Artykuły

List o profesji

SZANOWNI Potencjalni Widzowie! W pierwszych stówach mojego listu pragnę Wam donieść, że jestem zdrowy, czuję się dobrze i w ogóle nie było tak źle... Ba, było nawet sympatycznie. Kupiłem bilet za 16 zł (b. tanio) i siadłem w drugim rzędzie na siedemnastym miejscu. Za mną, parę rzędów dalej, usadowiła się drużyna harcerska i liczna grupa licealistów, ale byli też i dorośli... Tu nie ma mowy o klapie, bowiem "Profesja pani Warren" należy do tych przedsięwzięć repertuarowych w teatrach, które bronią się nawet na leżąco. A paru dobrych aktorów wystarczy by zaliczyć ją do udanych dokonań, przede wszystkim kasowo. Toteż nie będę pisał o reżyserii tego spektaklu, scenografii czy koncepcji całości, bo nie ma o czym, ale zajmę się aktorami.

Danuta Szumowicz jako Pani Warren. Niewątpliwie trudno uznać tę propozycję aktorską za kreację, ale było to więcej niż poprawne warsztatowo aktorstwo przerysowujące nieco pewne cechy postaci w sposób karykaturalny. I myślę, że na tym głównie skupiła się Danuta Szumowicz pracując nad rolą pani Warren. Dzięki temu zabiegowi lepiej pamięta się wiele sytuacji z udziałem tej aktorki przydającej trochę życia całemu przedsięwzięciu.

Teresa Ujazdowska jako Wiwia. Może w eleganckim świecie tak się nie pisze, ale początkowo Ujazdowska robiła z Wiwii kołkowatą siłaczkę zgniatającą na powitanie dłonie wydelikaconym starszym panom, ale jak to w życiu bywa, a i w sztuce żeby była pointa, trafia kosa na kamień, ściślej biorąc na pastora, który bierze odwet za męski ród. W tym wypadku usprawiedliwia aktorkę fakt, iż z pewnością autorką tego starego cyrkowego gagu była reżyserka spektaklu. Ale i tak, im dłużej trwała sztuka, tym bardziej bezradna stawała się Teresa Ujazdowska. Nie mogła sobie poradzić z licznymi rozterka mi, zmianami nastrojów Wiwii. Szkoda, bo rola ta stwarza okazję do zademonstrowania pewnej gamy aktorskich możliwości. Ta porażka spowodowała niewielką lukę i popsuła ciut-ciut całą zabawę.

Adolf Chronlckl jako Praed. Stworzył postać dobrodusznego naiwniaka, marzyciela, eleganckiego starszego pana, który w pewnym momencie stracił głowę dla młodej dziewczyny, ale nie ma w tym nic lubieżnego, cóż często się to zdarza starszym panom. Praed Chronickiego budzi największą sympatię u publiczności, nie tylko ze względu na cechy charakteru, jakie ten aktor uwypuklił, ale także za sprawą dowcipnych point wywołujących salwy śmiechu. Jest to zdecydowanie najprecyzyjniej i najpełniej zagrana rola wyróżniająca się wśród innych w tym spektaklu.

Tadeusz Żuchniewskl jako Crofts. To druga obok Wiwii persona tego przedstawienia, która nieco odstaje od pozostałych postaci przez nie najlepszą dyspozycję aktorską. Żuchniewski wziął nieco za grube nici do tkania osnowy, oprócz tego nie wykorzystał wielu komediowych sytuacji wynikających już z samego tekstu.

Janusz Obidowicz jako Samuel. Poczciwego i przepisowo siwego jak gołąbek pastora mającego trochę grzeszków w przeszłości ładnie poprowadził Obidowicz przez wszystkie perypetie i pułapki spowodowane niespodziewanym spotkaniem pani Warren. Trochę może niepotrzebna była szarża w rannym katzu, przez co zbyt gwałtownie potem musiał "dochodzić do siebie", ale cała scena była udana i dowcipna.

Tadeusz Olesiński jako Frank. Trafił w styl postaci pokazując charakter niebieskiego ptaszka od podszewki, wykorzystał zabawnie całą jego przewrotność i cynizm Odrobinę sztucznie wypadła scena, w której Frank broni Wiwię przed natarczywością Croftsa, ale w tym wypadku winę ponosi również reżyserka za brak koncepcji i zdecydowania, jak grać tę sztukę - śmiesznie czy "drapieżnie".

RESUME Jak na początku zaznaczyłem, mimo takich czy innych braków jest to przedstawienie, które na pewno da się obejrzeć. Do czego specjalnie nikogo na mawiać nie trzeba, bo widownia na "Profesji pani Warren" od czasów oficjalnej premiery (1924) rzadko świeci pustkami, jedynie liczni krytycy i recenzenci strzępią sobie pióra. No cóż, to ich profesja.

Sam Georga Bernard Shaw tak pisze w "Sztukach przyjemnych i nieprzyjemnych" o tym spektaklu:

"... powinienem przeprosić tych wszystkich, którzy poszli na przedstawienie "Profesji pani Warren" w nadziei, że zobaczą coś, co nazwałem (...) podnietą zmysłową. Spotkał ich zawód z winy cenzora (lorda szambelana. który w roku 1893 zakazał wystawiania tej sztuki w Anglii - przyp. recenzenta K.K.), nie mojej Pamiętając przytoczone przeze mnie dowody tolerancji departamentu cenzora, ludzie bezmyślnie wywnioskowali naturalnie, iż sztuka, która przekroczyła granice jego pobłażliwości musi być naprawdę bardzo podniecająca..." Sztuka, jak Szanownym Potencjalnym Widzom wiadomo, dotyczy problemu (złożonego) prostytucji w Anglii na przełomie stuleci, co ze współczesnością połączono w programie przedrukowując z "Forum" krótką historię życia współczesnej pani Warren - Francuzki Jacqueline Trappler, w myśl powiedzenia, że świat kołem się toczy.

Niewiele napisałem o "Profesji pani Warren", więcej w tym liście uwag o profesji aktorskiej. Dlatego też proszę Szanownych Potencjalnych Widzów o wybaczenie. Łączę ukłony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji