Artykuły

Marcin Bartnikowski: Nocą boimy się bardziej

- W nocnym mieście uaktywnia się to, co ukryte. Nocą boimy się bardziej. To jest pewnie spadek po naszych przodkach, którzy bali się nocnych ataków drapieżników. Tutaj drapieżnikiem jest człowiek dla człowieka, ale także człowiek sam dla siebie - mówi Marcin Bartnikowski o spektaklu "Cafe Panika" w Teatrze Miniatura w Gdańsku, w rozmowie z Przemysławem Guldą w Gazecie Wyborczej-Trójmiasto.

W gdańskim Teatrze Miniatura powstaje nowy spektakl. Lalkowy, ale dla dorosłych. To adaptacja prozy Rolanda Topora, którą przygotowują Marcin Bartnikowski i Marcin Bikowski.

Przemysław Gulda: Co jest dziś najbardziej aktualne w tekście Topora sprzed lat?

Marcin Bartnikowski: Wizja ludzkości pożerającej ze strachu własny ogon. Topor eskaluje w sztuce brzydotę, potworność i brutalność po to, aby łatwiej było nam znieść obrazy znane z codzienności. Niestety w znacznej mierze nie są to tak przesadzone obrazy, jak by mogło się wydawać. Strach przed uchodźcami, oszustwa polityki, niezrozumienie i błędne wykorzystywanie zasad płynących z przesłania religijnego - to wszystko nie zanika mimo upływu czasu. Mamy wrażenie, że powodem tego jest lękowość, obawa, że brak ataku z własnej pozycji poskutkuje atakiem na nasze zasady i nasz sposób życia. Stąd panika występująca w tytule czy też nazwie serii dramatów panicznych Topora.

Co jest w nim najbardziej atrakcyjne dla teatru?

- Wyobraźnia, która nie jest skrępowana realizmem. Topor wykorzystuje elementy surrealizmu i groteski, co daje niezwykle duże pole do popisu w kwestii inscenizacji. To mózg wariata na scenie. Ważny też jest język, bardzo ostry i bezkompromisowy, który pozwala trafnie nazywać współczesność.

Spektakl ma być opowieścią o nocnym mieście. Czym się różni miasto w nocy od miasta w dzień?

- W nocnym mieście uaktywnia się to, co ukryte. Nocą boimy się bardziej. To jest pewnie spadek po naszych przodkach, którzy bali się nocnych ataków drapieżników. Tutaj drapieżnikiem jest człowiek dla człowieka, ale także człowiek sam dla siebie. U Topora tajemnice odsłania także pity w nadmiarze alkohol. Wydaje nam się to spójne z tym, co znamy ze współczesnych realiów. W dzień jesteśmy piękni, błyskotliwi i radośni. Sprzedajemy różne dobra i pozytywną wizję świata. Nocą makijaż się rozmazuje, a smutek rozpuszcza się w kieliszku białego wina.

Jaki jest pomysł inscenizacyjny na gdański spektakl toporowski? Jak będzie wyglądała "Cafe Panika"?

- Będzie to spektakl lalkowy, bardzo plastyczny, oparty na pracy z płaskimi graficznymi formami. Tutaj inspirując się uniwersum grafiki Topora, stworzyliśmy współczesną wizualną interpretację jego miasta wraz z mieszkańcami i ich lękami.

W nocnych kawiarniach ważną rolę odgrywa muzyka. Jakie miejsce w spektaklu będą miały kompozycje Anny Steli?

- Muzyka dodaje innego wymiaru. Ania nie ilustruje, tylko ewokuje transowy rytm tej historii. To jest odrębna płaszczyzna, która dodatkowo spaja wykreowany świat.

***

"Cafe Panika", Roland Topor, adaptacja i dramaturgia: Marcin BartnikowskI, reżyseria i scenografia: Marcin Bikowski, przekład: Jan Kortas, przekład piosenki: Jan Gondowicz, muzyka: Anna Stela, obsada: Zofia Bartoś, Edyta Janusz-Ehrlich, Wojciech Stachura, Krystian Wieczyński, Magdalena Żulińska, Teatr Miniatura, Gdańsk, al. Grunwaldzka 16,

Premiera: niedziela, 29 grudnia, godz. 19, bilety: 40 zł, kolejne spektakle: wtorek, 31 grudnia, piątki: 10, 17, 31 stycznia, 14 lutego, godz. 19, bilety: ulgowe - 22 zł, normalne - 25 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji