Artykuły

Hit z Broadwayu na początek

"Pippin, czyli historia prawdziwa o poszukiwaniu szczęścia" Stephena Schwartza w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Teatr Muzyczny wita nowy sezon spektaklem "Pippin. Historia prawdziwa o poszukiwaniu szczęścia". To opowieść o dojrzewaniu. Warta zobaczenia.

Pamiętacie "Sens życia według Monty Pythona"? Z kelnerem, który przynosi wymiotującemu klientowi wiadro? I innymi skeczami: o cudzie rozmnażania, konwenansach, absurdach edukacji, która potrafi zabić w młodym człowieku ciekawość wszystkiego?

Mrugnięcia okiem w stylu pythonowskim - ręce latające luzem nad polem bitwy, gadającą ściętą głowę czy modlącą się gigantyczną gęś - znajdziecie w najnowszym spektaklu Teatru Muzycznego. A także: opowieść w opowieści, r&b, musical, burleskę, elementy komedii dell'arte, nazwiska historycznych postaci, średniowiecznych kuglarzy i wątek miłosny. Jest Freud, jest Szekspir. Jest nawet niechciany dotyk w kościele, który, jak przytomnie zauważa główny bohater, "z pewnością nie jest dotykiem anioła".

Jak żyć? Wciąż nie wiadomo

Tytułowy Pippin (w spektaklu, który widziałam, grany przez zjawiskowego Macieja Pawlaka; Pippinem w drugiej obsadzie jest Wojciech Daniel) kończy naukę i wraca do domu. Szukając swojego miejsca w życiu, rusza tropem swojego ojca - Karola Wielkiego, króla Franków (w "mojej" wersji w tej roli wystąpił Radosław Elis).

Wybucha wyczekiwana przez wszystkich wojna, ale okazuje się, że dla Pippina to wciąż nie to. Nie pali się do triumfowania, do gwałtów, które przychodzą "w pakiecie" z wygraną. Codzienne zmysłowe uciechy też nie dają odpowiedzi na pytanie, co chce w życiu robić. Kapiszonem okazuje się nawet rewolucja, która zaczyna pożerać Pippina, jak ma w zwyczaju pożerać każde ze swoich dzieci.

Jak żyć? Na to pytanie reżyser Jerzy Jan Połoński nie daje jasnej odpowiedzi. To, co wydaje się finałem, w rzeczywistości nim nie jest.

Mistrz ceremonii (ja miałam okazję obejrzeć w tej roli świetną Dagmarę Rybak) jak królika z kapelusza, wyciąga widzom przed oczy kolejne sceny.

To polska premiera

"Pippin" staje się w pewnym momencie niczym zapętlona projekcja bez końca, film puszczany ciągle na nowo.

Twórcy rozbierają aktorów z kostiumów. To oczywiste, że nie chodzi im o to, by pokazać bohaterów w samych majtkach. To gest, który ma obrać teatr ze sztuczności. I to się udaje. Wychodzenie z konwencji zdarza się zresztą nie tylko w tej scenie.

Twórcą muzyki i tekstu do "Pippina" jest Stephen Schwartz, zdobywca nagrody Grammy i Oscara. Premierową produkcję na Broadwayu wyreżyserował w 1972 r. Bob Fosse, twórca słynnego "Kabaretu". Teatr Muzyczny w Poznaniu pokazuje nową wersję spektaklu, z 2013 r. Dzieło nie było dotąd wystawiane w Polsce.

Poznański "Pippin" to rzecz może ciut za długa. Przy wątkach sercowych - jak dla mnie - może zbyt polukrowana.

Ta mądra opowieść o dojrzewaniu jest inna niż dotychczasowe hity Teatru Muzycznego - m.in. świetny "Jekyll & Hyde". Ale na pewno równie godna polecenia.

Kolejne spektakle - od 26 do 29 września.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji