Artykuły

W kręgu małych społeczności

W niedzielę, 8 marca kończą się pokazy IV Teatroteki Fest. "Nowe kadry teatru". O ostatnich spektaklach pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.

Trzy konkursowe premiery, które prezentowane są ostatniego dnia IV edycji Teatroteki Fest opowiadają o regułach rządzących małymi społecznościami: królewskim dworem, kibolskimi grupami czy rodziną. Sporo w nich namysłu nad negatywnymi emocjami, a także irracjonalnością i anachronizmem bezsensownie kultywowanych tradycji.

Uważaj o czym marzysz... bo się spełni!

Jedną z najlepszych realizacji tej edycji festiwalu (zwłaszcza jeśli chodzi o fantazyjną oprawę plastyczną) jest "Królewna Logorea i Niedźwiedź" Marii Wojtyszko w reżyserii Justyny Łagowskiej. Dramat opowiada o odpowiedzialności za wypowiadane słowa, jednak przede wszystkim kreśli wnikliwe studium przeżywania trudnych emocji (zazdrości, smutku, lęku czy samotności) i wskazuje, że na naprawę błędów nigdy nie jest za późno. To zabawna, ale i mądra opowieść o tym, dlaczego warto otwarcie mówić o swoich potrzebach.

Królewna Logorea (świetna, swobodna i naturalna Monika Frajczyk) jest jedynym dzieckiem Królowej Biżuterii (Dorota Landowska) i Króla Honorariusza (Tomasz Schimscheiner). Dziewczynka widząc, że rodzice nie lubią powierzonych im funkcji (ona woli beztroską jazdę na wrotkach, on - piec ciasteczka, a wspólnie lubią żartować: "Pokrólujemy troszeczkę?"), sugeruje im przejście na zasłużoną emeryturę. Na przeszkodzie stoi brak następcy - tylko chłopiec mógłby odziedziczyć koronę. Dziewczynka uważa, że jest wystarczająco mądra i odpowiedzialna, aby zasłużyć na to stanowisko, dlatego nie potrafi poradzić sobie z wykluczeniem z kolejki do tronu. Zazdrości przyszłemu bratu i dlatego przy pomocy czarów Bezkantego Dila (Robert Roth) miesza rodzicom szyki. W wyniku rzuconej przez nią straszliwej klątwy, matka rodzi Niedźwiedzia (Piotr Polak)! Skoro królestwem nie może rządzić dziewczynka - tym bardziej nie będzie mogło zwierzę, które trafi do lochu. Krzywda, która spotkała zaczarowanego brata, stanie się przyczynkiem inicjującym stopniową przemianę Logorei. Obok magii pojawią się przygody, które zrewolucjonizują anachroniczne królestwo.

Justyna Łagowska przekształca konwencję tradycyjnej bajki, nadając jej współczesną formę. Ceniona scenografka (wraz z Natalią Horak) bawi się przedstawieniami dworu: ogromem marmurowych przestrzeni, sterylnością bieli czy symbolami władzy (kostiumy: Julia Kosmynka, charakteryzacja: Milena Jura i Ewa Wiączek). Lochy sytuuje w blaszaku przesiąkniętym wilgocią, a z lombardu czyni smutny składzik niepotrzebnych przedmiotów. Scenograficzne doświadczenie reżyserki widać także w doskonałej umiejętności tworzenia odrębnych światów przy pomocy ledwie kilku elementów, którym nie brakuje wysmakowania czy inwencji (jak w przypadku wiśniowego drzewka zbudowanego przy wykorzystaniu kontrastów - martwy, niemal pozbawiony kory pień i niespotykane bogactwo bladoróżowych kwiatów przypomina osobliwy parasol, obok którego niespodziewanie lokuje doniczki z prawdziwymi roślinkami!). Podobną uważność cechuje operowanie barwą i światłem.

Równie intrygująca jest forma spektaklu - niekiedy przypomina musical (sceny z udziałem śpiewającej i tańczącej Szlagiery Stromby - Bartosz Porczyk; choreografia: Maćko Prusak), innym razem czerpie inspiracje z filmów akcji (kilkakrotnie zainscenizowane zwolnione tempo podczas walk). Ciekawymi elementami zaburzającymi ciągłość wydarzeń i realizm podszyty bajkowością są niepokojące sceny z udziałem Gwiżdżącego Szczura (Maćko Prusak) - fantazyjnie poruszającego się szpiega służącego Markizie Niecnocie van Fatal (ekspresyjna Marta Ścisłowicz). Sukces dopełniają zdjęcia (Wojciech Suleżycki), a zwłaszcza montaż (Maciej Szydłowski PSM): pomysłowy (to choćby dialogujące dwa, synchronicznie ukazane kadry czy zabawne drobiazgi - takie jak zapętlenie sceny, w której Królewna nomen omen zapętla włosy) i umiejętnie obrazem oddający stany emocjonalne głównej bohaterki. Ważnym elementem budującym dramaturgię jest eklektyczna muzyka (Dawid Rudnicki) - najczęściej to pojedyncze, sugestywne dźwięki, rzadziej melodie. "Królewna Logorea i Niedźwiedź" to także wyjątkowe bogactwo świetnych kreacji aktorskich, stworzonych przez wspomnianych: Frajczyk, Porczyka, Ścisłowicz czy Sonię Roszczuk jako Hrabinę Melancholię.

Co nas łączy, co nas dzieli

Równie nowoczesne odczytanie przyniosła realizacja "Dziób w dziób" wyreżyserowana przez Magdalenę Małecką-Wippich. Scenariusz Maliny Prześlugi to opowieść o bezsensie zasad, które organizują działania zamkniętych grup; to też refleksja o błędnie pojmowanym honorze i bohaterstwie. Przy pomocy symboliki odnoszącej się do świata zwierząt autorka ukazuje irracjonalność wynikającą z nietolerancji, głosząc pochwałę ponadgatunkowej otwartości.

Opowieść o Mocarnej Bandzie Gołębi została przedstawiona przy pomocy stylistyki blokersów, kiboli (zwłaszcza w scenie czerpiącej ze stadionowych przyśpiewek) czy osiedlowym chuliganom. Mariola (Karolina Bacia), Zbigniew (Marcin Bubółka), Heniek (Piotr Piksa) i Stefan (Marcin Stępniak) nie przypominają konwencjonalnie wyobrażonych ptaków. Noszą szare bezrękawniki, dresowe spodnie, na szyjach widać grube łańcuchy (kostiumy: Marta Kodeniec), a na dłoniach - sygnety, symbole przynależności do bandy. Pozostałością po zwierzęcym rodowodzie są wytatuowane piórka (charakteryzacja: Milena Jura, Ewa Wiączek). Poruszają się w sposób nonszalancki, inspirowany ekspresją hip-hopowców (choreografia: Alisa Makarenko), a życiowe dewizy, przepełnione ptasimi neologizmami (choćby: wyćwirtalaj, fruw stąd!), chętnie wygłaszają przy pomocy rapu (muzyka: Marcin Albert Steczkowski, Marcin Wippich). Codzienność upływa im na poszukiwaniu okruszków, grze w koszykówkę oraz na "obsryndolowaniu", czyli malowaniu graffiti na murach (scenografia: Anna Adamek).

Problem pojawi się, gdy z okolicy zniknie ich kompan Gołąb Janusz (Paweł Paprocki), a zwłaszcza wtedy, gdy pojawi się obcy - mierzący się traumą odtrącenia Wróbel Przemek (Filip Orliński). Symbolicznie naznaczona (okulary, koszula w kratę, zgrzebny wełniany sweter) przynależność do gatunku położonego niżej w hierarchii, staje się problemem dla ptaków głoszących hasła: "Rządzą gołębie, tylko gołębie, zawsze gołębie". Jednak to właśnie ten niepozorny ptaszek wykaże się sprytem i nie przestraszy się Kotki Dolores (ekspansywna Marta Malikowska). Ochraniając Gołębie przed zemstą i wyniszczającą wojną, nauczy ich współpracy i tolerancji. W końcu "ptak to ptak", dlatego nowym hasłem będzie inkluzywne zawołanie: "dziób w dziób" albo "ptaki razem". Wymowna to konstatacja wobec współczesnych problemów społecznych, których źródłem są absurdalne podziały.

Ciekawym elementem realizacji są grafiki, które ujmują postaci po raz pierwszy pojawiające się na ekranie w fantazyjne, czarno-białe obrazy, akcentujące filmowy żywioł. To stop-klatki znane z kina, które zaburzają ciągłość akcji. Linearność zakłócają także rapowane sceny, w których zdjęcia (Wojciech Suleżycki) oraz dynamiczny montaż (Jakub Motylewski PSM) są wyraźnie inspirowane teledyskami.

"Słowa, których nie ma"

Zupełnie inne wrażenia przynosi inscenizacja Tatjany Logojdy mierzącej się z groteskowym dramatem rodzinnym autorstwa Maliny Prześlugi. Pozornie jest to opowieść o typowej, wielopokoleniowej rodzinie, którą tworzą: Mama (Anna Buczek), Tata (Robert Zawadzki), Córka (Katarzyna Ucherska), Syn (Vova Makowskyi), Babcia (Izabela Olejnik) i Pies. Postaci zredukowane do funkcji rodzinnej spełniają domowe rytuały - w odświętnych strojach ustawią krzesła wokół stołu, ustroją choinkę (scenografia i kostiumy: Zofia Lubińska), podzielą się prezentami, przygotują pierniczki, obejrzą film "Kevin sam w domu", a nawet ugoszczą niespodziewanego Gościa (Janusz Chabior).

Gdyby spróbować odtworzyć tę realizację bez dźwięku, można byłoby stwierdzić, że mamy do czynienia wręcz z modelowym schematem wigilijnego wieczoru, charakterystycznym dla ludzi żyjących "na dowolnym miejscu mapy w uniwersalnym kraju, który graniczy z lewej strony z krajami bogatszymi i lepszymi, z prawej strony z krajami biedniejszymi i głupszymi, a u góry jest woda". Na poziomie fonicznym niewiele się bowiem dzieje: niekiedy słychać Psa (głos: Wojciech Medyński), rzadko pojawi się ilustracyjna muzyka (Emil Chorążkiewicz). Czasem przekonanie o harmonijnym przebiegu rodzinnego spotkania zaburzałyby nie tylko końcowe sceny (śmierć Babci i sprzedaż domu), ale też nietypowe zdjęcia (Sebastian Molski) i montaż (Maciej Szydłowski PSM) akcentujące perspektywę żabią, charakteryzującą ogląd Psa. Będą to też fragmenty, w których dostrzeżemy trudne emocje (płacz i furię wyrażaną poprzez rozbijanie butelek o ścianę) albo nietypowe zachowania (jak przytulanie się do sztucznej ryby), które zaburzają ciągłość spotkania.

Jednak pełen obraz dałaby dopiero możliwość podsłuchania rodziny, dramat Maliny Prześlugi rozgrywa się bowiem przede wszystkim w języku. Do głosu doszłyby dojmujące poczucie braku sensu i hipokryzja, które przenikają rodzinę odtwarzającą doroczny rytuał. Usłyszelibyśmy mnożące się oskarżenia, pretensje, a także głęboko skrywane poczucie krzywdy i samotności, które postaci wygłaszają do samych siebie. Telewizyjna realizacja pozwala dostrzec jak specyficzny jest, świetnie znany z wielu przedstawień ten teatralny język, który nie popycha akcji do przodu, ani służy komunikacji. "Pustostan" to modelowy przykład dramatu o rozpadzie języka, a realizacja Tatjany Logojdy udowadnia, że z całą mocą może wybrzmieć tylko na teatralnej scenie.

***

IV Teatroteka Fest. "Nowe kadry teatru", 6-8 marca 2020, Warszawa

Wiktoria Formella - absolwentka teatrologii o specjalności dramaturgiczno-krytycznej oraz zarządzania kulturą na Uniwersytecie Gdańskim. Publikowała w "Kwartalniku Artystycznym Bliza" oraz "Fragile. Piśmie Kulturalnym".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji