Artykuły

Kostrzewski o hejcie i samotności

"Wszechmocni w sieci" Wawrzyńca Kostrzewskiego w reż. autora w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Piotr Zaremba w portalu wPolityce.pl.

Teatr w Polsce często nas poucza. Komplikacje formy wcale nie wyeliminowały publicystyki, szeleszczącej papierem gazetowych (no dobrze internetowych) manifestów, natrętnej, łamiącej reguły sztuki. Nagle efektowny sceniczny chaos na scenie się kończy, aby aktorzy mogli wykrzyczeć z jej wyżyn pouczenia.

Na tym tle spektakl "Wszechmocni w sieci" to fenomen. Bo tu cel dydaktyczny, instruktażowy nie jest maskowany. Emilian Kamiński, twórca i dyrektor prywatnego Teatru Kamienica, wymyślił tryptyk dla młodych ludzi. Przestrzegający ich przed nałogami i patologiami towarzyszącymi ich wchodzeniu w dorosłość. Gra się to dla szkół, albo wręcz do szkół z tym jeździ. Były już "My dzieci z dworca ZOO" (o narkomanii i prostytucji nieletnich) i "Dopalacze. Siedem stopni donikąd". Teraz mamy "Wszechmocnych w sieci" - o uzależnieniu od Internetu, ale przede wszystkim o hejcie w Internecie.

A dlaczego to fenomen? Bo choć cel jest deklarowany, mamy tu dużo mniej egzaltowanej łopatologii niż w przedstawieniach "artystycznych". Za to jest coś nieuchwytnego. Teatr polski z reguły zajmuje stanowisko względem rzeczywistości. Tu zaś dostajemy po prostu jej dotknięcie. Emilian Kamiński na premierze po raz kolejny przypomniał maksymę Helmuta Kajzara o "wąchaniu czasu". Pośród wizualizacji na ścianach i potoków internetowego kalekiego słownictwa czujemy zapach epoki aż nadto.

To ciekawe, że podjął się już drugi raz przestrzegania młodzieży w Teatrze Kamienica Wawrzyniec Kostrzewski, jeden z najsubtelniejszych polskich reżyserów, który z reguły zajmuje się tym co za oknem nie wprost, bez grubych aluzji i naginania tekstów do bieżączki. Najwyraźniej uznał, że teatr miewa czasem misję Kasandry. Nie tylko wyreżyserował, po raz drugi po "Dopalaczach", mocne, barwne, chwytające za serce, choć przecież interwencyjne, widowisko. On je napisał. Powstała kolejna krótka sztuka. A w pierwszych rzędach już na premierze, zamiast zwykle tam siedzących teatralnych celebrytów, szkolna młodzież.

To jest przypowieść, bez rozbudowanej fabuły (osnuta wokół jednej historii prezentowanej jako przykład), w której jedna z głównych postaci grana przez Olgę Sarzyńską, nie jest nikim rzeczywistym, a upostaciowieniem świata sieci (jak demoniczne figury z "Sali samobójców", filmu Komasy). A jednak ktoś z widzów nazwał do mnie ten teatr "klasycznym". Jest klasyczny, bo mądry, bo o czymś. Przemyślany, apelujący i do umysłów i emocji. Na początku oglądając przypowieść o zagubionych młodziakach, miałem wątpliwość, czy odwołując się do historii typowej, nie umacnia stereotypów. Choćby stereotypu wiecznej krzywdy dziewcząt, zawsze zagrożonych przez chłopców. Musiałem jednak potem cofnąć to przypuszczenie. Z powodu subtelnych komplikacji które stopniowo dodawał autor do zasadniczego kośćca pretekstowej akcji. W ostateczności to nie jest tekst przeciw komukolwiek.

Uderzające jak po raz kolejny ten twórca zwraca nam uwagę na niszczącą rolę nienawiści. W finale miałem wrażenie, że to nie jest tylko o Internecie. Choć oczywiście z przypominania i przestrzegania nie zrezygnowano. Niech teatr się przyda. Na co się przyda? Pomysły prawne nie są tu proste. Przykładowo jakiekolwiek ograniczenie dostępu do Internetu dla określonej grupy jest nie tylko trudne do akceptacji, ale w praktyce niewykonalne. Chodzi o rozmowę, przede wszystkim z ludźmi dorosłymi. O uświadomienie im powagi problemu.

Czy coś z tej rozmowy wyniknie? Z pewnością pozytywistyczny, niebezpośredni sposób walki z patologiami społecznych zachowań, jest szczególnie mozolny, rozpisany na lata, może się jawić jako nieefektywny. Ale bez tej rozmowy zginiemy.

Jan Komasa kręci o tym zjawisku film, a ja się zawsze boję jednostronności opisu. Bo hejt cudzy boli bardziej niż własny. Ale, powtórzę, tekst Kostrzewskiego nie jest zwrócony przeciw komukolwiek - ani żadnej grupie politycznej, ani wiekowej czy społecznej. Choć nie waha się mówić prawd nieprzyjemnych, także dla nastolatków, często chronionych swoistym kultem młodości, typowym dla naszej epoki. Właśnie takie odpowiedzi "z boku" są jakąś szansą.

Chwała Kamienicy za to, że stworzyła dla rozmowy przestrzeń. I komplementy dla Kostrzewskiego, że jako rasowy intelektualista nie wstydził się sięgnąć po nośny społecznie, gorący temat.

Nadał temu pulsującą barwami i dźwiękami formę. Jesteśmy od razu olśnieni wyobraźnią, plastyczną i muzyczną (wizualizacje i kostiumy - Maria Matylda Wojciechowska, muzyka - Piotr Łabonarski). Ba, chce nam się początkowo śmiać, bo świat sieciowych odzywek i zagrywek prezentowany jest w tonacji zjadliwej satyry. Kostrzewski jawi się tu jako sprawny słuchacz tego co na ulicy, w metrze, w lokalu. Szybko śmiech więźnie nam jednak w gardle.

Nie byłoby efektu tego przedstawienia bez demonicznej kobiety z sieci, którą Olga Sarzyńska przerysowała do maksimum - w dobrej sprawie. Dla młodych ludzi gra się wielkimi literami, taki zresztą, przerysowany do granic, jest ten ich świat. Świetnie poruszają się w nim młodzi aktorzy: Katarzyna Ucherska i Marcin Stępniak. Oni odgrywają bardzo naturalnie śmieszności i dramaty nastolatków.

Ten reżyser tak ma, że przyciąga ciekawe młode postaci. Widziałem Stępniaka w dyplomowym "Męczeństwie i śmierci Marata..." Petera Weissa, też pod batutą Kostrzewskiego. Trudno go nie pochwalić, aktorów mamy dobrych we wszystkich pokoleniach. Widzę zresztą jakąś odległy związek między tymi przedstawieniami, tam też było wiele o niszczącej nienawiści. Niszczącej Polaków, nas.

Uzupełnia tę małą panoramę bardzo sugestywnie, doświadczona Justyna Sieńczyłło, jako matka pokazująca się tylko na ekranie. W ostateczności opowiada nam się o samotności tych młodych ludzi stających wobec gigantycznych technologicznych pokus bez niczyjej pomocy. Wsłuchajmy się w to co mówi się tu niejako przy okazji, choćby o wstydzie blokującym wzajemne okazywanie uczuć. To problem uniwersalny, ale jakoś nabrzmiewający. Żadne łatwe odpowiedzi mi się nie nasuwają. Ale przypominać trzeba. Na początek pytać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji