Artykuły

Teatry Warszawskie

Teatr Polski: " Prawo pocałunku", komedja Tristana Bernarda, Mirande'a i Quinson'a. Teatr Komedja: "Maskota", krotochwila Jastrząbca-Zalewskiego. Teatr Letni: "Pierścień z szafirem" Lakatosa.

"Prawo pocałunku" jest doskonałą farsą, nie pozbawioną głębszego sensu obyczajowego. Na gruncie francuskim satyra na rodową arystokrację i dobroduszna apoteoza nowo-bogackiego, który kieruje się w swych działaniach sentymentem, ofiarnością i instynktem dobrej demokracji, posiada nawet pewne znaczenie wychowawcze. U nas niema niestety i nie będzie nowo bogackich typu Boucatelle'a, którzy w imię przyjaźni lub dla miłości nie zawahają się złożyć poważnych ofiar materjalnych. Boucatelle ratuje starą rodzinę arystokratyczną przed utratą rodowego zamku, zdobywa przytem mi łość arystokratycznej panny, demaskując stosunkowo łatwo chłód, zaciekłość i surowość wyniosłej szlachcianki. Stare, groteskowo przesa dzone maniery i poglądy p. Aurory, naturalnej córki lorda angielskiego, topnieją szybko, jak lód, pod ognistemi spojrzeniami zadzierżystego handlarza win.

Boucatelle rezygnuje wprawdzie z "prawa pocałunku", mającego na ustach Aurory przypieczętować jego wspaniałomyślną ofiarność, ale zostaje za to niemal natychmiast kochankiem arystokratki, a w ostatnim akcie jej mężem i adoptowanym przez lorda hrabią.

Pani Ćwiklińska w roli Aurory święciła swój znakomity tryumf. Po aktorsku trudna rola wyniosłej arystokratki, oschłej, rzekomo pozbawionej kobiecości, imponowała celowością ujęcia i mistrzostwem gestu. Kapitalną była scena, w której reprezentantka kilku wieków i kilkunastu pokoleń pada w objęcia prostackiego demokraty.

Doskonale usposobioną i pełną dojrzałego kobiecego wdzięku była p. Sulima, która stanowiąc antytezę Aurory, chociaż hrabina, - nie doświadczała żadnych wstrętów przeciwdemokratycznych, nawet wprost przeciwnie. P. Zelwerowicz w roli Boucatelle'a był dobry, chociaż zbyt może zapatrzony we wzory naszych rodzimych nowo-bogackich. Interesującym w epizodzie był p. Samborski, jako administrator, oraz p. Stanisławski jako lord Ashwell. "Prawo pocałunku" jest komedją o zacięciu farsowem, i dlatego należało grać ją w znacznie szybszem tempie.

Autor "Lancetu" i "Gobelinu" nie przywiązuje napewno wielkiej wagi do swojej "Maskoty", która, nawet zabawna w pomyśle, jest słaba w sytuacji i bardzo niewytworna w djalogu. "Maskotą" ma być mężczyzna, mający tak fenomonalne szczęście do kobiet, że każda, do której się zbliży, wychodzi za mąż za innego. Autor wplątał w tę historję kilku spirytystów i szantażystów, w końcu pozwolił się swojemu bohaterowi - mówiąc jego stylem - "odmaskocić". Wysiłek aktorów był bardzo różnorodny, przeważnie średni. Jedyny wyjątek stanowiła drobna kreacja p. Leszczyńskiej, której każda rola świadczy o rozwoju talentu i poważniejszych ambicjach.

Wznowiony po dwuletniej przerwie "Pierścień z szafirem" Lakatosa jest majstersztykiem melodramatu i techniki teatralnej. Węgierski Bernstein w ciągu jednej godziny rozwija trochę ciężki i krzykliwy konflikt na tle usiłowanej zdrady małżeńskiej, urozmaiconej napadem bandyckim. Gra p. Majdrowicz w roli żony i kochanki stała na wyżynie poważnej komedjowej kreacji; piękna Gina nietylko czarowała swoją urodą, ale interesowała przez wszystkie trzy akty sposobem prowadzenia djalogu, pełnego dyskretnych półtonów. Role amantów były błędnie obsadzone, a prawdziwem nieporozumieniem - już na grani cy aktorskiego skandalu - była "kreacja" p. Nałęcz, która ordynar nością swojej gry zmuszała do myślenia o zapadłej prowincji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji