Artykuły

Marcin Korcz: Głos współczesnego mężczyzny

- Myślę, że Diego jest w jakimś sensie głosem współczesnego mężczyzny, niezależnie od narodowości - mówi aktor Marcin Korcz o roli w spektaklu "Przystojniaczek" w Teatrze Kwadrat w Warszawie, w rozmowie z Adamem Cissowkim w tygodniku Wprost.

Sztuka "Przystojniaczek" to nowa propozycja Teatru Kwadrat. Kim jest tytułowy bohater?

- Ciężko opisać Diego jednym słowem. Jest raczej hybrydą, facetem, w którym ścierają się różne typy osobowości. Z jednej strony aspiruje do miana Don Juana, z drugiej ma w sobie coś z Piotrusia Pana. Jest uroczy, momentami nieporadny, ale też niezwykle błyskotliwy i inteligentny. Ma poczucie humoru, mocno przesycone ironią, którym usiłuje zamaskować wrażliwość.

To trochę odbiega od stereotypu hiszpańskiego macho.

- Coraz częściej się mówi, że współcześni mężczyźni zbyt późno dojrzewają do odważnych życiowych decyzji. Nie spieszy im się do tego, by wiązać się na poważnie, brać ślub i zakładać rodzinę. Im dłużej da się uniknąć deklaracji, tym lepiej. I takiego faceta chcemy pokazać w "Przystojniaczku". Myślę, że Diego jest w jakimś sensie głosem współczesnego mężczyzny, niezależnie od narodowości. Kobiety są pod tym względem dużo bardziej poukładane i nie chcą tracić czasu na bycie z wiecznymi chłopcami. Prędzej czy później odchodzą i pozostaje pustka. Dokładnie w takiej sytuacji znajduje się mój bohater.

Akcja sztuki toczy się w Hiszpanii, a wasza inscenizacja jest ponoć jeszcze bardziej hiszpańska od oryginału.

- Nasycenie spektaklu elementami kultury iberyjskiej to wizja naszego reżysera. Andrzej Nejman dbał o to, żeby w możliwie wielu miejscach zaznaczać tę hiszpańskość "Przystojniaczka". Od muzyki, przez nawiązania do zainteresowań mojego bohatera, elementy scenograficzne, a nawet fragmenty dialogu.

Pojawiają się też elementy tańca oraz śpiew. Jak sobie z tym radzisz?

- Śpiewanie nigdy nie było moją mocną stroną, ale w "Przystojniaczku" musiałem. Konieczne było wzięcie kilku lekcji, które trochę mnie uspokoiły, ale nie zmieniły tego, że ten fragment przedstawienia i tak stresuje mnie najbardziej. Na szczęście chyba nie jest najgorzej, bo nawet moja mama stwierdziła po premierze: "No, synuś, nie wiedziałam, że ty to tak potrafisz w dźwięki trafiać".

Lepiej się czujesz w komediowym repertuarze niż w klasycznie dramatycznym?

- Do momentu, w którym zaproponowano mi zrobienie zastępstwa za Pawła Małaszyńskiego w "Ślubie doskonałym", preferowałem dramat. Udział w projekcie czysto komediowym pokazał mi inną stronę mojego zawodu, sytuację, w której "trud sceniczny" szybko wywołuje reakcję u widza. Jeśli widz się szczerze zaśmieje, znaczy, że dobrze wykonałem swoją pracę.

***

Od "Rodziny zastępczej" do "Przystojniaczka"

Przygodę z aktorstwem zaczynał od roli w popularnym serialu "Rodzina zastępcza". W 2009 r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi i na co dzień występuje na deskach tamtejszego Teatru im. Stefana Jaracza. Ma za sobą też role filmowe, m.in. w "Miasto 44", "Miłość jest wszystkim", a także główną w "Być jak Kazimierz Deyna".

***

Na zdjęciu: Marcin Korcz i Anna Karczmarczyk w spektaklu "Przystojniaczek".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji