Artykuły

Tata musi wszystko umieć

- Moja kariera przypomina sinusoidę - raz na górze, raz na dole. Teraz dużo robię, ponieważ nie lubię siedzieć w miejscu - mówi warszawski aktor, PIOTR SZWEDES.

Piotra Szwedesa znamy i ze szklanego ekranu, i z teatralnych desek. Tu i tam jest bardzo aktywny. Aktor twierdzi, że dopiero po latach jego kariera zawodowa przyspieszyła. Pan Piotr wie jednak, że najważniejsza w życiu jest jego rodzina, z którą latem uczył się jeździć na... nartach.

Spotykamy się w środku lato na alpejskim lodowcu w Austrii, gdzie uczy się pan jeździć na nartach. Jak postępy?

- O postępy należałoby zapytać mojego instruktora, który pewnie się ze mną trochę męczy (śmiech - przyp. red.). Przyznam szczerze, że w tej chwili jestem już na takim etapie nauki, że lubię narty. Idzie mi już coraz lepiej i nawet zaczynam odczuwać sporą przyjemność z uprawiania tego sportu, ale pierwszego dnia wprost nie znosiłem nart. Cieszę się z tego, bo wielu ludzi już pierwszego dnia nauki po prostu zniechęca się i już więcej nie próbuje.

Nigdy wcześniej nie próbował pan jazdy na nartach?

- Nie, choć przyznam szczerze, że kilka razy miałem ku temu okazję, ale nie czułem żadnej motywacji do tego. Ostatnio moja starsza córka stwierdziła jednak, że musimy nauczyć się jeździć na nartach. Odpowiedziałem jej, że nie umiem, a ona na to: - Jak to, ty nie umiesz? Rzeczywiście samego mnie to trochę zdziwiło i postanowiliśmy razem coś z tym zrobić. Jak widać, dzieci są przyzwyczajone do tego, że rodzice muszą umieć absolutnie wszystko i to jest motywujące dla rodziców. Lubię wysiłek i nawet uprawiam różne dyscypliny sportu, ale raczej letnie. Uprawiam windsurfing, pływam i gram w piłkę nożną. Kiedyś nawet występowałem w RAP-ie, ale teraz nie mam już na to czasu.

Wyjazd na lodowiec do Kaprun to pana jedyny urlop tego lata?

- Nie, tak naprawdę to dopiero początek naszych wakacji. Planujemyjeszcze pojechać na kilka dni nad polskie morze, a potem ja wracam do pracy, ponieważ latem gram spektakle w Teatrze Komedia. Potem znowu wyjeżdżamy, tym razem do znajomych w Grecji.

Pańska rodzina jest aktywna, jeśli chodzi o sport?

- Nie jest to na pewno typowo nowoczesna rodzina, która ma kilka rowerów, uprawia trekking czy jeździ na rolkach. Do tej pory nawet nie jeździliśmy na nartach. Nie czuję jednak, żebyśmy nie byli aktywni. Bardzo często wyjeżdżamy za miasto i dużo podróżujemy po kraju.

W związku z tym, że ja pochodzę z Warmii, a moja żona z Mazur, bardzo często tam wyjeżdżamy. Latem dużo pływamy, a nasze córki czują się w swoim żywiole, Medy tylko znajdą się w wodzie. Myślę, że prowadzimy fajne życie.

Porozmawiajmy już o pracy. Jak wyglądają pana plany zawodowe na jesień?

- Trudno powiedzieć, bo w telewizji nastąpiły duże zmiany i z ramówki zniknęło wiele programów. Do tej pory nie wiem, czy będziemy kręcili kolejną edycją "Załóż się". Muszę liczyć się z tym, że ten program również może się nie pojawić na ekranie. Na szczęście mam co robić, bo niedawno w Teatrze Komedia miałem premierę nowego przedstawienia "Jeszcze jeden do puli?!", a wcześniej grałem w sztuce "Stepping out". Teraz przygotowuję swój własny spektakl, który wyprodukuję wspólnie ze znajomymi. Zajęć mi nie brakuje...

Widzę, że chce pan spróbować czegoś nowego i sprawdzić się na innym polu jako producent teatralny...

- Coś w tym na pewno jest. Być może powodem takiej sytuacji jest to, że projekty, które do mnie trafiały nie były dość ciekawe, a te, do których ja chciałem dotrzeć, nie chciały z kolei mnie. Postanowiłem więc znaleźć coś pośrodku. Mam wiele sztuk leżących w szufladzie, które chciałbym zagrać, i które zbierałem w ciągu wielu lat bezrobocia. Moja kariera przypomina sinusoidę - raz na górze, raz na dole. Teraz dużo robię, ponieważ nie lubię siedzieć w miejscu.

Zdradzi pan, jaki to będzie spektakl?

- Niestety, na razie nie chciałbym mówić o szczegółach, ponieważ jeszcze trwają rozmowy. Szukamy pieniędzy i dobieramy skład, więc nie chciałbym zapeszyć. Ten projekt chciałem zrealizować już od dawna, ale ciągle pojawiały się nowe propozycje i nie miałem na to czasu. Teraz wreszcie nadszedł ten moment. Jeśli to mi nie wyjdzie, to z Londynu sprowadzę sztukę "One men show". Będzie ona tylko dla mnie i tylko ja sam pojawię się na scenie. Jestem dobrej myśli i sądzę, że jeszcze wszystko przede mną.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji