mądrości i wizjonerstwa. Rzecz dzieje się "w Polsce, czyli nigdzie". Pełno tu błyskotliwych, ironicznych odniesień do Donizettiego, Verdiego i Wagnera. Kompozytor bawił się przy komponowaniu "Ubu Rexa" jak sztubak.

"Adagio" z III Symfonii (1995)

W drugiej połowie życia w Pendereckim obudził się symfonik, dla którego punktem odniesienia byli Gustav Mahler i Dymitr Szostakowicz - tego ostatniego Penderecki poznał osobiście. "Adagio" głęboko trafia do serca, podobnie jak liryczne części symfonii Mahlera i Szostakowicza. Łagodnemu, nasyconemu smutkiem głosowi skrzypiec sprzeciwia się potężny, niepokojący głos basów. Wznoszą się ku kulminacji, która przechodzi w marsz żałobny.

II Koncert skrzypcowy "Metamorfozy" (1995)

Żywioł skrzypcowy odprawia tu swoje bachanalia.

Penderecki, który w liceum grał na skrzypcach i miał świetne ucho do smyczków, napisał ten koncert dla swojej ulubionej skrzypaczki Anne-Sophie Mutter. Jednym z największych uroków tego dzieła jest obfitość miękkiej, delikatnej kantyleny, ale jest w nim też wielka siła dramatyczna, pojawiają się tak typowe dla tego twórcy ekstremalne napięcia i gwałtowne wyładowania.

"Suita" na wiolonczelę solo (2001-2010)

Współczesna genialna odpowiedź na suity wiolonczelowe Jana Sebastiana Bacha. Kompozytor z czasem dopisywał do niej kolejne części. Ile w tym utworze jest niesamowitej brawury i wirtuozerii, ile ruchliwości, dla których przeciwwagą jest wzruszająca, bardzo intymna sarabanda! Rzecz mało znana, ale bezcenna.

"Sekstet" na klarnet, róg, trio smyczkowe i fortepian (2000)

Jak Beethoven Penderecki po mistrzowsku operuje tu wyrazistymi, zapadającymi w pamięć motywami i z nich buduje formę utworu, którą coraz bardziej zagęszcza i komplikuje. Śledzenie powrotu tych motywów w różnych konfiguracjach jest pasjonującym zadaniem dla słuchacza. "Sekstet" to fantastyczny, pełen pasji dialog instrumentów muzycznych, w którym Penderecki ani na chwilę nie puszcza uwagi słuchacza.

Na zdjęciu" 'Czarna maska" w Operze Bałtyckiej, 2016 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji