Artykuły

Wojenne misterium - tylko w TVP

"Dzień gniewu" Romana Brandstaettera w reż. Jacka Raginisa-Królikiewicza w Teatrze Telewizji. Pisze Piotr Zaremba w tygodniku Sieci.

Krótki dramat "Dzień gniewu" Romana Brandstaettera już kiedyś widziałem. Księża pallotyni zawieźli mnie, nastolatka i ministranta, do Ołtarzewa. A tam seminarium oferowało swoje przedstawienia teatralne. Jedno z nich pokazywało historię duchowego starcia nieugiętego przeora klasztoru z dawnym kolegą klerykiem, a podczas wojny nieubłaganym esesmanem Bornem.

Zdało mi się, że poza historią esesmana próbującego zabić w sobie Boga ważny jest w nim budowany pomost między Polakami i Żydami. Wtedy (połowa lat 70.) temat nie był nabrzmiały jak dziś bolesnymi debatami, ale jakoś nas nurtował. Ksiądz próbujący uratować Żyda był nie tylko wzorem etycznym, lecz i - można by rzec - ofertą kulturową.

Spektakl Jacka Raginisa-Królikiewicza w Teatrze Telewizji, autora znakomitej "Inspekcji" z roku poprzedniego, został przygotowany starannie. Kręcony (piękne zdjęcia Przemysława Niczyporuka) w scenerii klasztoru w Wąchocku, ozdobiony śpiewami gregoriańskimi, rozpięty między surowym realizmem wojennych czasów a symbolicznymi akcentami. To moralitet, misterium. Brandstaetter był pisarzem katolickim, skoncentrowanym na etycznych i religijnych dylematach.

Po obejrzeniu zostajemy z poczuciem, że pokazano nam coś ważnego. Aczkolwiek nie mogłem się oprzeć wątpliwościom co do tekstu. Oto dochodzi do ostatecznej próby, kiedy Born zastawia pułapkę na cały klasztor, żądając wyboru: męczeństwo albo zaparcie się siebie. Czy nie za łatwo przychodzi namalowanie portretu heroicznej zbiorowości? Czy naprawdę nikt by się nie zachwiał, nie załamał? Znając sporo wojennych i tuż powojennych historii, wiem, że i duchowni nie byli monolitem.

Inny przykład. Żydowski uciekinier, stolarz Blatt, oskarża chrześcijan o współ-sprawstwo tego, co się dzieje za oknami klasztoru. Ale osądza w ostateczności hitlerowców. Potrafi opowiadać o przypadkach moralnego upadku innych Żydów. Nie przytacza historii dotyczących Polaków. Autorem jest nawrócony Żyd z Tarnowa. On ma prawo do takiego rozkładu win. Z drugiej strony autor spędził czasy wojny w Jerozolimie. A po wojnie poruszanie tematu grzechów przeciw Żydom nie było dobrze widziane.

Niczego nie stawiam na ostrzu noża. Przy okazji zresztą sztuka stawia wiele pytań pobocznych - choćby o to, czy kapłan powinien pomagać w likwidowaniu zbrodniarza. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Za to finał przynosi moralny triumf gorliwej wiary. Z szokującą dla narodowo-katolickich sekciarzy konkluzją, że cierpiącego Boga należy szukać w Żydach czasów Holokaustu. Ale też chyba ze zbyt łatwą drogą do tego triumfu. Łagodzi to wrażenie świetna obserwacja szczegółu. I zbrodniarz Born, i szmalcowniczka Julia nie są przecież postaciami jednoznacznymi.

Pomaga Raginisowi przekonać nas do surowej prostoty wymowy wysokiej klasy aktorstwo. Znakomity Jan Marczewski (Walery Sławek z "Piłsudskiego") jako Żyd Blatt, sugestywni Rafał Gąsowski (aktor z Wierszalina) jako Born i Natalia Rybicka jako Julia. W epizodzie - Daniel Olbrychski. Oglądałem pokaz przed-premierowy, siedząc obok Radosława Pazury, który grał przeora. Miałem poczucie, że dla aktora ta postać to coś więcej niż zlecone zadanie. Ta rola wiąże się z jego wyborami. To dlatego tyle w nim perswazyjnej siły, choć jest przeważnie zastygły, nieruchomy. Brandstaetter dedykował ten tekst Polakom, którzy ratowali podczas wojny Żydów. Przy moich pytaniach i wątpliwościach mam poczucie, że tylko Teatr Telewizji podejmuje taką tematykę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji