Artykuły

Operowa pierwsza liga

- W każdej operze najważniejsze są uczucia, emocje. "Paria" zawiera w sobie chyba wszystkie tematy charakterystyczne dla Moniuszki i bliskie też nam, współczesnym: niesprawiedliwość społeczną, biedę, dyskryminację, wykluczenie - mówi Renata Borowska-Juszczyńska, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Zakończył się Rok Stanisława Moniuszki i chyba można powiedzieć, że patron Teatru Wielkiego w Poznaniu został wspaniale uhonorowany. Niedawno ogłoszono nominacje do prestiżowej nagrody przyznawanej przez środowisko operowe - Opera Awards i aż trzy z nich przypadły naszej operze. W kategorii "odkryte na nowo" zdecydowaliście Państwo zgłosić Moniuszkowską "Parię". Dlaczego? Nie było obawy ryzyka?

- Uważam, że wybraliśmy najlepiej, jak było można. "Paria" jest utworem pięknym, a mało znanym, co jest oczywiście niesprawiedliwe. Ma dobrą, skondensowaną formę, istotny temat - Indie, ustrój kastowy, wykluczenie, ogromna bieda - w reżyserskiej interpretacji Grahama Vicka tematyka jak najbardziej i dziś aktualna. Cieszę się, że udało mi się namówić do wystawiania tej opery tak znakomitych artystów, jak Vick i maestro Gabriel Chmura.

Jak się dociera do takich znakomitości?

- Z Grahamem Vickiem pracowałam w jury European Opera-directing Prize. Poznaliśmy się bliżej, połączyła nas wspólna wizja opery i sympatia. Zaufał mi, nabrał pewności, że będzie miał u nas pełną swobodę, żeby realizować swój zamysł, że odpowiada nam jego filozofia. Ja też uważam, że nadszedł czas, by poszerzyć grono odbiorców opery, wyjść poza mury szacownych budynków, wyjść do widza, który nigdy tam nie był, i spowodować - różnymi metodami, żeby zachwycił się operą. A więc trzeba wybrać miejsce do konkretnego tytułu i zyskać akceptację lokalnej społeczności - rzecz musi się dziać między ludźmi. W naszej realizacji brało udział 60 wolontariuszy, z którymi bardzo intensywnie pracowaliśmy, by zbudować szkielet spektaklu i uzyskać efekt autentyczności. W każdej operze najważniejsze są uczucia, emocje. "Paria" zawiera w sobie chyba wszystkie tematy charakterystyczne dla Moniuszki i bliskie też nam, współczesnym: niesprawiedliwość społeczną, biedę, dyskryminację, wykluczenie etc.

"Paria" miała kapitalny plakat, a scenerią była Arena. To pierwsza z nominacji. Drugą uhonorowany został Dariusz Przybylski - jako młody kompozytor, "objawienie".

- Z tą młodością to pewna przesada. Dariusz Przybylski ma już spore doświadczenie i sukcesy, współpracujemy ze sobą od wielu lat. Dostrzeżony i wyróżniony został za "Anhellego". Trzy lata temu zamówiliśmy u niego tę kompozycję i w ten sposób Słowacki pierwszy raz znalazł się w operze! Reżyserowała Łotyszka Margo Zalite. Artyści w dużej mierze razem tworzyli spektakl, co rzadko się zdarza, bo przecież najpierw gotowa jest muzyka, potem powstaje przedstawienie. Ale oni nadawali na wspólnych falach, doskonale się rozumieli, stąd sukces Anhellego.

Trzecia nominacja...

- Tylko częściowo związana jest z naszym teatrem. Otrzymał ją przedstawiony już wcześniej Graham Vick. Do tej nominacji chyba i "Paria" się przyczyniła, choć ten reżyser ma w swym dorobku dziesiątki realizacji w najsłynniejszych operach. Do nas przyjechał z La Scali, wyjechał do Rzymu... Jesteśmy dumni, że z nami pracuje, że wspólnie szukamy dróg rozwoju, staramy się ciągle podnosić poprzeczkę, a że są na ten temat różne opinie, to nas nie dziwi.

A teraz "Straszny dwór" i ogromne zainteresowanie młodych reżyserów tą naszą arcypolską operą. Chyba nie tylko ja się dziwię efektem innego prestiżowego konkursu, European Opera-directing Prize.

- Nie było to łatwe zadanie, ale ja właśnie je wymyśliłam. Zależało mi, żeby odejść od znanych powszechnie dzieł, zabrać się do czegoś zupełnie nowego, nieznanego. Do konkursu przystąpili reżyserzy z różnym doświadczeniem zawodowym: tacy, którzy przez lata asystowali operowym mistrzom, lub początkujący. Wszyscy bez wyjątku musieli poświęcić wiele czasu, by poznać specyfikę Moniuszkowskiego dzieła, zrozumieć libretto, mentalność bohaterów, dowiedzieć się, w jakich historycznych okolicznościach powstawała opera i jakie zadania postawił przed sobą kompozytor.

Konkurs jest prestiżowy, w jury zasiadają uznani międzynarodowi specjaliści.

- Najpierw zapoznają się z nadesłanymi projektami - było ich 66! - oczywiście opatrzonymi tylko hasłami, bez nazwisk, potem dopiero spotykają się z wybraną, najlepszą dziesiątką. I wówczas toczą się długie rozmowy, półfinaliści przedstawiają swoje koncepcje, sposoby realizacji etc. Najciekawsze zaprezentowali reżyserzy z Tajwanu, Kazachstanu, Rosji, czworo z Włoch, dwoje z Wielkiej Brytanii. Do finału zakwalifikowała się trójka artystów: dwie Włoszki i Rosjanin.

A zwyciężyła Ilaria Lanziano. Czym zachwyciła jury?

- Spotkaliśmy niezwykłą, bardzo oryginalną osobowość. "Straszny dwór" odczytała przez pryzmat młodej kobiety. Dostrzegła w naszej operze opowieść o kobietach, które stawiają na swoją inteligencję i niezależność, starają się zrozumieć świat...

...mężczyzn?

- Nie, świat w ogóle. Mają świadomość, że aby świat przetrwał, musimy wiązać się w pary, rodzić dzieci, pielęgnować tradycję i wartości. To bardzo uproszczony opis, niektórzy dopatrzą się tu może feministycznych treści. Ale tak nie jest, choć przyznaję, z tego opisu może to i tak wygląda. Jest natomiast w projekcie Ilarii wszystko, co w "Strasznym dworze" - a więc odwieczny konflikt, spór między pokoleniami. Bunt młodych, który kształtuje ich charakter, i przeniesienie, utrwalanie tradycji przez starsze pokolenie. W te uniwersalne wartości dopiero wbudowana zostaje przez reżyserkę nasza polska historia i mentalność.

Brzmi to niezwykle ciekawie i zaskakująco...

- Zwyciężczyni konkursu zaskoczyła nas wszystkich. Nie tylko tą koncepcją, ale i opanowaniem pamięciowym każdej roli i łatwością, z jaką posługiwała się reżyserskimi narzędziami. Zaprezentowała świetny warsztat, dobrze poradziła sobie w pracy ze śpiewakami. Jest gotowa do rozmowy z publicznością na temat polskiej historii czy narodowych cech. Wykazała się znajomością polskiej sztuki - jako ciekawostkę podam, że w jej koncepcji znalazł się wątek Katarzyny Kobro...

Słowem - czeka nas bardzo ciekawe przedstawienie!?

- Z pewnością zaskakujące i współczesne! Zrozumiałe dla obcokrajowców. Jeśli można w taki sposób przedstawić "Rycerskość wieśniaczą", czemu nie można zrobić tego ze "Strasznym dworem"? Trzeba zaufać artystom, ich wyobraźni, otworzyć się na nowe, nie bać się! Chociaż uważam się za osobę sprzyjającą nowym trendom w inscenizacji sztuk teatralnych, to muszę przyznać, że każda z koncepcji przedstawionych w półfinale jednak mnie - i nie tylko mnie - zaskoczyła dobrze pojętą śmiałością i inwencją... Uważam to za dobry sygnał dla przyszłości teatru. A jeśli chodzi o nagrodzoną Ilarię Lanziano, uważam, że konsekwentnie prowadzi narrację, nastawiona jest na ludzi, na ich emocje, nie epatuje skrajnościami, czytelnie interpretuje historię. I takie zdanie mieli o niej inni członkowie jury.

A kiedy będziemy mogli zobaczyć w Teatrze Wielkim w Poznaniu ten nagrodzony "Straszny dwór"? Jesteśmy bardzo ciekawi!

- Już w styczniu przyszłego roku, a więc szybko! Machina poszła w ruch! Teraz zachęcam wszystkich melomanów do głosowania na nominacje, od których zaczęłyśmy naszą rozmowę.

***

Renata Borowska-Juszczyńska - od 2012 r. dyrektor naczelny Teatru Wielkiego im. St. Moniuszki w Poznaniu, a poprzednio zastępca dyrektora ds. artystycznych tej instytucji. Od 2016 roku członek zarządu Stowarzyszenia Opera Europa, zrzeszającego ponad 180 teatrów operowych w Europie. Założyciel i wieloletni prezes zarządu Fundacji Nuova, która zajmowała się organizacją wydarzeń artystycznych m.in. Festiwal Wiosny i Poznań Live. Była wiceprezes Fundacji Festiwalu Teatralnego MALTA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji