Artykuły

Gniot w klubie Inner Spaces

"Ambroży" w reż. Wojciecha Wińskiego w poznańskim Teatrze Usta Usta podczas 14. MFT Malta. Recenzja Leszka Karczewskiego w Gazecie Wyborczej-Poznań.

Udana teatralizacja lochów klubu Inner Spaces, ale przedstawienie - nieudane zupełnie.

Dopóki podążamy stromymi schodami w dół w ceglane kazamaty klubu Inner Spaces, którego barwione reflektorami lochy okazują się laboratorium samotnego szaleńca; dopóki uczony prowadzi nas przez katakumby zamieszkane przez golemy, obok wanien, w których pluskają się mechaniczne kobiety, pośród powykręcanych nagich kadłubków lalek (jedna rączka wystaje z kieszonki na piersi jego kitla) i wzdłuż wszelkich przysłowiowych homunkulusów w doniczkach; dopóki usadzeni w wielkiej krypcie czekamy na rozpoczęcie rytuału stworzenia nowego człowieka; dopóki ten eksperyment - spektakl "Ambroży" Teatru Usta Usta - nie rozpoczyna się, jest interesująco. To udana teatralizacja i tak osobliwego miejsca.

Z chwilą rozpoczęcia przedstawienia czar pryska. Rzecz z formy ludycznej, jaką zawsze jest gabinet osobliwości - zwłaszcza w tak osobliwym miejscu - zmienia się w śmiertelnie poważny gniot. A dystans przynoszący śmiech - ginie. Naukowiec staje się szlachciurą w podomce, żywiącym się czereśniami i pogardą dla swoich podopiecznych. Wychowankowie w bieli - on w trykocie z elastycznych bandaży, ona w tiulowej paczce - wykonują pantomimę miłości i śmierci na prosektoryjnym stole. Torsy manekinów, z których płatami odchodzi farba, z elementów zdobniczych stają się emblematami vanitas. Streszczając: sztuczni ludzie są samotni, łakną miłości i pragną śmierci. Żywi ludzie z widowni, którzy pragną wyjść, nie mogą, ponieważ przejściem wprost przez scenę zdemontowaliby teatralną fikcję.

I może lepiej, że nie wychodzą: w końcu wysiłek wpatrywania się w podobne farmazony zostaje wynagrodzony przez jedną scenę - scenę tresury Ambrożego. Aktor, chwyciwszy jedną ręką zwisającą z góry linę, stąpa dokoła jak koń prowadzony na lonży, coraz szybciej i szybciej. Wreszcie wydłuża krok i unosi się nad kamienną posadzkę. W przytłumionym świetle jego bieg wygląda nadnaturalnie, jak film analizujący ludzki ruch w zwolnionym tempie. W końcu Ambroży biega na ściany.

Ale wybierać się na przedstawienie dla jednej tylko sceny - to chyba lekka przesada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji