Artykuły

Janusz Kondratiuk: Robiłem brudne filmy, bo taka była rzeczywistość

Znakomity reżyser, twórca pamiętnych komedii, młodszy brat reżysera Andrzeja, którego pamięci poświęcił swój ostatni, głośny film "Jak pies z kotem", zmarł 7 października w swoim domu w podwarszawskim Łosiu. Janusz Kondratiuk miał 76 lat.

Chorował na raka trzustki, o czym opowiadał w książce prof. Pawła Lampe i Magdaleny Żakowskiej "Rak trzustki, czyli jak wygrać z cichym zabójcą". On, niestety, nie wygrał.

Ale i z to pewnie obróciłby w żart, gdyż był osobą o fantastycznym poczuciu humoru. Mówił, że podczas śmierci klinicznej miał wizję, w której rozmawiał z Panem Bogiem. Ten powiedział mu, że świat stworzył z nudów, a człowiekowi, którego stworzył przy okazji, postawił tylko jeden cel - ma się śmiać i fikać koziołki.

Świetnie opowiadał dowcipy. Gdy miało się doła, wystarczyło do niego zadzwonić. Rzucał od ręki: "Żona mówi do męża: Jadę na plażę. Co mam zrobić, żeby wszyscy zwrócili na mnie uwagę? Mąż na to: A załóż sobie, k..., łyżwy".

Kondratiuk i Kondratiuk, czyli jak pies z kotem

Ostatnim filmem Janusza okazało się "Jak pies z kotem" (2018), traktujące o jego skomplikowanej relacji ze starszym o siedem lat bratem - Andrzejem, także reżyserem. Andrzej był ulubieńcem matki, Janusz ojca. znakomicie przyjęta przez krytykę i widzów.

Film koncentruje się na ostatnim roku życia chorego Andrzeja (Olgierd Łukaszewicz), którym Janusz (Robert Więckiewicz) się opiekował. W filmie występują też kobiety obu braci: żona Andrzeja - Iga Cembrzyńska (Aleksandra Konieczna) oraz związana z Januszem Beata (Bożena Stachura).

To w pewnym sensie cinéma-vérité: dialogi są wyłącznie autentyczne. Janusz za zgodą brata nagrywał ich rozmowy. Akcja dzieje się w domu Janusza w podwarszawskim Łosiu i w mieszkaniu Andrzeja na warszawskiej Ochocie.

Janusz Kondratiuk, filmowiec zlewozmywakowy

Jako reżysera określiły go "Dziewczyny do wzięcia" (1972), o trzech panienkach spod Warszawy przyjeżdżających w sobotę na podryw do stolicy. W głównych rolach amatorki - Ewa Pielach i Regina Regulska oraz pobrzydzona srebrnymi zębami ówczesna żona Janusza - aktorka Ewa Szykulska. Klimaty jak z kina czeskiego lat 60. - tragikomiczna zwyczajność.

Kondratiuk mówił: - Zawsze lubiłem Williama Hogartha, który w XVIII wieku rysował biedny Londyn. Jeśli żyjesz w jakimś czasie, powinieneś go rejestrować. (...) Robiłem brudne filmy, bo taka była rzeczywistość. Krytycy nazywali je "zlewozmywakowymi".

Podobny ton ma fabuła "Czy jest tu panna na wydaniu" (1976) o powracającym z wojska rolniku (Jan Wrona), który szuka po Polsce żony, w czym pomaga mu jego obrotny ojciec chrzestny (Roman Kłosowski).

Kondratiuk tłumaczył: - Byłem na wakacjach we wsi Łacha w gminie Serock. Poznałem Januszka, przyszłego bohatera filmu. Ja lubię podejść do ludzi, zagadać. Nie mogę powiedzieć, że spotkałem w życiu przeciętnego człowieka. Każdy ma jakąś szajbę, świadomie albo nieświadomie. Jeżeli pozwolisz mu ją pokazać, to masz materiał na film.

Wolał studiować życie

Kondratiuk chciał być grafikiem, ukończył w Łodzi liceum sztuk plastycznych. Na studia w szkole filmowej po latach patrzył sceptycznie: - Po co studiować sztukę, żeby robić sztukę? Żeby powtarzać dzieła innych? Wolę studiować życie - jest ciekawsze, zaskakuje.

Ale studiowanie życia nie było jedynym artystycznym obliczem Janusza Kondratiuka. W Teatrze Telewizji zrobił przecież "Gracza" (1984), wg Fiodora Dostojewskiego z Adrianną Biedrzyńską, która była wtedy objawieniem, w roli Poliny i "Carmillę" (1980), horror wg Josepha Sheridana Le Fanu z Izabellą Trojanowską w roli powabnej wampirzycy.

Jego "Głos" (1991) dzieje się w średniowieczu. Błędny rycerz wspierany przez giermka przygłupa pomaga chłopom odzyskać świnie, które porwali im zbójnicy. Z tego filmu najlepiej pamiętam wszechobecne błoto.

Przez prawie 50 lat Kondratiuk nakręcił sporo różnorodnych filmów. W nowelowym "Jak zdobyć pieniądze, kobietę i sławę" (1969) obsadził Jacka Woszczerowicza, w "Niedzieli Barabasza" (1971) żona podczas meczu opieprza męża, który gra na bramce, w "Psie" (1973) młode małżeństwo jest prześladowane przez innych lokatorów wieżowca z powodu posiadania psa. "Głów pełnych gwiazd" (1974) wg scenariusza Andrzeja Mularczyka cenzura nawet nie pozwoliła mu dokończyć.

"Mała sprawa" (1974) wg tekstu partyjnego literata Jerzego Grzymkowskiego o "niezapowiedzianej wizycie" władzy w zakładzie pracy sześć lat leżała na półce. Był jeszcze "Klakier" (1982), którego realizację zakłócił stan wojenny, "Jedenaste przykazanie" (1987) pisane wspólnie z Janem Himilsbachem, w którym pojawiała się Kasztanka marszałka Piłsudskiego, "Prywatne niebo" (1988) z Henrykiem Bistą w roli hodowcy szynszyli, który chciałby, żeby pozostało po nim dzieło sztuki, i "Złote runo" (1996) o kolejowych przemytnikach na trasie Warszawa - Berlin.

Od roku 1990 przez 20 lat Janusz uczył reżyserii w austriackim Linzu. Trochę wypadł wtedy z polskiego obiegu filmowego.

Wciąż jednak był bratem Andrzeja. Wiele osób miałoby pewnie problemy z rozpoznaniem, co który z nich nakręcił, bo wiele rzeczy robili razem, choćby "Wniebowziętych" (1974), z Himilsbachem i Zdzisławem Maklakiewiczem za wygraną w Totolotku latającymi po Polsce samolotami.

Osobny byt

Janusz był w polskim środowisku filmowym bytem osobnym, nikt go nie wspierał. Może z tego powodu nigdy nie nakręcił planowanego serialu "Moje eks", który tak zapowiadał: - Opowiadałby o mężczyźnie, który miał trzy żony. Z każdą się rozwiódł, ale pozostali w przyjaźni. One przychodzą do niego i wciąż czegoś od niego chcą: a to, żeby zamordował chłopaka córki, bo jest narkomanem i pewnie wciąga córkę w nałóg, a to, żeby śledził kochanka jednej z nich, chociaż ona ma też innego męża, ale przecież do męża z tym nie pójdzie. Jak on poznaje jakąś kobietę, to one się spinają, żeby tę nową zniszczyć.

Bardzo wiele o Januszu mówi dowcip zamieszczony na końcu rozmowy z nim, znajdującej się w książce Piotra Czerkawskiego "Drżące kadry": "Rodzina zbiera się przy łóżku - leży na nim umęczony starzec, senior rodu i powiada: >>Zdradzę wam prawdę. Byłem playboyem, całe życie wyrzucałem pieniądze przez okno, miałem samochody, kochanki i byłem szczęśliwy, ale ktoś mnie ostrzegł: 'Człowieku, jak tak dalej będziesz się zachowywał, to na starość nikt ci nawet szklanki wody nie poda'. Wtedy coś we mnie pękło, przestraszyłem się, poznałem ciebie, droga żono, potem pojawiłyście się wy, kochane dzieci, i wy, moje wnuczęta, robiłem wszystko, żeby się o was zatroszczyć, harowałem ciężko, a teraz umieram. I wiecie, kurwa, co? Nie chce mi się pić<<".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji