Artykuły

Czekamy, czekamy

"Fru-fru" wg Nguyen Tran Thien Loca w reż. Karoliny Maciejaszek z Olsztyńskiego Teatru Lalek na Festiwalu małych Prapremier w Wałbrzychu. Pisze Kamil Bujny w Teatrze dla Wszystkich.

Ależ to piękny spektakl! Olsztyński Teatr Lalek na tegorocznym Festiwalu małych Prapremier oczarował widzów pokazem "Fru-Fru", który podejmując się niełatwego tematu, jakim jest dorastanie i towarzyszące mu rozczarowanie, pozostaje dla młodszego widza całkowicie przystępny i jak najbardziej atrakcyjny.

W jednej z piosenek Brygady Kryzys mowa o ciągłym czekaniu. Bez wątpienia z tym tekstem mogłaby utożsamić się larwa Fru-Fru, którą teatr w opisie recenzowanego pokazu wymownie określa jako "dziwne ni to, ni owo". Choć ta charakterystyka brzmi cokolwiek osobliwie, w dodatku mało konkretnie, to wydaje się, że najlepiej oddaje tytułową postać z przedstawienia w reżyserii Karoliny Maciejaszek. Fru-Fru czeka na zmianę. Dokładnie - na transformację. Będąc larwą, liczy na to, że lada moment zamieni się w pięknego motyla. Im bardziej rozciąga się w czasie proces przemiany, im dłużej nic się nie dzieje, tym większa jest jej desperacja i zniecierpliwienie: larwa co chwilę podnosi larum, że to już, że rozpoczęła się właśnie inicjacja, próbując w ten sposób zainteresować żyjące z nią w ogrodzie zwierzęta. Choć owad pokłada głębokie nadzieje w przyszłości, licząc, że doczeka dnia, gdy będzie wreszcie pięknym, barwnym motylem, którego wszyscy będą podziwiać, ostatecznie staje się... muchą.

Olsztyńska produkcja to teatralna adaptacja picture booka "Metamorfoza Fru-Fru" Nguyen Tran Thien Loca. Jak zauważają twórcy, przedstawienie posługuje się niemal autonomicznym tekstem - w przywołanej książce występuje więcej obrazków niż słów, w związku z czym podczas prac nad pokazem należało prawie od podstaw przygotować wypowiadane przez aktorów kwestie. Mam wrażenie, że zaistniała sytuacja znajduje wyraźne odbicie na scenie: w pokazie zdaje się dominować warstwa wizualna, to ona przykuwa uwagę odbiorcy i sprawia, że przedstawienie intryguje. Owszem, relacje między postaciami oraz sama metamorfoza tytułowego Fru-Fru nie pozostają bez znaczenia, jednak recepcja widza koncentruje się przede wszystkim na scenografii (autorstwa Mariki Wojciechowskiej). Nie bez powodu. Została ona bowiem świetnie przygotowana, z wyraźną konsekwencją i zamysłem. Choć w przedstawieniu nie dzieje się za wiele, a jego tempo wyznacza niekończące się czekanie na przemianę Fru-Fru, to zarówno młodszy, jak i starszy widz nie odczują znudzenia - właśnie za sprawą walorów estetycznych. Wojciechowska decyduje się na bardzo żywe kolory kostiumów i rekwizytów, tworząc na scenie klimat letniego ogrodu: pojawiają się kwiaty o mocno nasyconych barwach, dominuje kolor zielony, a lustrzana podłoga pogłębia wrażenie niezwykłości i intensywności kreowanego świata. Na uwagę zasługuje również nowoczesne, elektroniczne umuzycznienie, ciekawie korespondujące nie tylko ze scenografią, ale także z ruchem scenicznym aktorów. Choć "Fru-Fru" daje wrażenie jednolitości (za sprawą zazębiającej się kompozycji obrazu, dźwięku i ruchu), to poszczególne postaci nie tracą na indywidualności - widać to na przykład po sposobie poruszania się.

Przedstawienie stanowi udaną próbę podjęcia tematu dorastania. Co więcej, w tym wypadku mówimy o czymś bardziej uniwersalnym, bo olsztyńska realizacja opowiada nie tyle o stawaniu się dorosłym, ile nie-sobą; kimś po przemianie i po nagromadzeniu wielu różnych doświadczeń. Choć Fru-Fru nie wie, kim będzie po transformacji (prawdę mówiąc, nie wie nawet, czy do takiego przeobrażenia w ogóle dojdzie), to pokłada w niej głębokie nadzieje. Wierząc we własne wyobrażenie przyszłości, ucieleśniające pragnienia i marzenia, larwa żyje złudzeniami i marzeniami. To właśnie one decydują o kształcie jej tożsamości i sposobie postrzegania własnej wartości, a ostatecznie, już po przemianie, o zawiedzeniu i rozczarowaniu. Spektakl w reżyserii Maciejaszek w odważny i dojrzały sposób pokazuje nie tylko rozgoryczenie, które towarzyszy ludzkiemu życiu, ale także niedostępność czy też nierealność wielu pragnień: choć Fru-Fru marzy, by w pięknym i barwnym świecie, w którym żyje, zostać równie cudnym motylem, finalnie staje się muchą. Czy to dobrze? Czy źle? Wydawałoby się, że fatalnie, ale istotnym elementem wymowy tego dzieła jest również proces godzenia się z tym, kim się jest (lub też z tym, kim się nie jest).

Spektakl Olsztyńskiego Teatru Lalek to interesująco zrealizowana opowieść, piękna i mądra, o przepracowywaniu rozczarowań i traum, a także o godzeniu się z tym, co nieuchronne. Warto ją obejrzeć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji