Artykuły

Dyrektorski poker w Kaliszu

Dyrektor Robert Czechowski [na zdjęciu], który od 6 lat kieruje Teatrem Bogusławskiego w Kaliszu, ma szczególny talent do komplikowania sobie życia - i przy okazji innym też. A jednocześnie potrafi z każdej, nawet najbardziej zagmatwanej sytuacji wyjść obronną ręką - pisze Bożena Szal-Truszkowska w Ziemi Kaliskiej.

W ostatnich sezonach takie przedziwne sytuacje, egzotyczne konflikty czy absurdalne spory rodziły się wokół kaliskiej sceny jak grzyby po deszczu, mocno ekscytując opinię publiczną. Najnowsza decyzja Czechowskiego, który w samym środku wakacji zdecydował się zwolnić swego zastępcę Mariusza Łubyka, też nie przeszła bez echa. Showman czy kamikadze? Napięcia i konflikty w teatrze - o czym warto pamiętać - są nieodłączną częścią procesu twórczego. Im ambitniejszy zespół, tym ostrzejsza rywalizacja, a często i lepsze efekty artystyczne. Także atmosfera skandalu ma swoje plusy, podbijając falę zainteresowania. Nie wiem, czy dyrektor Czechowski (niezły showman!) świadomie ją podsycał, ale na pewno czynił to nader skutecznie.

Już w pierwszych tygodniach swego urzędowania odwołał premierę sztuki, nad którą zespół pracował kilka miesięcy. Czym mocno podpadł i aktorom i reżyserowi. Dość szybko pozbył się wicedyrektora, którego odziedziczył po swym poprzedniku. Trochę gorzej poszło mu z aktorami, których próbował zwalniać - mimo ochrony prawnej - a potem na długo odsunął od pracy artystycznej. Co z kolei zaowocowało zaostrzeniem stosunków ze związkami zawodowymi i twórczymi. Znacznie skuteczniej załatwiał reżyserów. Jednego z nich brygada antyterrorystyczna usunęła ze sceny w kajdankach, a teatralny spór przeniósł się do sal sądowych. Innego, który zgłaszał roszczenia finansowe, szybko odesłał z kwitkiem. Publiczność prowokował artystycznymi produkcjami, odbiegającymi od tradycyjnych gustów, a także eliminowaniem lżejszych pozycji z repertuaru zarówno kaliskiej sceny jak i dorocznego festiwalu. Jak prawdziwy kamikadze podjął nawet desperacką wojnę z lokalnymi recenzentami.

Wprawdzie od pewnego czasu Czechowski zaczął zmieniać styl. Wpuścił na afisz farsy, komedie i spektakle muzyczne. Poprawił nieco stosunki z zespołem i związkowcami, a nawet z mediami. Ale za to zbulwersował opinię publiczną kontrowersyjną propozycją sprzedaży Domu Aktora.

Idealny zastępca...

Mariusz Łubyk pojawił się w kaliskim teatrze cztery lata temu jako zastępca dyrektora. Początkowo współpraca obu panów zapowiadała się znakomicie. - Znałem tego człowieka od wielu lat - mówi Czechowski - wiedziałem, że mocno chodzi po ziemi. Ponieważ chciałem zajmować się tylko sprawami artystycznymi, on wydawał mi się idealnym zastępcą. Po prostu razem nieźle się uzupełnialiśmy.

Co poróżniło dyrektorów? Na ten temat żaden z nich - przynajmniej na razie - nie chce się wypowiadać. Z teatralnych "przecieków" wynika, że w zespole wyłoniła się grupa oponentów Czechowskiego, która pozyskała sobie przychylność Łubyka, obiecując mu posadę dyrektora naczelnego. Czy człowiek, który "mocno chodzi po ziemi", a nie posiada stosownych kwalifikacji na to stanowisko, zgodziłby się na taki układ? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Czechowski, który - za zgodą władz wojewódzkich - z dniem 27 lipca br. rozwiązał umowę o pracę z Łubykiem, jako główny powód zwolnienia wskazał złe przygotowanie przetargu na prace remontowe i modernizacyjne w Teatrze oraz w Centrum Kultury i Sztuki, które miały być realizowane z funduszy Unii Europejskiej.

Nikt nie chce 7 mln zł!

Unijne środki, przeznaczone m.in. na przebudowę sceny kameralnej, która miała wreszcie otrzymać odpowiednią wentylację, a także stosowne zaplecze (bufet, sanitariaty, szatnie itp.); a poza tym na wymianę foteli w głównym gmachu oraz remont tzw. małej sali w Centrum Kultury - to łącznie prawie 7 mln zł.

Przetarg ogłoszony został w "Biuletynie zamówień publicznych", na stronach internetowych oraz w Radiu Centrum. Trochę trudno w to uwierzyć, ale żadna kaliska firma budowlana nie zainteresowała się tym zadaniem. Wpłynęła tylko jedna oferta z Ostrowa, która okazała się niekompletna.

Mimo to Łubyk skłonny był podpisać z nią umowę, utrzymując, że braki można uzupełnić. Czechowski nie zgodził się na to i poprosił Urząd Marszałkowski o skontrolowanie dokumentów. Kontrola wykazała różne uchybienia, które jeden z panów uważa za drobne, a drugi za poważne...

- Okazało się, że niełatwo jest znaleźć wykonawcę, bo firmy wolą budować niż remontować. A my mieliśmy już zaplanowane terminy wykonania określonych prac - dowodzi Łubyk. - Podpisanie tej umowy - argumentuje Czechowski - groziło cofnięciem funduszy europejskich. Gdyby trzeba było ją zerwać, firma wytoczyłaby nam kosztowny proces sądowy!

Przetarg będzie więc ponownie przygotowany i ogłoszony. Prac zaplanowanych na br. nie da się już wykonać, ale cała dotacja unijna ma szansę być wykorzystana w przyszłym roku. Potwierdza tę opinię także dyrektor Mieczysław Trzęsowski z Centrum Kultury.

Nie chodzi o stołki...

Mariusz Łubyk, który uważa decyzję Czechowskiego za krzywdzącą, już odwołał się do Sądu Pracy: - Naprawdę zależało mi na tym, aby powstała ta scena kameralna. Chodziło o wielką sprawę, a nie o stołki...

W obronę wzięła go natychmiast jedna z lokalnych gazet, która od pewnego czasu ostro atakuje Czechowskiego. Ostatnio zarzuciła mu, że przygotowując w Kaliszu swą pierwszą premierę ("Plumpa, czyś ty zwariowała?"), zakupił dekoracje, kostiumy i rekwizyty od spółki, której sam był założycielem. Zainteresowany nie neguje tego faktu, dowodzi jednak, że "Plumpa" (m.in. dzięki tej transakcji) okazała się wyjątkowo tanim spektaklem i przyniosła teatrowi spory dochód. A jeśli traktować ów niefortunny zakup w kategoriach tzw. przekrętu, to świadczy on raczej o tym, że Czechowski tego akurat robić nie umie. Sprawa jednak trafiła do prokuratury, zainteresował się nią także Urząd Marszałkowski w Poznaniu.

Wobec takich informacji zarządziliśmy ponowną kontrolę w kaliskim teatrze - mówi wicemarszałek Józef Racki. - Jeszcze raz zbadamy dokumenty przetargowe. Środki unijne muszą być prawidłowo wykorzystane. Bez względu na to, czy dyrektorzy utrzymają swoje stanowiska czy też nie, jakie będą kolejne wieści? Z pięknego gmachu teatru nad Prosną nie od dziś dokumenty wyciekają tajemniczymi kanałami. Kto padnie ich ofiarą? Łubyk czy Czechowski - może obaj? Czy władze wojewódzkie w ogóle zdecydują się na taki ruch? Zwłaszcza, że wkrótce rozpoczyna się sezon artystyczny, a za dwa miesiące wybory samorządowe, które mogą zmienić też cały układ władzy w regionie. Dyrektorski poker toczy się nadal - i ma wielu kibiców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji