Artykuły

Jesteśmy po prostu teatrem

- My celowo wyszliśmy na ulicę, robiąc nasz pierwszy spektakl, ponieważ poszukiwaliśmy widza. To był początek lat 90 i wtedy do teatru w Polsce nikt nie chodził. Wtedy u nas wszyscy zajęli się zarabianiem pieniędzy i o teatrze właściwie nikt nie pamiętał. My postanowiliśmy wyjść do tego widza, poszukać go, dać mu szansę na spotkanie - mówi MARTA STRZAŁKO, aktorka Teatru Biuro Podróży w Poznaniu.

Biuro Podróży to poznański teatr alternatywny założony w 1988 roku przez Pawła Szkotaka. Znany przede wszystkim z widowiskowych przedstawień plenerowych. Wszystkie spektakle teatru sq autorskimi pomysłami Szkotaka, który jest scenarzystą i reżyserem, oraz innych członków zespołu. W 1995 roku teatr otrzymał za sztukę "Carmen funebre" pierwszą nagrodę na prestiżowym festiwalu sztuki Fringe w Edynburgu. W 2002 roku Biuro Podróży otrzymało Nagrodę Ministra Kultury i Nagrodę Ministra Spraw Zagranicznych za zasługi dla promocji Polski w świecie.

Poznański Teatr Biuro Podróży wystąpił 7 i 8 lipca z przedstawieniem "Świnio-polis" w ramach letniego festiwalu Watch This Space organizowanego na South Bank. Z aktorką teatru Martą Strzałko [na zdjęciu] rozmawia Michał Szaflarski:

Skąd wzięła się nazwa teatru? Czy już 18 lat temu wiedzieliście, że będziecie tak dużo podróżować?

- Nazwa Teatr Biuro Podróży została wymyślona przez Pawła Szkotaka jakby na przekór rzeczywistości, w której przyszło nam żyć i tworzyć teatr, bo wtedy wszystkie paszporty były na posterunku milicji. Aby je dostać, trzeba było stać dobę pod komisariatem, potem trzeba było stać następną dobę, aby zdobyć wizę. Te trudności się piętrzyły i mało ludzi wyjeżdżało za granicę, a Teatr Biuro Podróży miał oferować podróże mentalne, duchowe, bez paszportów i bez pieniędzy.

A jak sklasyfikować Wasz teatr? Czy to jest teatr alternatywny, plenerowy, eksperymentalny...?

- Powstaliśmy jako teatr alternatywny, czyli taki, który jest w opozycji do teatru repertuarowego i który za swojego mistrza uważał m.in. Jerzego Grotowskiego. Nigdy nie zawężaliśmy się jednak do naśladowania Grotowskiego, była to dla nas raczej pewnego rodzaju artystyczna inspiracja. Tak było przez pierwszych 8 lat istnienia teatru. A potem, kiedy w polskiej kulturze zaczęła się zacierać granica pomiędzy teatrem repertuarowym, zawodowym a teatrem alternatywnym, eksperymentalnym to rozróżnienie straciło jakby sens i przestaliśmy przywiązywać do niego wagę. Jesteśmy po prostu teatrem, mamy w swoim repertuarze spektakle zarówno plenerowe, jak i salowe, aczkolwiek ostatnio więcej mamy spektakli plenerowych.

Przyjechaliście do Londynu z przedstawieniem "Swiniopolis", ale nie jest to wasz

- Tak, "Swiniopolis" to nasz przedostatni projekt. Ostatnią naszą produkcją jest "Makbet", czyli "Kim jest ten człowiek we krwi?", zrobiony w zeszłym roku w ramach projektu "Relocation" w irlandzkim Cork, które było Europejską Stolicą Kultury w 2005 roku.

Skąd czerpiecie pomysły na swoje autorskie spektakle?

- W przypadku "Swiniopolis" zainspirowało nas miejsce. Braliśmy udział w projekcie zorganizowanym przez teatry poznańskie, który się odbywał w Starej Rzeźni. To miejsce, jego klimat i wygląd zainspirowały Pawła Szkotaka, który jest autorem scenariusza i reżyserem, do wymyślenia i opowiedzenia takiej historii o świńskiej kaźni.

Rozmawiamy w Anglii, skojarzenia z Orwellem i "Folwarkiem zwierzęcym" nasuwają się same...

- Jest tam gdzieś w tle echo Orwella i "Folwarku zwierzęcego", ale niemniej jednak jest to opowieść o świńskiej kaźni, o tym, jaki los świnie świniom mogą zgotować. I to oczywiście można przełożyć na relacje międzyludzkie.

"Świniopolis" to przedstawienie o zagładzie, zabijaniu. Wczoraj, kiedy graliście dwa pierwsze przedstawienia, była rocznica zamachów w Londynie. Czy świadomie wybraliście ten temat?

- Rok temu przyjechaliśmy tutaj w sierpniu i graliśmy "Świniopolis" tylko raz. W tym roku National Theatre w Londynie chciał, żebyśmy powtórzyli spektakl i zaprosił nas na cztery przedstawienia. Anglicy wybrali taki termin. Chcieli zaproponować swoim widzom "rozrywkę", ale taką nie do końca beztroską i bezrefleksyjną. Właśnie to, że w świniach następuje to przełamanie i koniec jest tragiczny miało odnosić się do tego, co się stało w tym mieście rok temu i do tej nagłej zmiany w nastrojach społeczeństwa.

Czy różni się odbiór Waszych przedstawień w Polsce od tych granych na przykład w Wielkiej Brytanii i innych krajach?

- To zależy od przedstawienia, bo takim uniwersalnym spektaklem, który miał bardzo podobny odbiór na całym świecie, a graliśmy go w 40 krajach, była "Carmen funebre". I niezależnie od tego czy to była Anglia, Polska, Rosja czy Ameryka Południowa, a nawet Stany, to odbiór był bardzo podobny, ponieważ ten poważny spektakl strasznie mocno oddziałuje na emocje widza. W przypadku "Świniopolis" sprawa jest trochę inna, ponieważ jest to trochę

Nasze spektakle operują prostą metaforą i odnoszą się. do zjawisk, które niestety są doświadczeniem większości narodów, jak np. wojna, dyktatura czy rewolucja.

lżejszy spektakl, nie wpada w taki poważny ton jak "Carmen funebre" i powoduje, że widzowie dobrze się bawią. Niemniej jednak w pewnym momencie atmosfera się zmienia i spektakl nabiera swojego ciężaru. Muszę powiedzieć, że w przypadku tego przedstawienia zdecydowanie różni się odbiór. Myślę, że zależy to od narodowego poczucia humoru.

U nas w kraju ludzie obserwują ten spektakl w takim samym nastroju od początku do końca. W Polsce, która ma skłonności patriotyczno-patetyczne, jest takie oczekiwanie na powagę. Natomiast w Anglii, której poczucie humoru jest znane na całym świecie, jak również na przykład w Czechach, spektakl jest odbierany zupełnie inaczej - z poczuciem humoru, z dystansem, z taką lekkością, tak jak zamierzaliśmy to zrobić.

Gdzie się Warn do tej pory najlepiej grało?

- Bardzo dobrze nam się gra w Anglii, wszystkie nasze spektakle zawsze były tutaj bardzo dobrze przyjmowane. Anglicy są świetną widownią-jest ona skupiona, zastanawia się i ma refleksje - i w czasie spektaklu i po nim. Widzowie tutaj potrafią te sztuki przeżywać, potrafią też się otworzyć i uwolnić swoje emocje. Dobrze nam się też grało w Argentynie, Kolumbii i Meksyku.

Czy zdarzyło Wam się kiedyś, że przekaz Waszego spektaklu nie trafił do widzów?

- Nigdy nie było tak, żeby przekaz nie trafił do widzów, bo to są treści tak uniwersalne i proste, że to jest niemożliwe. Ale zdarzały się spektakle, podczas których widownia była obojętna i takie właśnie odczucie miałam w Australii. Nasze spektakle plenerowe są komunikatywne dla bardzo wielu osób, bo operują prostą metaforą i odnoszą się do zjawisk, które niestety są doświadczeniem większości narodów, jak np. wojna, dyktatura czy rewolucja.

Czy darmowy, plenerowy teatr jest gorszy od tego "prawdziwego" w budynku i z biletami?

- Myślę, że nie. To nie ma znaczenia. To, że jest on darmowy to tylko pomysł ośrodka, który go organizuje. Natomiast myślę, że jest mniej snobistyczny, mniej elitarny, a przez to bliższy życiu i poszukujący trochę innego widza. My celowo wyszliśmy na ulicę, robiąc nasz pierwszy spektakl, ponieważ poszukiwaliśmy widza. To był początek lat 90 i wtedy do teatru w Polsce nikt nie chodził. Wtedy u nas wszyscy zajęli się zarabianiem pieniędzy i o teatrze właściwie nikt nie pamiętał. My postanowiliśmy wyjść do tego widza, poszukać go, dać mu szansę na spotkanie. Okazało się to dobrym krokiem, te spektakle plenerowe są niezwykle wartościowe, ponieważ największe nasze spotkania z widzami, najwspanialsze rozmowy po spektaklu mieliśmy właśnie po naszych przedstawieniach plenerowych.

Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?

- Jeszcze w tym roku będziemy robić projekt polsko-białorusko-ukraiński. Jego tematem będzie Czarnobyl jako metafora losu ludzkiego.

Dziękuję za rozmowę.

"Świniopolis" to ósme plenerowe przedstawienie w dorobku teatru. Opowiada prostą z pozoru historię o świecie świń. Świnki mniejsze, uczniowie, zostają wychowane przez świnki większe, nauczycieli, do życia w posłuszeństwie i pokorze. Prowadzą beztroskie, na pierwszy rzut oka, życie czcząc człowieka - stwórcę ich wspaniałego świata. Kiedy jednak przypadkowo odkrywają, że ich nauczyciele planują rzeź - buntują się. Marzenie o wolności zostaje brutalnie stłumione, a świnki spacyfikowane armatkami wodnymi zostają wywiezione do rzeźni. "Świniopolis" to metafora relacji pomiędzy ludźmi i oskarżenie o hipokryzję i okrucieństwo człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji