Artykuły

Agata Puszcz w Londynie

Na zaproszenie Heleny Kaut-Howson wyreżyserowała "Tango" w Londynie. Z Agatą Puszcz rozmawia Ewa Urszula Stepan

Przyjechała na zaproszenie Heleny Kaut-Howson, twórcy i dyrektora artystycznego Sceny Polskiej.UK reżyserować "Tango" Sławomira Mrożka w Londynie. W latach 2005-2010 studiowała na Wydziale Reżyserii Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Jest również absolwentką kursu fabularnego Studia Prób w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy (2010-2011). Reżyserka nagrodzonych spektakli teatralnych oraz jednego w formacie teatru telewizji, przygotowanego w ramach projektu Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych w Warszawie.

Scena Polska.UK działa od 2004 roku Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie. To jedyny polski zespół teatralny w Wielkiej Brytanii, który tworzą zawodowi artyści. Trzon zespołu stanowią byli członkowie Teatru Nowego, prowadzonego w Londynie przez Urszulę Święcicką w latach 1983-1991: Wojtek Piekarski, Konrad Łatacha, Dorota Zięciowska, Joanna Kańska, Janusz Guttner, Renata Chmielewska, Teresa Bogdańska. Z biegiem lat dołączali do nich przybywający z kraju koledzy, między innymi Damian Dutkiewicz, Magda Włodarczyk i Paweł Zdun oraz pianista, kompozytor i aranżer, Daniel Łuszczki. Tworzą teatr z pasji, z umiłowania zawodu, pomimo niedostatecznego zaplecza technicznego w POSK-u i pochłaniającego czas zatrudnienia w nowo nabytych na emigracji zawodach. Po kilku miesiącach prób zespół daje zwykle dwa do czterech spektakli nowego tytułu. Wpływy z biletów oczywiście nie pokrywają kosztów produkcji. Scena Polska.UK ma w repertuarze, oprócz spektakli poetycko-muzycznych i kabaretowych, również teksty z klasyki literatury polskiej (interpretowane często z pozycji emigranta) oraz polskie sztuki współczesne (pobudzające do dyskusji na temat tożsamości i określenia własnej pozycji w nowych warunkach, poza krajem ojczystym).

Po premierze "Tanga", którą widzowie nagrodzili nie tylko brawami, ale i komentarzami na Facebooku podkreślającymi niezwykłą wciąż aktualność dramatu Mrożka, rozmawiam z Agatą Puszcz.

Ewa Stepan: Pani Agato, czy zanim pani przyjechała do Londynu, Scena Polska.UK była pani znana?

Agata Puszcz: Muszę przyznać, że nie. Zadzwoniła do mnie Helena Kaut-Howson, a polecił mnie Maciej Wojtyszko, który był moim profesorem w szkole. Realizowałam właśnie spektakl w ramach projektu "Teatroteka WFDiF", za który dostałam nagrodę w USA ("Cukier Stanik" wg tekstu Zyty Rudzkiej, nagrodzony na 49. WorldFest-Houston), pracowałam w Teatrze Nowym w Łodzi. Byłam dość zajęta. Z działalnością Sceny Polskiej.UK zapoznałam się dopiero po telefonie Heleny.

ES: Pierwsze spotkanie, pierwsze wrażenia po poznaniu aktorów?

AP: Od razu przyjechałam na przesłuchania do "Tanga". Zobaczyłam wtedy pierwszy raz scenę w POSK-u. Z rozmów telefonicznych z Heleną Kaut-Howson wiedziałam, że praca w teatrze polskim Londynie różni się od pracy w Polsce, głównie z uwagi na to, że zaplecze administracyjne i techniczne Sceny Polskiej.UK jest bardzo małe. W głównym składzie zespołu wszyscy aktorzy są profesjonalistami. Jednak nie wszyscy z nich mogli wziąć udział w przedstawieniu. Na przesłuchaniu pojawili się więc też aktorzy po kursach i szkołach prywatnych, którzy brali udział w kilku spektaklach Sceny Polskiej.UK. Helena przygotowała mnie na to, że będzie to dla mnie jakiegoś rodzaju przygoda teatralna i pewnego rodzaju wyzwanie, głównie z uwagi na to, że tutaj niewielka ekipa "stawia" całe spektakle.

ES: Po skompletowaniu zespołu pomyślała pani, że rzeczywiście będzie trudniej?

AP: Przede wszystkim mieliśmy o połowę mniej czasu niż w Polsce na realizację spektaklu. Wszyscy lub prawie wszyscy tutaj pracują poza teatrem. W Polsce rytm pracy w teatrze zawodowym jest określony: próby trwają od 10.00 do 14.00 i od 18.00 do 22.00, a tutaj były możliwe tylko od 18.00. Ludzie przychodzą na próby zmęczeni po całodziennej pracy. Mieliśmy wprawdzie do dyspozycji dwa miesiące, ale w rzeczywistości był to miesiąc, więc łatwo nie było. Doceniam wysiłek całego zespołu. Nie można przecenić ich entuzjazmu, gotowości i chęci grania. Byłam pełna podziwu. Aktorki chodziły na zakupy, przynosiły mi różne propozycje kostiumów. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. W ogóle zetknięcie się z różnymi pokoleniami Polaków na emigracji w Londynie było bardzo ciekawe.

ES: Czy chce pani powiedzieć, że praca z aktorami Sceny Polskiej.UK była wyzwaniem?

AP: Nie tyle wyzwaniem, ile bardzo wartościową przygodą. Nie jestem pedagogiem, nie uczę w szkole teatralnej, a tutaj czasami musiałam nim być. Co prawda zdobyłam takie doświadczenie, pracując nad dyplomami w szkole Machulskich, co przydało mi się w pracy tutaj. Dowiedziałam się też sporo o sobie jako o reżyserce. Każde spotkanie z aktorami jest inne. Tutaj spotkałam aktorów sporo starszych ode mnie, jak Janusz Guttner, który jest w Londynie ponad 50 lat. Pracował sporo w Polsce, w teatrze i w filmie, potem tutaj w teatrze na emigracji, ale z teatrem w Polsce nie miał kontaktów od wielu lat. Myślę, że nasze spotkanie było ciekawe tak dla mnie, jak i dla aktorów.

ES: Lubi Pani Mrożka?

AP: Bardzo lubię Mrożka, to poczucie absurdu, groteskowy humor, sposób konstrukcji dramatu, ile tam się mieści, ile tam jest poziomów! Trochę się obawiałam, czy się nie zestarzał. Ale uspokoiły mnie reakcje publiczności, młodzieży. Przekonałam się, że temat jest ciągle aktualny. Ludzie o różnych poglądach znajdują w spektaklu jakiegoś Edka, który jest zagrożeniem. Starałam się popchnąć jego interpretację w kierunku nacjonalisty, czyli zjawiska, które jest teraz zagrożeniem dla Europy. To jest ta siła, która wdarła się na salony.

ES: Edek chyba zawsze taki był. On się zawsze rozpycha. Czy nie myśli pani, że po prostu dziś takich Edków jest więcej?

AP: Tak, z pewnością. Każde społeczeństwo ma Edka swoich czasów. A ci, którzy mogliby mu się sprzeciwić, nie robią tego. Boją się.

ES: Jak odebrała pani reakcje publiczności? Czy widzi pani jakieś różnice pomiędzy publicznością w Polsce i tutaj, w Londynie?

AP: Zdziwiło mnie, że odbiór tej sztuki był taki żywy. Obawiałam się, jak młodzież, szczególnie ta urodzona tutaj, odbierze ten klasyczny dramat. Wątpiłam, czy młodzi ludzie, którzy porozumiewają się ze sobą głównie w języku angielskim, zrozumieją ten spektakl, zwłaszcza że jest tam sporo trudnych, trochę już nieobecnych w codziennej polszczyźnie słów. Tymczasem oglądali z zainteresowaniem do końca. Myślę, że jeśli nawet nie zrozumieli poszczególnych zwrotów, to cała fabuła i opowieść była dla nich zrozumiała. Cieszyły mnie żywe reakcje publiczności.

ES: Chciałaby pani przyjechać ponownie i powtórzyć to doświadczenie?

AP: Nie było na razie takich rozmów. Nie mówię nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji