Artykuły

Warto pokochać babcię z kosmosu

"Kosmici" Marii Wojtyszko w reż. Jakuba Krofty w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

W Teatrze Miniatura nieoczekiwanie zjawili się goście z kosmosu, ku wielkiej radości dzieci i dorosłych, a to za sprawą sztuki Marii Wojtyszko "Kosmici".

Autorka miała oryginalny pomysł, aby na naszą planetę spojrzeć nie z perspektywy ludzi, ale innych inteligentnych istot, które być może żyją we Wszechświecie. Razem z bohaterami sztuki wyruszamy w podróż na nieco zdezelowanym wycieczkowym promie kosmicznym, aby odwiedzić odległe galaktyki, w tym tajemniczą planetę Gomon.

Bez trzymanki

Wita nas szalony android Boul (w tej roli absolutnie rewelacyjny Wojciech Stachura). Każe nam zapiąć pasy, pokazuje gdzie są wyjścia awaryjne i zaczyna się lot... bez trzymania.

Statkiem dowodzi optymistycznie nastawiona do wszystkiego mama Pia (Zofia Bartos), zasadnicza córka Heiki (Marta Franciszkiewicz gościnnie), marudna babcia (Hanna Miśkiewicz), zrzędliwy Memita (Jacek Gierczak) i tajemniczy Fermitanin Kuku (Jacek Majok).

Falujący android

Tekst jest mądry i dowcipny, gra aktorów znakomita, zachwyca też scenografia Matyldy Kotlińskiej. Dawno nie widziałam tak pomysłowych kostiumów, zwłaszcza urzekł mnie falujący strój androida oraz niebieski kostium wielorękiej Pia. Matylda Kotlińska miała arcytrudne zadanie, musiała sprawić, żebyśmy mieli wrażenie, że znajdujemy się na prawdziwym promie kosmicznym i udało się jej.

Za sterami pani kapitan

Wierzymy, że lecimy w kosmos, kiedy w kokpicie za sterami zasiada pani kapitan. Oglądamy gwiazdy za szybą. Poruszające wrażenie robi widok naszej planety po katastrofie ekologicznej. Niestety, na promie wciąż się coś psuje, pasażerowie narzekają, na dodatek umiera Babcia. Pilnie potrzebne jest nowe ciało, aby za pomocą transformatora świadomości mogła w nim zamieszkać.

Katastrofa

Nieoczekiwanie, w wyniku zderzenia promu z innym pojazdem, na pokładzie pojawiają się inteligentne formy życia, czyli mieszkańcy Ziemi, jest z nimi Świnia (kapitalny Jakub Ehrlich) i Kura Szekspir. Kapitalne są dialogi ze świnią. Bowiem dzięki autotłumaczowi wszyscy mogą się porozumieć. Okazuje się, że są pewne podobieństwa między gośćmi a obsługą promu, ale też zaskakujące różnice - na przykład w sposobie rozmnażania. Zaskoczona Pia dowiaduję się, że wystarczą do tego zaledwie dwie osoby. Temperatura wzrasta, ba rodzi się nawet gorące uczucie między Babcią a jednym z przybyszy, postanawiają zostać parą. To jedna z zabawniejszych scen.

Reżyser Jakub Krofta miał wiele zaskakujących, arcydowcipnych pomysłów. Sprawnie poprowadził aktorów. Każda z postaci jest wyrazista i intrygująca. Akcja toczy się w znakomitym tempie, nie pozwalając widzom na chwilę oddechu.

Golem do magazynu

Ale zastanawiam się, czy konieczna była scena z Golemem i lalkami? Nie jestem przekonana. Miałam też wrażenie, że pod koniec napięcie jakby zmalało, a tekst jest nieco przegadany, ale być może nie mam racji. Ciekawe, kto bawił się lepiej wydaje mi się, że dorośli. Momentami miałam wrażenie, że jest to kabaret. Dowcip gonił dowcip. Dzieci mogą nie zrozumieć wszystkiego, ale na pewno magia tego teatru, uroda scenografii zachwyci.

Nie ma tu moralizatorstwa, pouczania, ale jednak ten zwariowany, barwny i dowcipny spektakl zawiera mądry i zrozumiały dla dzieci przekaz: każdy z was może mieć wpływ na losy naszej planety, jeśli chce aby przetrwała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji