Artykuły

Kraków. Spór o tłumaczenie wykorzystane w spektaklu w Teatrze Bagatela

- Dyrekcja teatru Bagatela wykorzystała fragmenty mojego tłumaczenia. Nie zapłaciła za nie i odmawia umieszczenia mojego nazwiska w materiałach promujących spektakl - twierdzi Marta Eloy Cichocka, poetka i iberystka. Renata Derejczyk, kierująca Bagatelą: - Fragmenty tłumaczenia pani Cichockiej zostały użyte przez reżysera, bez wiedzy i zgody teatru.

Ta historia swój początek ma we wrześniu tego roku. Dyrektor Bagateli Jacek Schoen chciał, by na obchody 100-lecia instytucji aktorzy zagrali dla krakowian coś specjalnego. Padło na "Życie jest snem" - jeden z najwybitniejszych dramatów Pedra Calderona de la Barki, którego na polskich deskach teatralnych wystawiał m.in. Jerzy Jarocki czy Ludwik Rene (główną rolę, Segismunda, grał wtedy Gustaw Holoubek).

Dla Bagateli spektakl zrealizował pochodzący z Litwy reżyser Gintaras Varnas, a scenariusz miał zostać oparty na przekładzie Jarosława Marka Rymkiewicza. Twórcy brali pod uwagę także bardziej liryczne tłumaczenie iberystki i poetki Marty Eloy Cichockiej, ale po przesłaniu przez nią tekstu w styczniu (na dziewięć miesięcy przed premierą) teatr podziękował jej i nigdy do rozmów o wykorzystaniu jej pracy w spektaklu nie wrócił. Tym większe było zdziwienie tłumaczki, kiedy podczas premiery spektaklu usłyszała, że bohaterowie w kilku momentach mówią jej przekładem.

Tłumacze równi i równiejsi

- Myślałam, że spadnę z krzesła. Cały monolog głównego bohatera w II akcie [to najważniejszy element spektaklu - przyp. red.] plus kilka drobiazgów to był mój przekład! Byłoby mi bardzo przyjemnie, gdyby nie pewien nieprzyjemny detal: wykorzystanie fragmentów mojego tekstu odbyło się bez mojej wiedzy i zgody. Teatr nie podpisał ze mną umowy, nie zapłacił mi, a mojego nazwiska zabrakło w programie i w opisie spektaklu - wspomina tłumaczka. - Po premierze reżyser przekazał mi, że to teatr zaniedbał kwestię poszanowania moich praw autorskich. Co było powodem? Prawdopodobnie strach przed reakcją J.M. Rymkiewicza, który nie zgodziłby się na wstawki z innego tekstu - dodaje kobieta.

Innego zdania jest Renata Derejczyk, p.o. dyrektora Bagateli. - Fragmenty tłumaczenia pani Cichockiej zostały użyte przez reżysera bez wiedzy i zgody teatru. Reżyser wybrał tłumaczenie J.M. Rymkiewicza. Uczulaliśmy go wtedy, że tłumacz bardzo restrykcyjnie pilnuje praw do swoich tekstów, chroniąc je przed ingerencją reżyserów. I że wybierając tłumaczenie Rymkiewicza, w tekście możliwe będą wyłącznie skróty reżyserskie - twierdzi Derejczyk.

Po awanturze, do jakiej doszło po premierze, dyrekcja zaprosiła tłumaczkę na rozmowę. Sprawę załatwiono polubownie: Cichocka nie otrzyma pieniędzy za przekład, a fragmenty jej tłumaczenia (to kilka procent całego tekstu sztuki) zostaną usunięte ze spektaklu. Do programu miała zaś zostać dołączona wkładka z alternatywnym tekstem monologu głównego bohatera w tłumaczeniu Cichockiej.

"Aby zadośćuczynić tłumaczce za wykorzystanie fragmentów tłumaczenia sztuki Życie jest snem podczas wrześniowych pokazów, Jacek Schoen [dyrektor teatru, obecnie przebywa na urlopie po tym, jak pracownice Bagateli oskarżyły go o molestowanie seksualne i mobbing - przyp. red.] obiecał pani Cichockiej pracę przy nowym spektaklu realizowanym przez teatr - uwspółcześnionej, osadzonej w dzisiejszych realiach Yermie Federica Garcii Lorki. Teatr Bagatela zobowiązał się przygotować spektakl na podstawie tłumaczenia pani Marty Eloy Cichockiej w 2020 r." - pisze w przesłanym do mnie e-mailu Derejczyk. Złożenie takiej obietnicy potwierdza tłumaczka.

Do prac nad spektaklem dotąd nie doszło. A Cichocka wybrała się na "Życie jest snem" ponownie - kiedy sztuka grana była podczas festiwalu Boska Komedia w połowie grudnia.

- Z monologu Segismunda w moim przekładzie zostało dosłownie kilka wersów, poszatkowanych jak kapusta w bigosie. Zrobiło mi się podwójnie przykro: nie dość, że nikt nie szanuje wspólnych ustaleń, to kompletnie nie szanuje się owoców mojej pracy - tłumaczki, ale również poetki - żali się kobieta. Monolog w jej przekładzie usłyszeli widzowie także podczas gali 100-lecia teatru pod koniec października, już po ustaleniach między tłumaczką a dyrekcją.

Co na to dyrekcja teatru? - Jeszcze w październiku, przed prezentacją spektaklu z okazji 100-lecia teatru, pan Varnas został poproszony o przywrócenie scenariusza do pierwotnej wersji i usunięcie z niego wszystkich fragmentów przekładu pani Cichockiej. Aktorzy uczyli się tych fragmentów od nowa i obecnie grają według imitacji pana Rymkiewicza. Mogło się zdarzyć, że aktor w ferworze działań scenicznych na scenie pomylił się i wypowiedział zdanie ze starej wersji. Trudno mi teraz to ocenić. Teatr wydrukował zakładkę do programu teatralnego z tłumaczeniem głównego monologu Segismunda w tłumaczeniu pani Cichockiej. Program wraz z zakładką widzowie mogą kupić w teatrze. Być może ten egzemplarz, do którego dotarła tłumaczka, był felerny i tej kartki tam zabrakło... Nikogo nie chcemy oszukać, mamy dobre intencje - twierdzi Derejczyk.

Aktorzy wrócą do pierwszego scenariusza?

Marta Eloy Cichocka: - Nie zamierzam już wierzyć w ustne zapewnienia dyrekcji teatru. Wysyłam pismo do ZAiKS i J.M. Rymkiewicza z prośbą o zgodę na moje wstawki w jego tekście, tak by aktorzy mogli grać spektakle zgodnie z pierwotną wersją scenariusza. Jeśli on wyrazi na to zgodę, z chęcią i ja się na to zgodzę. Oczywiście na odpowiednich warunkach - zapowiada tłumaczka. - Nie mam wątpliwości, że gdybym była członkinią ZAiKS, prawnicy nie pozostawiliby tej sytuacji bez echa. A wcześniej dyrekcja nie ośmieliłaby się wykorzystać mojej pracy bez zapłaty - dodaje.

Po telefonie "Wyborczej" stojąca na czele teatru Renata Derejczyk zapewniła Cichocką, że już w styczniu przedstawi jej umowę dotyczącą nowego spektaklu i ustali szczegóły pracy, a w lutym zaprosi na próby wznowieniowe do "Życie jest snem". - Co do kolejnych zmian w scenariuszu i powrotu do pierwotnej wersji spektaklu, trudno mi sobie je wyobrazić - mówi Derejczyk.

Agnieszka Lubomira Piotrowska, tłumaczka literatury rosyjskiej, od kilkunastu lat związana z teatrem, członkini Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, komentuje: - Sytuacja w teatrze Bagatela - choć zdarza się rzadko - doskonale obrazuje, jak często traktuje się tłumacza. Jest on przezroczysty, mniej istotny. Teatrom zdarza się zapomnieć o podpisaniu tłumacza w materiałach promocyjnych albo nie wymienić jego nazwiska na premierze. W przypadku Bagateli mamy do czynienia z czymś znacznie poważniejszym: teatr pracował na tekście, do którego nie miał pełnych praw autorskich. Poszkodowanych jest obydwoje twórców, zarówno Cichocka, jak i Rymkiewicz. W teatrach na całym świecie przygotowuje się scenariusze do spektaklu na podstawie dwóch przekładów, to normalna praktyka. Podstawą jest jednak wcześniejsza zgoda tłumaczy na wykorzystanie ich pracy i podpisanie z nimi umowy. Tutaj tego zabrakło. Trudno upatrywać jednego winowajcę. Najprawdopodobniej zabrakło komunikacji między zespołem a dyrekcją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji