Artykuły

Duet "stulatków"

Bywają premiery, które rządzą się własnymi prawami Gdyby ulubieńcy wrocławskiej publiczności Iga Mayr z Igorem Przegrodzkim, którzy razem obchodzą stulecie (2x50) pracy scenicznej, zagrali byle jak i w byle czym, nie dalibyśmy im odczuć goryczy niepowodzenia; zbyt wiele mamy wdzięczności za to, co dla nas dotąd zrobili Ale Mayr i Przegrodzki nie wystąpili w byle czym i byle jak, choć "Krzesła" Eugene'a Ionesco nie mieszczą się w tym nurcie repertuarowym, w którym oni akurat czują się najlepiej. Musieli mocować się z "oparem materii" literackiej. co można było odczuć i co tłumaczy się nie tylko okolicznościami nadzwyczajnego wieczoru i towarzyszącą im tremą. Skądinąd wszakże chwała im za to, że nie poszli na łatwiznę -która byłaby usprawiedliwiona okolicznościami - ale podjęli ryzykowne wyzwanie, jakim wciąż dla ludzi teatru pozostaje sceniczne ucieleśnienie bohaterów "Krzeseł" i tego całego wewnętrznego egzystencjalnego kosmosu, który kryje ta niezwykła tragiczna farsa.

"Krzesła" wciąż można polecać dociekliwym ambitnym widzom jako sztukę-klucz. Otwiera on drzwi do nowej dramaturgii. nowego teatru. nowego aktorstwa. Nie jest przypadkiem, że od tego utworu rozpoczynał swe teatralne doświadczenia Jerzy Grotowski, nowator. który w swoich poszukiwaniach zaszedł w naszym stuleciu najdalej i najgłębiej. Ionesco został uznany ojcem "teatru absurdu", Termin jak termin. Pozwala wyodrębnić tę propozycję spośród innych. Nie jest to teatr odtwórczy, naśladowczy, imitujący życie, opowiadający o jakichś wydarzeniach, nie jest zbudowany na konflikcie, przekracza potoczny czas i logikę, niewiele ma wspólnego z tym, co rozumiemy pod pojęciem "psychologii". Ale czy jest absurdalny? Jeżeli - to w podobnym sensie, w jakim czasem mówi się o "absurdzie istnienia".

"Normalne" sztuki rozgrywają się w mniej lub bardziej konkretnej przestrzeni, rzeczywistości i czasie. Ale "Krzesła" są poza tym wszystkim, do czego widzowie przez stulecia w teatrze przywykli Wkraczamy tutaj w inny jakby świat, nieznany kosmos, w którym ocieramy się o rzeczy ukryte, tajemne. Pachnie tu nieomal gnozą. W czym my właściwie uczestniczymy? We śnie? W zakamarkach podświadomości? Czyjej? A może to agonalne majaki? I to nasze własne?

Można sobie sprawę uprościć. Oto On i Ona, Stary i Stara, którzy kończą swą długą i beznadziejną grę w życie. Postępują procesy dezintegracji plączą się i urywają nici łączące ich z realną rzeczywistością, mieszają się im czasy, wspomnienia nakładają na marzenia. Szukają ocalenia w konfabulacjach. Kreują nierzeczywistość, żywiąc nadzieję, że u kresu tej drogi nastąpi jakieś spełnienie, zwieńczenie i usprawiedliwienie długiego trudu. Okazuje się to daremne.

A ktoś, komu niedawno zmarł ojciec, który w śmierć zapadał się poprzez postępującą starczą demencję, powiedział mi tuż po przedstawieniu, że po prostu znalazł w "Krzesłach" jakby odbicie tamtego tragicznego doświadczenia.

"Krzesła" są sztuką wielopoziomową. Ile jest w niej poziomów? Jak głęboko sięga wrocławska realizacja? Myślę, że miast się wymądrzać, lepiej uczynię, pozostawiając te dociekania widzom, zwłaszcza że nie tytko od realizatorów, ale i od nich zależy, co w niej odnajdą. A zadać sobie ten trud szukania warto. "Śmiesznie" jest w tym teatrze i "straszno". Zaś Igi Mayr i Igora Przegrodzkiego, którzy nieraz już grali sceniczne małżeństwa. samych w takim duecie jeszcze nie oglądaliście.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji