Artykuły

Flower power

W teatrze, wbrew pozorom, zawsze coś się dzieje, zawsze mamy rodzaj wiosny i nie ma sezonu, by się jakiś "zwrot" nie zdarzył. Na przykład w ostatnich latach zwrot choreograficzny, zwrot postoperowy i zwrot antyklerykalny, a to są tylko przykłady. Nagle pozornie odmienni artyści idą jakby do hurtowni, skąd wynoszą wspólny towar, którym obskakują sezon, a ty to podziwiasz po zakątkach kraju - nowe odcinki jednego serialu - pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Ta synchronizacja twórcza przypomina choreo gołębi, kiedy rzucić im okruchy: gdzie wyląduje zeschnięty chleb z darów, tam przenosi się impreza. Można to nazwać modą, grupą, odruchem albo duchem czasu. Piszę to bez żalu i bez zaskoczenia, bo - jak twierdzą "Anioły w Ameryce" - "że wyobraźnia ma wąskie granice, dowiesz się na kolejnej imprezie przebieranej. Wejdziesz i zobaczysz, że wszystko już było".

Hasłem do nowego zwrotu w sztuce teatralnej jest królestwo roślin. Plants rule. Wegetarianie, zacznijcie się martwić, bo i was niedługo dotknie "wasza wina, wasza wina!" - i nie mam pojęcia, co będzie wypadało zjadać, może pozostanie wybrać z menu energię słoneczną albo inną "odnawialną", albo podżerać w nocy, gdy Allah nie widzi. "Dusza wasza niejedno jeszcze przejdzie pranie, nim nad śnieg bielszą się stanie" (Strindberg, Do Damaszku).

Klaudia Hartung-Wójciak, młoda reżyserka, jest papierkiem lakmusowym tego, co teraz przoduje w naszym życiu teatralnym, w tym mianowicie znaczeniu, że co ona robi, to ogólnie jest robione, i ciężko ustalić, czy pierwsza kura, czy jajko. Właśnie zaczyna próby na rok przed premierą, uwaga, sadząc obsadę. Aktorzy sadzeni, po castingu na dziale "Ogród" w OBI. Projekt pt. Maszyna choreograficzna. Święto wiosny na aturi i mimozy wstydliwe. I tak staroświecko, bo jednak na kwiaty, nasze stare, dobre, a nie na chwasty, porosty, pleśń albo na inne gatunki wyklęte. Proces twórczy jak u Lupy, rok się toczy, zdążą wzejść krokusy, zboża, a śnieg zdąży nie spaść, już ozimina szumieć zaczyna, nie było nas, był las.

Widzimy tu nowe rozumienie "organiczności" procesu tworzenia. Granie organiczne znaczy naturalne, z flaków, na instynkcie, ale to zazwyczaj, tu natomiast znaczy dramaturgię wzrostu. Nowoczesna flower power, jak na muralu Banksy'ego, gdzie bojownik w kominiarce rzuca bukiecikiem jak koktajlem Mołotowa.

A propos chwastów. Jestem dyżurnym reakcjonistą wśród krytyków teatralnych. Dajcie mi cokolwiek, a na pewno powiem: "Po co takie nowe coś?" (Paweł Demirski, Triumf woli). Stare złe było? Dla mnie to, co lepsze, zawsze jest wrogiem dobrego. W tym sezonie wychodzi mi bronić kwiatów, zwłaszcza ciętych, aua, przed inwazją flory wykluczonej, roślinnych underdogów. Śledźcie moją walkę na przekroj.pl, tymczasem inwentaryzacja z poprzedniego sezonu. Co robiły kwiaty w teatrze oprócz bycia wręczanymi na ukłonach i pachnienia na widowni w postaci płynnej (perfumy)?

Róże tworzyły scenerię (bo więcej niż scenografię) "Wojny polsko-ruskiej" [na zdjęciu] w reżyserii Pawła Świątka (Teatr im. Słowackiego w Krakowie). Dużo tego było, ale spokojnie, roślinność nie ucierpiała: sztuczna. Kwiaty były głównym znakiem, że pod włos opowiadają, na pohybel skojarzeniom. Dresiarska powieść Doroty Masłowskiej grana przez księżniczki surrounded by roses. Cwiety grały główną, symboliczną, tytułową rolę w kieleckim "Wiśniowym sadzie" (reżyseria Krzysztof Rekowski), bo trzeba pamiętać, że mowa o drzewach w kwiecie, a to znaczy w bieli, a nie owocujących. W "Heddzie Gabler" Hedda Gabler wstawiała bukiet do wody kwiatami do dołu, co musiało być znaczące (Teatr Narodowy). W "Hamlecie" Ofelii mieszały się zmysły, czego objawem był zwyczajowy monolog roślinny (Teatr Telewizji). Żółte cięte kwiaty, nie pamiętam które, stały w "Pod presją" Mai Kleczewskiej; dom, kobieta sama w domu, arie operowe, więc samo się narzucało.

Tyle stanu badań, a teraz marzenia. Nie byłoby od rzeczy wystawić "Kwiat mego sekretu" Almodóvara (główna rola: Anna Radwan, reżyseria: Żuk Opalski), ale jeszcze chętniej obejrzałbym na scenie "Panią Dalloway", która - jak wiadomo z "Godzin" oraz z "Pani Dalloway" - zaczyna się kwiatami. Trzeba nabyć na imprezę, trzeba nakupować, bo jak powiedziałaś "i", to musisz powiedzieć "k". Kuba Kowalski mógłby to reżyserować. Mam taką swoją zabawę - po gombrowiczowsku: berga - że czasami wstaję rano jako Meryl Streep, lecę do kwiaciarni, którą mam za blokiem, i mówię z westchnieniem: "Kwiaty! Taki piękny ranek!", potem: "Za smutne te lilie", a potem: "O Boże, róże! Całe wiadro proszę".

Postanowienie: w nowym roku ­teatralnym fokusujmy się na flowers, zwłaszcza kosztem polityki. "A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę" (Jan Lechoń, bezżenny).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji