Artykuły

Amerykański sen

"Dzikość serca" to przedstawienie niezwykle intymne, pełne namiętności i seksualności - o spektaklu w reżyserii Michała Piotrowskiego w Teatrze Gry i Ludzie w Katowicach pisze Małgorzata Pabian z Nowej Siły Krytycznej.

Filmy drogi to ważny nurt w amerykańskim kinie. Niespełnione marzenia o idealnym życiu na kontynencie wolności i szczęścia odzwierciedlają się w historiach o ucieczce z codzienności. Porzucenie dotychczasowego kieratu, podróż autem przez bezkresne drogi to wyraz buntu i zarazem pragnień jednostki. Właśnie po te motywy sięgają twórcy spektaklu "Dzikość serca" w Teatrze Gry i Ludzie w Katowicach, opartym na scenariuszu filmu Davida Lyncha z 1990 roku o tym samym tytule.

W filmowej wersji Lula i Sailor uciekają od matki dziewczyny, gdy ta zabrania córce spotykać się z jej partnerem, byłym więźniem. Bohaterowie wyruszają w podróż, by Sailor uniknął śmierci z rąk wynajętych przez matkę oprawców. W scenicznej adaptacji głównymi postaciami są kobiety. Sailor właśnie opuściła więzienie po odbyciu wyroku za morderstwo. Jej ukochana, Lula, czekała na nią przez te wszystkie lata. Niestety na drodze dziewczyn pojawia się - analogicznie jak w filmie - matka Luli, która stanowczo sprzeciwia się temu, by jej córka była z Sailor, zbrodniarką o podejrzanej reputacji i w dodatku pozostawała z nią w homoseksualnym związku. Bohaterki zmuszone są wyruszyć do Kalifornii. Tropi je Johnnie, wspólnik matki. Podróż przez Stany okazuje się pełną szalonych, niebezpiecznych przystanków wyprawą, podczas której rozwija się relacja bohaterek.

"Dzikość serca" to przedstawienie niezwykle intymne, pełne namiętności i seksualności. Twórcy bez oporów afiszują się z półnagością, pokazują sceny masturbacji czy imitację stosunku płciowego. Aktorzy w pełen żarliwości sposób tańczą, eksponują ciała i ich fizyczne możliwości. Z historii dwóch pechowych dziewczyn wybrzmiewa przede wszystkim homoseksualny erotyzm i pożądanie, ale jest to także manifest wolności wszelkich związków.

Przedstawienie jest wizualnie znakomite. Dominująca w przestrzeni i charakteryzacji czerwień (obecna na podłodze, obiciach krzeseł, w makijażu, w reflektorach i neonach oświetlających scenę) odnosi się do zbrodni, która nieodłącznie podąża za bohaterkami. Sailor jest wyklęta przez matkę Luli, bo dokonała morderstwa, co z kolei prowadzi matkę do wynajęcia płatnego mordercy. Zbrodnia wydarza się także w trakcie podróży, Sailor bierze udział w napadzie rabunkowym, który kończy się śmiertelnymi ofiarami. W scenie śmierci Johnnie'go i jego przygodnej kochanki, twarz kobiety pokrywa się krwią. Czerwień to także odniesienie do miłości łączącej główne bohaterki. Ich relacja hipnotyzuje widza, nie pozostawia złudzeń co do autentyczności ich uczucia. Świadczy o nim przede wszystkim mowa ciała i gra spojrzeń.

Estetykę katowickiej "Dzikości serca" tworzą też nieodłączne ikony USA: Jack Daniel's, Marlboro, Marilyn Monroe, samochód kempingowy... Podkreślają amerykański sen o życiu idealnym, ale a na swój sposób konsumpcyjnym, bo dążącym nie tylko do wolności, ale i przyjemności. Bohaterki uciekając z jednego zniewolenia (matki Luli), trafiają w kolejne (ciąża, opieka nad dzieckiem i ponowny pobyt Sailor w więzieniu). Mit zderza się z brutalnością i prozą życia.

Scenografię tworzą także projekcje filmowe. Matka Luli "występuje" wyłącznie na ekranie, jej twarz skupia uwagę a jednocześnie stawia postać obok akcji. Przestrzeń niewielkiej sceny zostaje wykorzystana w pełnym potencjale. Część sekwencji dzieje się na dachu kampera, który jest zarazem pokojem hotelowym. Obok mieści się niewielki bar a po prawej stronie kabina piosenkarki śpiewającej na żywo (jej piosenki to swoiste przerywniki). Muzyka buduje klimat przedstawienia, przenosząc nas do przydrożnych knajpek, dopełniając emocje między bohaterkami (na przykład w scenach, gdy słyszymy ich ulubioną piosenkę Lykke Li "I Follow Rivers", czy gdy tańczą do "I'm Waiting Here").

Obsadzenie w roli Sailor kobiety nie burzy w żaden sposób opowieści scenarzysty Barry'ego Gifforda, wręcz ją wzbogaca, jednak pociąga za sobą niedociągnięcia fabularne. W filmie Lula zachodzi w ciążę, co niweczy plany uciekinierów, lecz nie powoduje kryzysu miłości, nie staje się balastem - ojcem dziecka jest Sailor, który akceptuje sytuację. Tymczasem w spektaklu Sailor nawet nie dopytuje, z kim Lula poczęła dziecko. Akceptuje ciążę partnerki, pomimo że jest efektem zdrady. Chaotyczny wydaje się być wątek Johnnie'ego, który na początku jest kochankiem matki Luli, ale już kilka chwil później poznaje dziewczynę i ginie wraz z nią w wypadku. Jego sposoby na "tropienie" uciekinierek nie wydają się klarowne. Minusem są także sceny nastawione tylko na efekt, na przykład groteskowy dialog Luli i Sailor z przypadkowym autostopowiczem czy wątek z tańczącym bez końca transwestytą Indianinem. Przesadna ilość scen tańca to też czysty popis, na dłuższą metę irytują, nie pozwalają skoncentrować się na fabule.

Na szczęście słabości przedstawienia ratuje gra aktorska głównych bohaterek - Katarzyny Dudek i Aleksandry Fielek - które zarażają widza swymi emocjami. Atutem jest także śpiew i kreacja Oliwii Spisak, aktorki ze Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego, która znakomicie oddała femme fatale.

---

Małgorzata Pabian - studentka II roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Pisze scenariusze, opowiadania i wiersze. Pracuje w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu w dziale obsługi widowni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji