Bydgoszcz. Łysak nie ma pretensji
- Nie mam do nikogo żalu - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Paweł Łysak [na zdjęciu], niedoszły dyrektor bydgoskiego Teatru Polskiego.
Jak pisaliśmy w czwartkowej "Gazecie", bydgoski ratusz wybrał na dyrektora teatru Łysaka miesiąc temu. Veto zgłosił minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Ujazdowski, który nie zgodził się na skrócony i uproszczony tryb, w jakim wybrano Łysaka. - Przegląd ofert stosuje się tylko w wyjątkowych okolicznościach - tłumaczył wczoraj na łamach "Gazety" pracownik biura prasowego ministerstwa Filip Memches. - W Bydgoszczy takie nie zaszły. Nowy konkurs na dyrektora teatru ogłoszono w prasie w środę. Kandydaci mają czas na zgłoszenie się do 12 września.
Aleksandra Chwastek: Na początku lipca został pan mianowany dyrektorem bydgoskiego teatru. Tymczasem prezydent miasta właśnie ogłosił konkurs na to stanowisko.
Paweł Łysak: Taką decyzję podjął minister kultury i dziedzictwa narodowego. Nie wypada mi jej komentować.
Minister podjął decyzję, ale zawinił bydgoski ratusz. Zamiast konkursu zorganizował tylko przegląd ofert. Nie czuł się pan tym zaniepokojony?
- Nie. W końcu Adam Orzechowski [dotychczasowy dyrektor bydgoskiego Teatru Polskiego - przyp. red.] został wybrany na szefa gdańskiego Teatru Wybrzeże tym samym trybem.
Tyle że w Gdańsku trzeba było wybrać dyrektora z dnia na dzień, a u nas było na to trochę czasu. Urzędnicy powinni byli przewidzieć, że minister może tak się zachować. Nie czuje pan żalu?
- To nie są sprawy, do których należy podchodzić emocjonalnie. Zostałem zaproszony do rozmów, mianowano mnie, czekałem na decyzję, minister Ujazdowski ją podjął i tyle. Nic wielkiego się nie wydarzyło. Bardziej szkoda mi teatru. Nowy sezon zacznie bez dyrektora.
Będzie się pan jeszcze raz starał o to stanowisko?
- Jeszcze nie wiem, czy wystartuję w konkursie. Mam kilka dni na podjęcie decyzji. Zastanowię się.
Musiał pan już przedstawić swój pomysł na nasz teatr. Jaki on jest?
- To nie pora by o tym mówić. Nie mam nic więcej do dodania.
