Artykuły

Teatr jest kobietą

"Miłość od ostatniego wejrzenia" Verdany Rudan w reż. Iwony Kempy w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Zbyszek Dramat.

Teatr jest kobietą. Nobel też jest kobietą, przynajmniej od wczoraj. Olga Tokarczuk jest na to najlepszym dowodem. Ona daje nam nadzieję. Nie tylko kobietom, ale facetom też.

Na Scenie imienia Haliny Mikołajskiej (wybitnej aktorki i reżyserki oraz aktywistki opozycyjnej, internowanej przez komunistów w stanie wojennym) doświadczyłem spektaklu, który dotknął mnie niezwykle egzystencjalnie. Potwierdził me przekonanie, że człowieczeństwo w męskim wydaniu potrafi być niezwykle brutalne i okrutne. Do normalności, szczególnie w rozumieniu społecznym i kulturowym dużo nam nadal brakuje, bo treść spektaklu to nie sprawozdanie z rozwodowych sal sądowych czy też przesłuchań policyjnych/prokuratorskich. To nie patologiczny margines marginesów, to praktyka wciąż obecna, także w wielu polskich domach.

Teatr jest kobietą, a szczególnie Teatr Dramatyczny. Tu kobiety odgrywają czołowe role. W tym spektaklu też. Reżyseria i adaptacja: Iwona Kempa. Przekład: Marta Dobrowolska-Kierył. Scenografia i kostiumy: Joanna Zemanek. W obsadzie świetne aktorki: Karolina Charkiewicz,

Magdalena Czerwińska, Anna Gajewska, Małgorzata Niemirska i Agata Wątróbska. Prawie cała obsługa spektaklu była wczoraj też kobieca.

Słowa klucze, które przesądzają o tym, ze trzeba dziś i w kolejnych setach pójść na ten spektakl i skonfrontować się osobiście z: przemocą fizyczną (w tym gwałtem małżeńskim) i psychiczną, przemocą symboliczną, brutalnością, męską pierwotną siłą, okrucieństwem, relacją miłość - nienawiść (jak im do siebie blisko!), manipulacją, cielesnością, mechanicznym seksem, nieokiełznanym pożądaniem, zazdrością, molestowaniem, toksycznymi relacjami (także rodzic - dziecko). I co ciekawe wszystkie te stany na scenie oddały na wskroś przejmująco kobiety-aktorki, grając doskonale także męskie role.

Na tym spektaklu poczułem zażenowanie i wstyd wynikający z przynależności do męskiego rodu. Mogę napisać tylko jedno. Ja taki nie jestem i nie chcę być! Panowie! Czas, aby taką deklarację złożyć w całej naszej zbiorowości. Musimy reagować na to, co robią kobietom nasi krewni, znajomi i przyjaciele. Nie wolno nam się temu z boku przyglądać! Do tego dojść musi edukacja miłosna i równościowa od najmłodszych lat.

Na szczególne uznanie w tym spektaklu zasługuje Anna Gajewska - postać z mocnego plakatu sztuki, z kałasznikowem w rękach, sfotografowana świetnie przez Piotra Smolińskiego. Co by było, gdyby prowokacyjnie odpaliła tę broń - wolę nie myśleć. Wydaje mi się jednak, że by tego nie zrobiła, bo to aktorka, której najlepszą bronią jest mądrość, słowo i siła ducha. Dlatego kałasznikowa nie zabrała na scenę.

Obserwuję Annę Gajewską aktorsko od kilku lat. Ze swym doświadczeniem i pięknem jest mistrzynią perfekcjonizmu. Zawsze doskonale przygotowana i panująca nad każdym ruchem/gestem scenicznym. Jeszcze wielkie role przed nią.

I na koniec dodam jedno zdanie. Spektakl w specyficzny sposób wchodzi w dialog z "Pannami z Wilka" według Jarosława Iwaszkiewicza (w reżyserii Agnieszki Glińskiej), który prawie miesiąc temu oglądałem w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Na szczęście o relacjach damsko-męskich można mówić także innym językiem, w inny sposób, bo na szczęście więcej kobiety i mężczyzn łączy niż dzieli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji