Artykuły

Teatr Mały "Samson"

Komedja w 4 aktach Hen. Bernsteina.

Przed paru miesięcami widziałem ten utwór w Paryżu i idąc do teatru Małego byłem przygotowany ujrzeć dobrze mi znajomą sztukę, w intepretacji naszych artystów. Boże, co za naiwność! Zaraz po pierwszym akcie kupiłem afisz, chcąc się naocznie przekonać, że nie ulegam halucynacji i że to rzeczywiście jest ów "Samson", którego widziałem w "Gymnase".

Sama sztuka wprawdzie nie świetna, ale oryginalna w pomyśle i efektownie zbudowana, jest jedną z tych, które po umiejętnem skreśleniu przydługich i powtarzających się w treści djalogów i przy dobrej grze aktorów, zyskuje sobie na pewien czas sympatję publiczności. Niestety, ani jednemu z tych warunków nie stało się zadość. Oprócz powierzchownego opracowania ról, co od pewnego czasu stało się chroniczną chorobą panów artystów teatru Małego, znać było także gorączkowy pośpiech reżyserji w przygotowaniu sztuki. W ogóle całe przedstawienie robiło wrażenie próby jeneralnej. Mieszano sytuacje, co chwila gubiono się w tempie, a i różne niespodzianki natury zewnętrznej jak: nie przygotowanie potrzebnych rekwizytów, głośne syczenie sztucznego słońca i t. d. nie pomagały i tak już stremowanym artystom do opanowania sytuacji. Jeden p. Neubelt ani na chwilę nie zachwiał się, konsekwentnie a dyskretnie podkreślając typ starego, zdziecinniałego arystokraty. (Margrabia d'Andeline). P. Staszkowski (Brachart, rola tytułowa) robił nadludzkie wysiłki, chcąc do końca utrzymać się w doskonale pomyślanej kreacji dorobkiewicza miljonera, człowieka o żelaznej wytrwałości i nieugiętej woli; ale i on w końcu wypadł z tonu. Wreszcie p. Dunin i p. Noskowski odegrali swe role zimno, ale poprawnie.

Fabuła komedji jest bardzo podobna do znanej sztuki Ohnet'a "Właściciel Kuźnic". Właścicielka starego szlacheckiego nazwiska, ale bez pieniędzy, sprzedaje się parwenjuszowi, posiadającemu kolosalny majątek. Nie kocha go, pogardza nim, a więc go zdradza. Jest to, co prawda, nie bardzo piękne, ale aktualne. Nie pomagają ni słowa, ni czyny na prawdę rozkochanego małżonka. Anna jest niewzruszona. Nic nie jest w stanie obudzić iskierki uczucia w sercu, przepojonem uprzedzeniem do niskiego pochodzenia człowieka, z którym połączona jest dozgonnym węzłem.

Dopiero, kiedy Brachart, mszcząc się na swoim rywalu, rujnuje go poświęceniem całej swej kolosalnej fortuny dla wywołania na giełdzie sztucznej zniżki akcji, zdobywa serce Anny, oczarowanej bezprzykładnem poświęceniem, a może wspaniałym giestem swego małżonka.

Bernstein znany jest z umiejętnego wyzyskiwania wszelakich efektów scenicznych i utrzymywania widza w ciągłem napięciu. I w tej sztuce starał się wytwarzaniem sztucznych sytuacyj pokryć niektóre błędy, ale rozwlekłość akcji i słaba gra artystów spowiła wszystko tak dokładnie w mgliste obsłonki nudy, że widzowie, zamiast rozkosznych dreszczyków podniecenia, od czuwali ogromną chęć ziewania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji