Artykuły

Cena nienawiści

Od premiery "Amadeusa" w Teatrze Polskim upłynęły już dwa tygodnie. Aktorzy się rozegrali, spektakl nabrał właściwej temperatury i być może jest to dopiero odpowiedni czas na ocenę.

Publiczności przedstawienie się podoba. Widownia lubi bowiem oglądać na scenie opowieści o sławnych ludziach, zwłaszcza, gdy o ich życiu i śmierci krążyły i krążą do dziś, nie sprawdzone do końca legendy. Jedna z nich, dość mroczna, połączyła ze sobą na zawsze Wolfganga Amadeusza Mozarta i Antonio Salieriego. Innymi słowy geniusza z utalentowanym kompozytorem. Puszkin poświęcił Im swój dramat, Forman, wyróżniony wieloma Oscarami film, liczni autorzy - książki. O tym, że Salieri zazdrościł Mozartowi geniuszu, mówią prawie wszystkie źródła. Kopał Salieri pod Mozartem dołki na wiedeńskim dworze, przeszkadzał w karierze, rzucał kłody pod nogi. Te wszystkie intrygi przychodziły zaś Salieriemu tym łatwiej, bo był ulubionym kompozytorem cesarza Józefa II, któremu to Mozart wydawał się zbyt nowoczesny." Wielu autorów biografii o Mozarcie twierdzi, iż mało prawdopodobne jest, aby Salieri otruł, jak się domniemywa, Wolfganga. Przypuszczenia na ten temat wskazywały jednak sensacyjny temat niektórym twórcom, a także Peterowi Shafferowi, którego sztukę pt.: "Amadeus" możemy teraz oglądać na wrocławskiej scenie w reżyserii Piotra Adamczyka.

Polecam szczerze ten spektakl, bo dostarczy na pewno wielu przeżyć i wzruszeń. Rzecz o chorobowej zawiści, obsesyjnym pragnieniu zemsty i wadzeniu się z Bogiem, któremu Salieri rzuca wyzwanie, ujawnia najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy, wyzwala z niej wszystkie złe siły, ukazuje mechanizmy zależności i służalczości wobec władzy. Pojedynek między Mozartem i Salierim ubrał Shaffer niezwykle zręcznie w sceny nie pozbawione pikanterii, sensacyjnego smaczku i filozoficzno-metafizycznej głębi.

O sukcesie przedstawienia świadczy jednak przede wszystkim aktorstwo, którego we wrocławskim spektaklu nie zabrakło. Halina Rasiakówna (Konstancja Weber), Igor Przegrodzki (Antonio Salieri) i Miłogost Reczek (Wolfgang Amadeusz Mozart). Ta trójka prawie nie schodzi ze sceny. Najdłużej króluje na niej Salieri, będący także komentatorem wydarzeń. Salieri Igora Przegrodzkiego jest postacią diaboliczną o wielu twarzach. Jego zawiść w stosunku do Mozarta przybiera tak skrajne odcienie, iż o ironio, dopuszcza także zauroczenie kompozycjami znienawidzonego geniusza. Salieri Przegrodzkiego dąży jednakże konsekwentnie do unicestwienia Mozarta. Jest cynikiem, człowiekiem bez skrupułów, przebiegłym, gdy trzeba, pochlebcą i opętanym szaleńczą zazdrością, mającym swe dojścia i układy, nikczemnikiem. Maski, które przywdziewa, stosownie do okoliczności Salieri, zmieniają się Jak w kalejdoskopie. Zadziwiające, jak łatwo następują po sobie owe przeobrażenia, niczym przechodzące z jednej tonacji w drugą, muzyczne frazy. Ale czy kiedykolwiek aktor ten poskąpił nam smaku swego doskonałego warsztatu, czy zrezygnował z solidności w budowaniu postaci, obdarzonych nowym wyrazem i wrażliwością?

Ofiara Salieriego, Mozart Miłogosta Reczka, to rola zupełnie niebywała, potwierdzająca nie pierwszy raz możliwości i talent tego aktora. Irytujący zrazu, genialny i zarozumiały młodzieniec, zachowujący się arogancko w salonach, nie uznający żadnych autorytetów, uganiający się za spódniczkami i sypiący pieprznymi dowcipami budzi współczucie w momencie, gdy niesprzyjający mu los zaczyna uczyć go pokory. Wiecznie rozbawiony lekkoduch, stwarzający pozory infantylnego i przyozdobiony w powabne piórka, gdzieś ginie. Reczkowy Mozart czuje się coraz bardziej pomijany i samotny, bezsilny wobec niesprawiedliwości tego świata. Przeżywa rozczarowanie. Jest jak osaczone zwierzątko, dziecinnie zrozpaczony i tragiczny. Aktor tworzy tę trudną postać przekonywająco, chociaż w niektórych momentach wydaje się ona zbyt groteskowa. Ale w końcu, kto wie, jaki naprawdę był Mozart? Równie wyrazista jest Konstancja Haliny Rasiakówny, przechodząca także transformacje, od szczebiocącego, uroczego, płochego dziewczęcia, do dojrzałej, zmęczonej nędzą kobiety. Wiarygodny to rysunek, bardzo mocno zaznaczający swą obecność w intrydze.

W przedstawieniu nie ma zresztą osób, których się nie zauważa. Smakowity i wręcz finezyjny jest Edwin Petrykat jako cesarz Józef II, charakterystyczne postacie stworzyli Ferdynand Matysik, Bogusław Danielewski i Jan Blecki jako cesarscy urzędnicy. Podobają się też wszyscy wykonawcy ról epizodycznych.

Coś ulotnego, jakby znak upływającego czasu, przekazuje scenografia Wojciecha Jankowiaka, oprawiona fragmentami dzieł Mozarta. I tę opowieść o nienawiści, która nie pozwoliła za życia wejść geniuszowi na piedestał, kończy niema, lecz jakże wiele mówiąca scena. Oto milknie Lacrimosa, a na proscenium pozostaje pusty fotel Salieriego...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji