Artykuły

O sztuce (i) przyjaźni

Nagrody w Londynie, sukcesy w Paryżu i Berlinie, premiera na Litwie. Wyśmienity spektakl zrealizowany w Starym Teatrze przez Krystiana Lupę, reżysera, który niezmiernie rzadko sięga po dramaty, woli własne adaptacje prozy. A w końcu - inscenizacja na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego we Wrocławiu, przygotowana przez młodego krakowskiego reżysera, Pawła Miśkiewicza. Co ma w sobie błaha na pozór, choć błyskotliwie napisana sztuka pt. "Sztuka", której autorką jest francuska pisarka o hiszpańsko-żydowskich korzeniach, Yasmina Reza?

Odpowiedź wydaje się prosta: dramat Rezy to sprawnie skonstruowana sceniczna maszynka, samograj, który potrafi rozbawić publiczność, ale także - być może - skłonić do przemyślenia pewnych spraw. Prosta historia opowiada o przyjaźni trzech mężczyzn. Punktem wyjścia akcji staje się kupno przez jednego z nich kontrowersyjnego białego obrazu w ukośne białe paski. Tekst sztuki iskrzy się efektownymi ripostami, nie brak w nim finezyjnego dowcipu słownego, choć autorka nie gardzi też komizmem sytuacyjnym, perfekcyjnie stosując reguły piece bien faite.

Reżyser wrocławskiego spektaklu, trochę wbrew tekstowi, starał się uciec od łatwego, powierzchownego komizmu i nadać przedstawionemu światu bardziej prozaiczny, zwyczajny, życiowy wymiar. Bohaterowie nie przerzucają się dowcipami jak komicy w kabarecie, dialog toczy się mniej gładko, jest nieco toporny, choć chwilami Marc, Serge i Yvan błyszczą dowcipem. Słowem - tak jak w życiu.

Powodzenie przedstawienia, w którym trzech panów rozmawia o przyjaźni i o swoim stosunku do sztuki, zależy przede wszystkim od aktorów. Wrocławskim wykonawcom trzech popisowych ról należą się ogromne brawa. Krzysztof Dracz (Marc), Miłogost Reczek (Serge) i Henryk Nie-budek (Yvan) doskonale potrafią wyważyć tonację pomiędzy serio o buffo, nieomylnie nadają każdej scenie właściwy ton, bawią, ale także zmuszają widza, aby uwierzył w realność kreowanych postaci. To nie tylko figury z farsy żonglujące tekstem pełnym celnych point, lecz ludzie z krwi i kości. To trójka zabawnych, ale i budzących współczucie neurasteników: eks-błazen na granicy załamania nerwowego, ze strachu przed samotnością uciekający w małżeństwo; pseudo-racjonalista-inżynier walczący o równowagę wewnętrzną za pomocą homeopatii oraz znudzony lekarz szukający sensu egzystencji w kontemplacji dzieł sztuki, a raczej - w pozwoleniu sobie na odrobinę szaleństwa.

Dramat Rezy w dużym stopniu posiada taką wartość, jaką nada mu widz, który utożsami się z bohaterami, a ich problemy skłonią go do stawiania własnych pytań o sens życia, przyjaźni, sztuki. Ten banalny tekst może to sprawić. Jeżeli nie - pozostanie zgrabną, inteligentną komedią. A to już niemało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji