Bydgoszcz. Próby do Festiwalu Operowego trwają. Muzycy boją się o zdrowie
Niemal wszyscy namawiają do kwarantanny, a my mamy próby przed premierą. Boimy się - piszą do "Wyborczej" muzycy z Opery Nova. Dyrektor Maciej Figas chciał, żeby jego zespół był gotowy z premierą do Bydgoskiego Festiwalu Operowego.
Za ponad miesiąc - 25 kwietnia - w Operze Nova powinien rozpocząć się 27. Bydgoski Festiwal Operowy. To jedno z największych wydarzeń operowych w Europie i oczko w głowie dyrektora bydgoskiej sceny muzycznej Macieja Figasa, który festiwal stworzył i organizuje od początku. Razem ze swoim zespołem przygotowuje na otwarcie festiwalu musical "Bulwar Zachodzącego Słońca".
Muzycy boją się koronawirusa
- My rozumiemy, że premiera "Bulwaru" na Bydgoskim Festiwalu Operowym to prestiżowe wydarzenie, ale boimy się o swoje zdrowie - piszą do "Wyborczej" muzycy. - Wiemy też, że przekładanie czegokolwiek będzie generowało wielkie straty, ale są sprawy ważne i ważniejsze. W próbach uczestniczy wiele osób, które chuchają i są blisko siebie. To niebezpieczne.
W ubiegłą środę (11 marca) wicepremier Piotr Gliński poinformował o zawieszeniu funkcjonowania instytucji kultury - teatrów, oper, filharmonii, galerii i kin. Zamknięcie instytucji nie oznacza jednak, że ich pracownicy nie pracują. W rozporządzeniu nie ma mowy o zawieszeniu prób.
- Odwołaliśmy wszystkie próby poza tą do musicalu - mówi nam dyrektor Figas. - Próbujemy w naprawdę małych grupach z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Nie spotkaliśmy się dotąd w gronie większym niż 20 osób. To były próby po 18, 16, 10 osób. Nasi soliści przebywają w hotelach, a potem tylko transportują się do opery.
Dodaje, że do tej pory nikt - poza jedną solistką znajdującą się w grupie szczególnego ryzyka - nie zgłaszał mu swoich obaw. - Zdaję sobie sprawę, że jest coraz większy niepokój wśród ludzi. Wszyscy czujemy presję. W najbliższych dniach zadecyduję, co z dalszymi próbami - mówi "Wyborczej" dyrektor Opery Nova.