Artykuły

Scenografia dyplomowana

Wśród wielu interesujących projektów artystycznych skutecznie i konsekwentnie realizowanych, nie można pominąć współpracy Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Szczecinie i reżyserki Tatiany Malinowskiej-Tyszkiewicz. Współpraca ta owocuje przygotowywanymi przez młodzież scenografiami w charakterze aneksów i dyplomów - pisze Maria Jamińska w Pograniczach.

Specyfika tych uczniowskich prac sięga do poetyki teatru plastycznego - lalkowego, uniwersalnego potraktowania materii plastycznej w możliwościach wieloznacznego odczytania.

Pierwszym takim spektaklem był "Wij" Mikołaja Gogola prezentowany w Klubie 13 Muz w 2002 roku. Wśród utkanych ikon i chutorów, przez które z niezwykła uroda przenikało światło, pojawiły się też dwie wyrzeźbione w drewnie głowy. To dwie główne postaci, które trzymane w rękach aktorów, stały się ich ał-terego, a czasem ich obserwatorami. Przedstawienie przyniosło znakomite recenzje. Pisali o nim Artur D. Liskowacki ("Kurier Szczeciński") i Robert Cieślak ("Głos Szczeciński"), który uznał je za najlepszy spektakl Tatiany Malinowskiej-Tyszkiewicz.

Rok 2003 to realizacja dramatu "Tylko ta pchła" Naomi Wallace w zmienionym tytule "Tyle co bryzg wody o kamień". W tym przedstawieniu uczniowie ubrali aktorów w kostiumy-meble, uwięzione na stale w rzeczywistości, w której tylko one trzymają pion. Ten ludzki pion etyczno-moralny dawno się zawalił. Symbolika rozpadających się form, mebli, które służyły człowiekowi, a które mimo iż są milczącymi świadkami, nie mogą już pełnić swych funkcji, podwoiła dramatyzm scen. Widzowie w przedmiotach odnaleźli poziom destrukcji świata, bo człowiek zaczął być już tylko formą. Piękne metafory, wyrazisty język przekazu, celność języka plastycznego i reżyserska finezja. Te walory ponownie zdobyły przychylność i bardzo dobrą recenzję Liskowackiego.

Kolejne przedstawienie to "Szczęśliwe wydarzenie" Sławomira Mrożka zrealizowane tym razem w OFFicynie w 2004 roku. W ślad za wyrafinowanym dialogiem komedii poszły scenograficzne poduchy. Jak w zabawie - nakładane na głowę zamieniały aktorów w różne postaci, warunkując ich postawę i funkcję. Feeria dobrych pomysłów i scenicznego humoru. Poducha-czapka, poducha-maska, poducha-postać - cyrkowa, dynamiczna żonglerka, potęgująca śmiech publiczności, a także ukazująca wspaniałe myślenie językiem teatru.

W następnym roku Tatiana Malinowska-Tyszkiwicz wraz z młodzieżą z Liceum Plastycznego zmierzyła się z "Księgą Koheleta", która wyśpiewano na wzór starokościelnych pieśni. Teatralizacja i przeniesienie biblijnych słów na symboliczne obrazy wydawały się karkołomnym przedsięwzięciem. A jednak udało się stworzyć i wszechświat, i "kołowrót istnienia". Wszechświat to batiki (unikatowa forma malowania woskiem na płótnie). Podświetlone wyglądały jak witraże, przepuszczając światło wszędzie tam, gdzie były najjaśniejsze punkty. Napięte na wielkich, drewnianych ramach, okalając scenę, symbolizowały po trosze rozpad materii, erupcję, Big Bang, ale także ogrom przestrzeni i wewnętrzną siłę rozdzierającą i zarazem kumulującą. Środek sceny to ustawione na piasku proste koło garncarskie, krzesło-tron z wysokim oparciem, niziutka ława, lniane płótno, miednica z wodą. Wszystkie przedmioty białe z delikatną nutą szarości. Śpiewający aktorzy jak zakapturzeni mnisi wynurzali się z batików najpierw jako cienie, a potem budowali symboliczny świat tworząc dzban - ta część nazywała się narodzinami. Kolejne części to dalsze etapy życia człowieka od chrztu, sakramentu komunii przez wesele do śmierci, by powołać nowe życie, nowe naczynie. Przedstawieniu przyglądał się i wspierał ciepłym słowem ksiądz profesor Jan Mazur, by po premierze złożyć gorące gratulacje.

Przedstawieniem roku 2006 było "Testarium" [na zdjęciu] Sławomira Mrożka. Kolejna zabawa formą po to, by dowcipnie powiedzieć więcej, artystycznie zmierzyć się z Mrożkowską prowokacją. Byli więc Trzej Królowie w jednej osobie z trzema głowami, lalki typu sycylijskiego jako dwóch Zbawicieli, maski i dwóch aktorów nieustannie a to animujących, a to przedzierzgających się w kolejne postaci. Mamy więc samych siebie nieustannie grających w teatrze dnia codziennego w zależności od zaistniałej sytuacji. Przyzwyczajeni do właściwych rytmów życia, jednego Zbawiciela i Trzech Króli znaleźliśmy podwójną maskę na swoich twarzach. Była jeszcze jedna refleksja - co zostanie, kiedy ściągnie się tę drugą maskę? A tego można jeszcze dowiedzieć się osobiście, Teatr Nie Ma bowiem wciąż gra to przedstawienie w OFFicynie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji