Artykuły

Calderon i komentarz współczesnego teatru

Sztuki Calderona mają w historii literatury opinię arcydzieł. Ale życie teatralni tym się różni od historii literatury, że liczy się w nim tylko czas teraźniejszy i dlatego nawet największe arcydzieła sceny, kiedy podnosi się kurtyna, ulegają ciągle nieuchronnej weryfikacji, muszą obyć się bez wstępów znakomitych komentatorów i obronić się same przed konkretną, różnie reagującą widownią. Dlatego też z pewnym sceptycyzmem przyjąłem opinię jednego z naszych najwybitniejszych znawców teatru - Konstantego Puzyny, który pisał: "Życie snem", najwyższe osiągnięcie hiszpańskiego dramatu, dorównuje przecież "Hamletowi" także realizmem, nie tylko wymiatam problematyki...".

Rzeczą może nietaktowną jest porównywanie arcydzieł, myślę jednak, ze w tym wypadku różnice są chyba istotne i znamienne. Szekspir Stworzył teatr o wyjątkowo rozleglej skali wartości, teatr sprawdzający się bodaj przed każdą widownią. Calderon w "Życiu snem" - to dramaturg bardziej specyficzny i bardziej skrajny. Jego teatr - prowokacyjnie bogaty w efekty, kunsztowny i wymyślny stylistycznie, skomplikowany, a nawet nieklarowny w rysunku akcji i postaci, niejednoznaczny w swoich sensach - jest zjawiskiem dość kontrowersyjnym. "Hamleta" można nie tylko oglądać na scenie, można go także i dziś czytać prywatnie i nieobowiązkowo. Lektura "Życia snem" natomiast będzie dla przeciętnego śmiertelnika zadaniem nieporównanie trudniejszym. Sforsowanie labiryntu, jakim jest forma, styl i język tej sztuki, przekazany nam w rzetelnym, ale ciężkim przekładzie Edwarda Boye - to rzecz prawie karkołomna.

Przyznam, że właśnie po tej kłopotliwej lekturze tekstu Calderona byłem szczególnie ciekaw jego teatralnej próby, zwłaszcza realizowanej przez reżysera tej miary, co Krystyna Skuszanka. Sceniczne odkrycie sztuki, którą w ciągu trzystu lat wystawiono w polskim teatrze zaledwie trzy razy, wydawało mi się przedsięwzięciem o tyle ryzykownym, co frapującym i ważkim.

I nie zawiodłem się. Premiera "Życia snem" ha scenie Teatru Polskiego - to przykład spektaklu, z którym się można spierać, ale który zaciekawia oryginalnością koncepcji t precyzyjnym współbrzmieniem wszystkich elementów inscenizacji - interpretacyjnych, wykonawczych, scenograficznych (K. Zachwatowicz) i muzycznych (A. Walaciński).

Czego szukała Krystyna Skuszanka w "Życiu snem"? - chyba przede wszystkim bogatej partytury dla swej wizji teatru poetyckiego. Wizji tym razem bardzo radykalnej i wyostrzonej. Dwór króla Bazylego Jest ukazany w spektaklu w sposób dość przewrotny - w konwencji świadomie unaiwnionej, jakby baśniowej, ale zamkniętej w przejrzysty; ironiczny cudzysłów. W przedstawieniu mamy właściwie dwie warstwy: fabuły i komentarza. Skuszanka traktuje akcję sztuki wyraźnie pretekstowo. Bawi się nią, balansuje, nie ukrywa dystansu. Temu służy przecież koncepcja drugiego planu spektaklu.

Oto pełny sztafaż teatralności rozrzutnie demonstrowany oczom widza, Po to, aby zaczął uczestniczyć w samej misternej grze konwencji, aby poznał smak czystej; wyrafinowanej zabawy Scenicznej. Cały zespół wykonawców aktywnie' towarzyszy dziejącej się akcji sztuki. Jest ona jakby chwilowo, wyeksponowanym fragmentem całości inscenizacji. Aktorzy z drugiego planu akompaniują rozgrywającym się scenom w przenośni i dosłownie, uderzają w gongi punktując pointy, wyznaczając rytm dialogu, przebierają się na oczach widza, szukają rekwizytów, wchodzą w akcję, kreują swoje role, aby zaraz potem wrócić na dawne miejsce i wtopić się znowu w tło.

Skuszanka ze szczególnym upodobaniem i starannością wymodelowała ten drugi plan, czyniąc go plastycznym. wizualnym komponentem przedstawienia, nadając mu walor pantomimicznej ekspresji. Uzyskała w ten sposób osobliwa dwoistość narracji scenicznej. Właśnie dzięki temu powstał spektakl pełen teatralnej urody, ale zbyt autonomiczny w stosunku do sztuki. Kunsztowny komentarz dopisany przez teatr do "Życia snem" - okazał się chyba nie dość funkcjonalny, chwilami zbyt dominował nad tekstem.

Oczywiście współczesne odczytanie dramatu Calderona jest rzeczą wyjątkowo trudną. Naiwne wydają się nam dziś niektóre chwyty czy akcesoria tej sztuki - motyw napoju nasennego, przepowiedni astrologicznej, pościgu dumnej Rozaury za niewiernym Astolfem. Ważne i znaczące jest jednak co innego - sama konstrukcja konfliktu, model kreowanej sytuacji, a więc przede wszystkim watek Zygmunta, skazanego przez ojca na więzienną izolację od świata i nieświadomość swego pochodzenia, tracącego coraz bardziej poczucie granicy miedzy snem a jawą. Postać następcy tronu została zarysowana w sztuce najpełniej i najwszechstronniej. Jest to istotnie studium psychologiczne o wielkiej przenikliwości i niezwietrzałej sile wyrazu. Monologi Zygmunta na temat skrajnie relatywistycznego pojmowania życia wyznaczają krąg intelektualnej problematyki utworu, korespondującej bardzo ściśle z konkluzjami myślowymi XVII-wiecznej filozofii.

Warto w tym kontekście podkreślić jedno, że Calderon ukazując ów niezwykły stan zawieszenia osobowości bohatera między snem a jawą każe mu jednak w końcu dokonać wyboru w świecie rzeczywistym i przyjąć postawę aktywną w imię racji ponadjednostkowych. I w tym momencie na plan pierwszy "Życia snem" wysuwa się wątek intrygującego dramatu politycznego. Rzecz przecież znamienna, te Zygmunt już sprawujący władzę przywróci do łask swych zwyciężonych przeciwników, a wyśle do swej dawnej celi dowódcę pałacowej frondy, która wyniosła go na tron. Ta z pozoru tylko paradoksalna decyzja przypomina nam, że Calderon był nie tylko subtelnie refleksyjnym poeta sceny, ale i trzeźwym znawca problemów władzy, że z godnym uwagi realizmem politycznym rozumiał sekrety sztuki rządzenia.

Wątek losów Zygmunta potraktowała Skuszanka w przedstawieniu z pewnym pietyzmem i powagą. Jego dramat rozgrywa się w tonacji serio. Ale prawie cały otaczający go świat został zanurzony w grotesce, skomentowany z widoczną ironią. Samo to założenie mnie nie razi. Mam Jednak wątpliwości czy niektóre z postaci nie poszły w tym kierunku za daleko. Przypadkiem szczególnie znamiennym będzie tu rola króla Bazylego. Grający ją młody aktor, Józef Skwarek, niewątpliwie potwierdził swe nieprzeciętne zdolności charakterystyczne, giętkość, vis comicę, zbudował jednak postać - w moim odczuciu - zbyt jaskrawię i jednostronnie groteskową, co zaciążyło nie najszczęśliwiej na tonacji wielu scen przedstawienia. Bazyli w ujęciu Skwarka jest chwilami wprost z "Króla Ubu". Wypowiadane przez niego kwestie nabierają czysto parodystycznego charakteru. I w tych momentach tekst Calderona przestaje cokolwiek znaczyć. Ta propozycja interpretacyjna odbija zresztą wyraźnie od reszty ujęć aktorskich przedstawienia.

Spośród wykonawców najbardziej podobał mi się Igor Przegrodzki, skupiony, wyrazisty w rysunku, szlachetny i oszczędny w środkach, bez cienia minoderii kreujący arcytrudną rolę Zygmunta. Mniej przekonywała mnie Anna Lutosławska, jak zwykle, bardzo sprawna aktorsko; ale zbyt ostentacyjnie podkreślająca dystans wobec postaci. Taktownie i z umiarem zagrali swe role: Irena Remiszewska (Estrella), Ferdynand Matysik (Klotald) i Andrzej Hrydzewicz (Astolf). Witold Pyrkosz jako Klaryn - klasyczny Calderonowski wesołek, wydał mi się tym razem nieco uboższy w swej komediowej inwencji.

Przygotowana przez Krystynę Skuszankę inscenizacja "Życia snem" jest może zaskakująco radykalny próbą scenicznej realizacji sztuki Calderona, jest propozycją teatru chcącego operować pewną syntezą środków ekspresji. Jako świadome, śmiałe doświadczenie, spektakl ten liczy się chyba bardziej niż niejedno z przedstawień, które budzi tylko jednoznacznie komplementujące refleksje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji