Artykuły

Najważniejsze na Malcie są premiery

Wiem, że w tym roku w mieście panuje wielkie oczekiwanie, a równocześnie znam siłę programu tegorocznej Malty. Przeraża mnie tylko ogrom przedstawień. Przekroczyliśmy magiczną liczbę dwustu spektakli - mówi MICHAŁ MERCZYŃSKI, dyrektor festiwalu w rozmowie ze Stefanem Drajewskim.

Z Michałem Merczyńskim, dyrektorem festiwalu Malta, rozmawia Stefan Drajewski

- Który już raz Malta zaczyna się w Imieniny Miasta?

- Chyba trzeci. Raz tylko się stało, że kończyliśmy w Imieniny Miasta i był to poniedziałek. Nigdy tego nie powtórzymy. Festiwal powinien się kończyć w weekend.

- Walec teatralny jest już rozpędzony. Wszyscy wiemy, jak będzie wyglądał Poznań przez najbliższy tydzień. Czy możemy jednak liczyć na coś nowego?

- Przekroczyliśmy magiczną liczbę dwustu spektakli. My się z nikim nie ścigamy. Aczkolwiek już raz podobny moment przeżyłem. Było to w 1994 roku, kiedy Malta nas przerosła. Było ponad sto różnych interwencji, a my nie byliśmy na to przygotowani. Wiem, że w tym foku w mieście panuje wielkie oczekiwanie, a równocześnie znam siłę programu tegorocznej Malty. Przeraża mnie tylko ogrom przedstawień.

- Na co wybrałby się Michał Merczyński, gdyby nie był dyrektorem festiwalu?

- Dla mnie najważniejsza jest klamra muzyczna, która spina Maltę. Na początek nad Maltą proponujemy koncert Orkiestry Baobab, zespołu legendy, który przez dwadzieścia lat nie grał. Dla mnie jest to swego rodzaju afrykańska Buena Vista. Trzy lata temu grupa została reaktywowana i święci triumfy na całym świecie. Festiwal zakończy koncert muzyki filmowej Alberto Iglesiasa, kompozytora, którego słucham od kilku lat. Udało się. Nad całością czuwa Krzesimir Dębski, a koncert odbędzie się w szczególnym miejscu, bo na parkingu Starego Browaru, niemal nad miastem. Pomiędzy proponuję spektakl zespołu Societas Raffaello Sanzio. Ten spektakl jest zupełnie magiczny.

- Co jest najważniejsze na Malcie?

- Najważniejsze są premiery. Będzie ich pięć i wszystkie przygotowały polskie teatry. Z jednej strony są to działania grup alternatywnych: Teatr Usta Usta, Marcin Liber z tancerzami Polskiego Teatru Tańca, z drugiej - Teatr Rozmaitości z Warszawy. Wreszcie spektakl na otwarcie Mostu Rocha, który skróci drogę ze Starego Rynku nad Maltę. Polskie zespoły przyjedzie oglądać kilkanaście osób ze świata. Festiwal ma dwóch odbiorców: widzów i artystów. Dla tych pierwszych zapraszamy teatry ze świata właśnie, dla polskiego teatru robimy to, że pokazujemy go w takim kontekście, aby mogli go odkryć inni.

- Bardzo wiele przedstawień będzie można obejrzeć, kupując bilet...

- Malta nigdy nie była dostępna dla wszystkich. Gdyby prześledzić programy poprzednich edycji, okazałoby się, że zawsze połowa prezentacji miała charakter otwarty dla publiczności, a połowa odbywała się w miejscach zamkniętych. Już dziesięć lat temu zapisaliśmy jako nasze credo, że konstruując program, przyświeca nam idea: teatr w miejscach nieteatralnych. Czasami jest to ulica, czasami Stary Rynek, czasami sala teatralna... Wracamy też do idei prezentowania kameralnych spektakli na Starym Rynku po południu. Nie można spełnić warunku, aby wszystko było dla wszystkich, czyli za darmo.

- Rok temu Malta odkryła Starą Rzeźnię. Czy w tym roku widzi pan nowe miejsce nieteatralne dla teatru?

- Starą Rzeźnię odkrył Teatr Ósmego Dnia, a my ją spopularyzowaliśmy. W tym roku mam cichą nadzieję, że nowym adresem maltańskim stanie się Stary Browar, ale o tym przekonamy się za tydzień. No i Most Rocha, który zagra w przedstawieniu Adama Ziajskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji