Artykuły

Pułapka nowoczesności

Modzelewski pokazał, że niebezpieczne jest nie tylko tkwienie w konserwatywnym sposobie myślenia, ale równie szkodliwe może być ślepe podążanie za nowoczesnością - o "Inteligentach" Marka Modzelewskiego w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Małgorzata Pabian z Nowej Siły Krytycznej.

Czy inteligencja to przywilej, czy przekleństwo? Czy bycie przedstawicielem wykształconej i otwartej na nowoczesność klasy społecznej może być sposobem na życie idealne? Czy postępowe poglądy i posiadana wiedza łączą się z mądrością i zaradnością życiową? Na te pytania próbują odpowiedzieć Marek Modzelewski, autor dramatu "Inteligenci", oraz reżyser premiery w Teatrze Śląskim w Katowicach, Robert Talarczyk.

Cztery czarne krzesła, prostokątny stół i czerwona, skórzana kanapa. W tej skromnej przestrzeni zamyka się mieszkanie tytułowych inteligentów. Anka i Szczepan to nowoczesne małżeństwo klasy średniej. Ona jest redaktorką w wydawnictwie, ateistką, wegetarianką i feministką. On to ceniony dziennikarz, który koncentruje się na pracy i zawodowo nigdy nie boi się wyrazić własnego zdania. Para wychowuje dziewięcioletniego Maksa i nastoletniego Łukasza. Anka od lat pozostaje w konflikcie z matką, ale w gorszych chwilach może liczyć na wsparcie siostry - nauczycielki, pseudointeligentki, której czasem brakuje elementarnej wiedzy. Poznajemy ich życie "od kuchni", czyli przy stole, wokół którego toczą się rozmowy.

Z pozoru idealna, postępowa rodzina, ale ten wizerunek ma wiele rys, pojawiają się problemy, których nie rozwiąże ani wiedza, ani liberalny światopogląd. Rodzi się konflikt wartości wyznawanych przez rodziców, dzieci i społeczeństwo. Młodszy syn ma jednak przystąpić do Komunii Świętej, a to z obawy przed ostracyzmem w szkole. Starszy wraca z hucznej imprezy, na której wraz z kolegami znęcał się nad cudzoziemcem z powodu jego pochodzenia. Rozterki inteligenckiej rodziny pokazywane są w barwach komediodramatu, z dozą humoru i absurdu.

Czy spektakl jest tylko prześmiewczą opowieścią o inteligentach, przedstawionych w sposób przerysowany i z przymrużeniem oka? Początek - pełen słownego humoru, niefortunnego zbiegu wydarzeń - mógłby to potwierdzać. To kpina z nauczycielki, która bardziej polega na bożej opiece lub niesprawdzonej wiedzy z internetu niż na faktach i logicznym myśleniu, czy żartobliwe ukazanie redakcji tekstu dziennikarskiego (wytykanie błędów językowych: Mówi się "tę" melisę a nie "tą" melisę). Jednak dalszy rozwój wydarzeń zaprzecza określeniu spektaklu jako lekkiej rozrywki.

Życie rodziny jest w istocie przepełnione goryczą, obciążone błędnymi decyzjami i hipokryzją. Anka jako zwolenniczka wolności i otwartości nie akceptuje poglądów sprzecznych z wyznawanymi, nigdy nie uznaje cudzej racji i pozostaje w konflikcie z rodziną. Szczepan - odważny w wyrażaniu zdania na papierze - w codziennych sytuacjach okazuje się konformistą. Małżeństwo bezstresowym wychowywaniem starszego syna osiąga efekt odwrotny do zamierzonego - potomek wyrasta na nacjonalistę, rasistę i homofoba. Mając zbyt wiele swobody, nie nauczył się szacunku ani tolerancji i na przekór rodzicom związał się ze środowiskiem ksenofobicznej grupy nastolatków. Przemilczany brak wierności małżeńskiej wychodzi na jaw podczas kłótni z synem. Okazuje się, że Anka przed laty zdradzała męża z kobietą, porzucając kilkumiesięcznego Łukasza. Palący marihuanę rodzice nie są dobrym wzorcem dla dzieci, stawiają nade wszystko swobodę zażywania tego, co pomaga sprostać codziennym troskom. Chodząca w bieliźnie po mieszkaniu matka, nie uczy intymności, nie powinna więc mieć do syna pretensji o karygodne zachowanie na imprezie. Inteligencja i postępowość stają się pułapką. Bohaterowie chcąc żyć lepiej niż inni, nie potrafią funkcjonować w rzeczywistości.

Modzelewski pokazał, że niebezpieczne jest nie tylko tkwienie w konserwatywnym sposobie myślenia, ale równie szkodliwe może być ślepe podążanie za nowoczesnością. Może to prowadzić do rozpadu rodziny, degradacji podstawowych wartości, społecznej anarchii.

Najsilniejszym atutem przedstawienia jest pełna ekspresji oraz autentyzmu gra Katarzyny Brzoski. Anka to kwintesencja człowieka skrajnie nowoczesnego i silnie wyróżniającego się w społeczeństwie, pełnego oburzenia wobec wszystkiego, co zaściankowe i konserwatywne. Aktorka niezwykle wiarygodnie przedstawia kobietę, której poglądy uniemożliwiają porozumienie z najbliższymi, jak i osiągnięcie życiowego spokoju. Potęgowana ze sceny na scenę frustracja bohaterki, bezpośredniość w komunikacji z innymi i w wyrażaniu emocji zostały przez aktorkę odegrane perfekcyjnie i bez sztucznego patetyzmu. To postać ludzka, bo pełna słabości. Pozostałe kreacje przy niej bledną, ale jest to z korzyścią dla spektaklu. Zbyt wielu charyzmatycznych bohaterów nie sprzyjałoby tragicznej wymowie przedstawienia.

Chóralna muzyka (Klaudia Rabiega), która stanowi przerywnik pomiędzy scenami, zdaje się nie pasować do komediowych perypetii bohaterów. Dopiero dostrzegając tragizm inteligentów, odczuwa się spójność jej brzmienia z emocjami granymi przez aktorów. Ścieżka dźwiękowa stopniuje napięcie i buduje nastrój spektaklu. Dzięki bliskości widza i aktorów, którą zapewnia Scena Kameralna, łatwiej chłonąć historię rodziny, niemal uczestniczyć w ich rozterkach. Także scenograficzny minimalizm (Małgorzata Bulanda) sprzyja odbiorowi przedstawienia.

---

Małgorzata Pabian - studentka II roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Pisze scenariusze, opowiadania i wiersze. Pracuje w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu w dziale obsługi widowni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji