Artykuły

Piotr Sieklucki: wyrzuceni poza margines zawirusowanej rzeczywistości

Tak dziwnego, ale przede wszystkim smutnego Międzynarodowego Dnia Teatru nie przewidział chyba nikt. A miało być tak hucznie! Wystrzałowo! Szampańsko! Bo w tym roku 27 marca wystrzelił w piątek. Piątek! Co za słowo iskra! Do niedawna słowo zapłon. Najlepszy dzień do świętowania, bo trwać może i całą sobotę, a zawstydzić niedzielą o poranku. Więc to już? Tak szybko? Już na mszę podążają wszystkie staruszki świata? Być może zawstydzeni, ale z rogalem na gębie, w niedzielę nad ranem wracalibyśmy do domu, obmyślając nowe premiery - pisze Piotr Sieklucki w Life in Kraków.

Niestety ktoś zatrzymał życie, porozbijał szampanówki i wszystko stało się nieznośnie puste. Niby każdy jakoś sobie radzi. Niby dobrze jest. Nie przepychamy się. Nie gonimy. Nie rywalizujemy.

A jednak coś wisi niedobrego w powietrzu. Jakiś wirus przygnębienia. Patrzymy przez okna na wyludnione ulice i stajemy się powoli niczym z parapetu kocięta. Tyle nam wolno. Sennie spoglądać na smutną rzeczywistość i trwać, czekać. Przeczekujemy więc i nasze dzisiejsze święto. Większość teatrów przeniosła się do sieci.

Próbujemy ożywić dawne spektakle. Otwieramy swoje archiwa i dzielimy się nimi jak chlebem. Staliśmy się trochę nieporadnym kinem, telewizją kablową, bo niewielu z nas dbało o jakość naszych nagrań. Plusem tej nieszczęśliwej sytuacji będzie na pewno to, że kultura cyfrowa rozwinie swoje skrzydła, zostawimy więc w przyszłości lepsze archiwa dla przyszłych pokoleń. Ale nie o tym.

W ten smutny Międzynarodowy Dzień Teatru pragnę nakreślić dzisiejszy portret bezetatowego aktora. Stoi on właśnie przed lustrem. Twarz smutna. Nieprawdziwa. Jest dziś jego święto. "I na co ci to było? Nie lepiej mieć normalny zawód?". Spokojnie, to tylko ojciec się odezwał. Odwołane właśnie zostały 2 miesiące pracy. Bez rekompensat. Patrzy ten aktor tak w to lustro i twarz wyraźnie mu smutnieje. Chwała Bogu jest garnuszek mamy!

Młodzi aktorzy, w większości na bezetatowych śmieciówkach, każdego dnia liczą swoje straty. Dla nich to szczególnie trudny czas, bo nie mają zagwarantowanego nawet minimum socjalu. System wyrzucił ich w tej chwili poza margines zawirusowanej rzeczywistości. Na szczęście aktorzy nie są sami. Stanęli właśnie w szeregu z kelnerami i barmanami.

Restauratorzy myślą teraz o czynszu, nie o swoich kelnerach; a dyrektorzy instytucji raczej nie mają możliwości pomocy swoim gościnnym aktorom. Dyrektorzy muszą teraz zadbać o etatowców, bo co to za aktorski etat najniższej krajowej? Aktor, który nie gra jest aktorem praktycznie bez środków do życia. Kelner, który nie nalewa wina jest w takiej samej sytuacji. Dlaczego piszę o aktorach i kelnerach? Bo znam wielu młodych aktorów, którzy dorabiają sobie w restauracjach, knajpach i barach. Gdzie mają teraz iść, gdy w teatrze się nie wiedzie?

Nomen omen, poznałem kiedyś w jednej z włoskich restauracji pewnego kelnera. Był to kelner starej daty. Nie wiem jak utrzymał się na powierzchni wirującego kapitalizmu, ale przyprószony śniegiem zaczesany włos, nie zdradzał dramatu i rozpaczy. Elegancko pod muszką biła pogodna twarz. Zapytałem go kiedyś, czym się zajmował w życiu. Proszę Pana - odpowiadał - ja zawsze byłem kelnerem. To mój zawód. Najpiękniejszy zawód na świecie! Obsługiwał nawet samego Prezydenta Stanów Zjednoczonych w najlepszej restauracji polskiej. Przyszedł kapitalizm. Przyszli studenci, potem przyszli inni studenci, ci z Mordoru, i życie zredukowało mu etat na śmieciówkę. W jednej chwili popłakał się.

Zobaczyłem w nim starego aktora. A może raczej błazna. Uśmiechniętego, bo przecież spektakl trwa i trzeba bawić. Ta włoska restauracja była raczej podła. Bywają też podłe teatry. Ale chodzimy do nich. Czasem tylko po to, żeby zobaczyć swojego aktora. Chodziłem tam dla niego. Restauracja coraz bardziej pustoszała, aż w końcu ją zamknięto. Mój staruszek kelner gdzieś przepadł. I myślę teraz o nim, kelnerze, który grał aktora, w jak ciężkim musi być momencie. On i reszta błaznów tego świata: bezetatowi koledzy.

Smutny to dzień dla moich barmanów, kelnerów i aktorów. Myśląc jak im pomóc uruchomiliśmy w Teatrze Nowym Proxima dobrowolną darowiznę. Ma ona wesprzeć tych najbardziej poszkodowanych zamknięciem teatrów. Można ich wesprzeć na stronie .https://www.teatrnowy.com.pl/nius/4963-2/

Byłoby pięknie, gdyby mogli dziś, w te ich święto, otworzyć jakieś szampanskoje igrostoje i wychylić je z myślą, że to najlepszy szampan na świecie, a ich zawód jest najbardziej dochodową branżą światowej gospodarki.Dla nich wrzucę piękną, krążącą po pustych ulicach w zatłoczonym necie Szymborską "Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś - a więc musisz minąć. Miniesz- a więc to jest piękne."

Do zobaczenia, koledzy, w teatrze.

**

O Autorze

Piotr Sieklucki

Reżyser, aktor, dyrektor. Kilkanaście lat temu założył w Krakowie Teatr Nowy, do dziś nim kieruje. Swoje sztuki wystawiał też m.in. we Wrocławiu, Kielcach, Słupsku i Uljanowsku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji