Artykuły

Zajęty i rozchwytywany

- Prawdopodobnie ktoś z moich znajomych dał cynk paparazzim, gdzie się akurat bawię. Chciałbym go dorwać i troszkę sobie z nim porozmawiać. Cóż, zawiść to cena, którą płacę za sukces - mówi aktor na topie BORYS SZYC.

Jest na topie. Przebiera w rolach, nagrywa płytę... Dostaje setki listów od zakochanych fanek. Mimo to woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Zdaje sobie sprawę z własnych wad i błędów.

Bałam się, że nie przyjdzie na umówione spotkanie. "Szyc jest spóźnialski i nieprzewidywalny" - straszyli mnie jego znajomi ze światka filmowego. Tymczasem pojawi! się kwadrans przed czasem! W kawiarni nie było ani jednej dziewczyny, która nie zwróciłaby na niego uwagi. Ujmujący, chłopięcy 28-latek nie ma w sobie nic z gwiazdy. Śmieje się głośno, z serca. Rozmawiamy w przededniu jego wypadu nad morze. Wyjeżdża z córką, dwuletnią Sonią. Związek z jej mamą, Anią właśnie wygasa. Ale o tym nie chce mówić.

Elżbieta Turlej: "Borys Szyc rzucił rodzinę, żeby imprezować" - pisał jeden z dzienników. "Szyc szlaja się od knajpy do knajpy i coraz więcej pije". To prawda?

Borys Szyc: Nie pozwolę w tak brutalny sposób wchodzić w życie moje i moich bliskich! O mnie, Borysie Szycu mogą pisać, co chcą. Będę żył tak, jak chcę, a nie pod czyjeś dyktando. Ale nie pozwolę, żeby takie rewelacje biły w moją mamę, Anię i Sonię. Na szczęście córka jest jeszcze za mała, żeby zrozumieć, jakie głupstwa wypisują o jej ojcu. Najbardziej przeżywa to moja mama. Szkoda gadać!

Ale przyznaj, zabawić się lubisz?

- Ludzie na całym świecie pracują i chodzą po restauracjach. Czemu ja nie miałbym chodzić? Baluję, ale w granicach normy. Gdybym się tylko "szlajał po knajpach" -jak sugerują niektórzy - nie mógłbym pracować tyle, ile pracuję. Ale, wiesz co mnie najbardziej wkurzyło? To, że prawdopodobnie ktoś z moich znajomych dał cynk paparazzim, gdzie się akurat bawię. Chciałbym go dorwać i troszkę sobie z nim porozmawiać. Mam dość idealistyczne podejście do przyjaźni, koleżeństwa i takie zdrady mnie strasznie irytują. Cóż, zawiść to cena, którą płacę za sukces.

Faktycznie. Jeszcze trzy lata temu mało kto o tobie słyszał. Dziś nie możesz się opędzić od propozycji?

- Wkurza mnie, że doba jest za krótka! Z wielu ofert pracy muszę rezygnować albo robić karkołomne wybryki, żeby połączyć kilka projektów. Ostatnie miesiące były naprawdę wariackie. Po wieczornym występie w Teatrze Współczesnym wsiadałem w auto i gnałem do zamku Czocha za Jelenią Górą. Dojeżdżałem na piątą rano. Chwila snu i zaczynaliśmy zdjęcia do "Twierdzy szyfrów". Kilka dni później pędziłem na plan "Oficerów", kontynuacji "Oficera". Pracę w serialu musiałem pogodzić ze zdjęciami do "Joba", komedii mojego przyjaciela Konrada Niewolskiego. W ciągu kilku miesięcy wygenerowałem parę różnych charakterów: od paskudnego esesmana w "Twierdzy szyfrów", przez prawego policjanta w "Oficerach", po przygłupiego kolesia w "Jobie". Ach, jeszcze zapomniałem o nowej roli w teatrze. W sztuce pt. "Udając ofiarę" gram absolwenta filozofii, który dorabia sobie, udając zwłoki.

Taki nadmiar ról to prosta droga do schizofrenii, rozdwojenia jaźni!

- W moim przypadku to chyba pracoholizm połączony z ADHD (śmiech). Ciągle mi mało. Wciąż mam nowe plany. Właśnie wracam z Pomatonu, gdzie omawiałem szczegóły dotyczące nagrania mojej płyty. Zaśpiewam w duecie z młodą piosenkarką Patrycją Sokół. Mamy już tekściarzy i muzyków. Specjalista od hitów, który pisze dla Kayah i Kasi Cerekwickiej stworzy dla nas piosenkę. To będzie coś współczesnego, może hip hop, może funky. Wierzę, że trafimy na szczyt list przebojów.

Kobiety oszaleją. Po roli Kruszona w "Oficerze" już masz wierne rzesze fanek. "Szyc jest boski! Jego piękne oczy śnią mi się po nocach" - piszą na forach internetowych. Łechce to twoją męską dumę? A może irytuje?

- Ech, te dziewczęta. Nie powiem, żeby mnie to uwielbienie martwiło (szczery śmiech). Bardzo wam moje fanki dziękuję. Kocham was. Na razie nie muszę wynajmować ochroniarza, ale coraz częściej zdarza się, że kobiety zatrzymują mnie na ulicy i proszą o numer telefonu. Przyznaję, że mam z tym trochę zabawy. Na adres Teatru Współczesnego w Warszawie przychodzą listy od nastolatek i pań w wieku emerytalnym. Jedne chwalą mnie za rolę w filmie lub serialu, inne proszą o pomoc finansową. Bywają też propozycje odważne, na przykład... seksu w trójkącie. O innych nie wspomnę.

Zdarza ci się stawać w obronie kobiety? Słyszałam, że na festiwalu filmowym w Gdyni tak skutecznie broniłeś honoru pewnej pani, że jednego z gości trzeba było wynosić z baru...

- Rycerski jestem (śmiech). Ostatnio stanąłem w obronie Ani, mamy mojej córki. Wsiadała do taksówki na Nowym Świecie. Jakiś mężczyzna wpakował się za nią do samochodu. Delikatnie mówiąc, wyszarpnąłem go ze środka i skarciłem. Taksówkarze wyskoczyli z aut i krzyczeli: - O kurczę, jest jak w "Oficerze"! Przyznaję, że gorączka ze mnie człowiek. Zawsze takie postaci mi się podobały: pełnokrwiste, żyjące mocno. Grunt to mieć frajdę z życia. Nawet kosztem błędów, jakie się popełnia.

Jakie błędy popełnił ostatnio Szyc, człowiek sukcesu? Może źle wybrałeś markę kupowanego przez siebie auta?

- Nawet gdybym popełnił jakiś błąd, to ci o nim nie opowiem! A co do auta, to nie musiałem go kupować. Jestem twarzą Renault Clio 3 i dostałem za darmo samochód do jeżdżenia. Niedługo wybieram się na crash testy do Paryża.

Kariera, darmowe auto, popularność. Nie uderzyła ci jeszcze woda sodowa?

- Przyznaję, że ciężko w takiej sytuacji nie zwariować (śmiech). Na szczęście mam wokół ludzi, którzy kopią mnie w kostkę i pilnują, żebym nie zamienił się w zarozumiałego buca. Mama mnie nieustannie ustawia, suszy mi głowę, żebym był grzecznym chłopcem (śmiech). Mam przyjaciela od lat, Marcina Nowaka, który stawia mnie do pionu, kiedy zaczyna mi odbijać. Otarłem się o tzw. wielki świat i wiem, jak żałośnie wyglądają gwiazdujący aktorzy.

Grałem epizod w "Pianiście" Romana Polańskiego i widziałem, co sława zrobiła z Adrienem Brody. Ten człowiek nie ma dystansu do siebie! Nienawidził, kiedy żartowaliśmy, że jego nazwisko pochodzi od brody i wskazuje na polskie korzenie. Kupił chomika, którego ponoć bardzo kochał. Kiedy wyjeżdżał z Polski, zostawił go zamkniętego w hotelowym pokoju!

Podczas kręcenia zdjęć do "Bożych skrawków" poznałem przeciwieństwo Brody'ego, znakomitego Willema Defoe. To świetny, normalny facet, skupiony na pracy, ale z ogromnym poczuciem humoru. Pamiętam, że kiedyś nie zdążyłem na pociąg do Wrocławia i spóźniłem się dwie godziny na plan. Wszyscy byli wściekli, tylko nie on. Zaprosił mnie później do swojej przyczepy na whisky, którą właśnie przywiózł z Cannes. Potem wynajęliśmy łódkę, pływaliśmy, piliśmy śliwowicę, rozmawialiśmy...

Kobieta powinna zajmować się domem. Facet ma na nią pracować." - to twoje słowa. Jak z takimi poglądami udało ci się pracować z Kazimierą Szczuką ikoną polskiego feminizmu?

- Razem zrobiliśmy kilka odcinków konkursu Radia Zet pt. "Komisarka Szczuka i jej wierny Szyc". Wypiliśmy razem parę kaw i Kazia wyznała mi, że jest wydmuszką medialną (śmiech), kimś wykreowanym przez speców od wizerunku. Na potrzeby różnych telewizyjnych show musi udawać ostrą i opryskliwą babę. W rzeczywistości zaś jest bardzo miłą i normalną osobą. Wchodzi w różne role, ale z pewnością nie udaje swoich feministycznych przekonań. Nie dyskutowaliśmy o moich poglądach na temat roli kobiety, bo wiem, że ich nie zmienię. Lubię tradycyjny podział ról. Przy moim charakterze pracy potrzebuję kobiety, która zajmie się domem, ugotuje obiad, poprasuje... Uwielbiam opiekować się kobietą, ale oczekuję, że kiedy jestem zmordowany po całym dniu, ona zaopiekuje się mną. Nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto żyje tak jak ja.

Związek z aktorką nie wchodzi w grę?

- Przez cztery lata byłem z koleżanką po fachu i wiem jak trudno pogodzić miłość z naturalną w tym zawodzie rywalizacją. Ostatnio rozmawiałem o tym z moim kolegą, świetnym aktorem, Janem Fryczem. Zaśmiewaliśmy się wyobrażając sobie domowe rozmowy dwojga aktorów. O czym taka para mogłaby gadać po pracy? O ostatniej roli, co zrobić, żeby kolejna była bardziej udana? Ech, te miłości... Dzisiaj sam nie wiem, jak z moim ostatnim związkiem będzie... Nie chcę o tym rozmawiać.

Masz dwuletnią córeczkę Sonię. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nigdy nie będziesz statecznym ojcem w kapciach. Jak ją wychowujesz?

- Sonia jest świetna, genialna! Ma poczucie rytmu i jest niesamowicie muzykalna. Chciałbym się do niej non stop przytulać, ale ona ma swój charakterek. Nie podejdzie do mnie, kiedy nie ma na to ochoty. Moja mama mówi na nią córka drwala, bo Sonia jest duża na swój wiek. Na razie jej największą radością jest jedzenie. Wychowuję ją przez zabawę. Nieustannie się bawimy. Z przyjemnością słucham, jak nawija w swoim dziecinnym języku. Udaje jej się powiedzieć "mama, tata, baba". Raz wyrwało jej się "nasa". Pomyślałem: może moja córka poleci kiedyś w kosmos (śmiech).

Aż dziw, że nie wystąpiłeś jeszcze z Sonią na okładkach jakiegoś kolorowego pisma o gwiazdach!

- Niedoczekanie! Wydaje mi się, że atak niektórych gazet to odwet za to, iż nie dałem się sfotografować z córką. Dzwonili do mnie w sprawie zdjęć trzy razy. Mówili: - Niech pan tylko wyjdzie z dzieckiem na spacer, a my wtedy zza krzaczka zrobimy wam ładne fotki (śmiech). Mnie mogą śledzić, ale od Soni niech się trzymają z daleka! Muszę ją chronić. Ta ostrożność to również cena, którą płacę za sukces. Przez ostatnie trzy lata bardzo się zmieniłem. Zacząłem się kontrolować, uważać, żeby ktoś mnie na czymś głupim nie przyłapał. Kiedyś pewnie poszedłbym do parku wypić piwo z kumplami. Dzisiaj nie, bo a nuż ktoś wpadnie i zrobi mi zdjęcie? Ale, co tam. Niedługo kupuję dom i będę zapraszał kumpli do siebie, na piwo do ogródka w dzielnicy willowej (śmiech)!

Porównałeś kiedyś życie do bieżni, na której skoczek rozpędza się do skoku w dal. Jeszcze nabierasz prędkości, czy już skoczyłeś i lecisz?

Wciąż biegnę! Nie chcę, żeby moment, w którym teraz jestem, był szczytem wszystkich moich pragnień i nadziei. Lot wiąże się z upadkiem, a ja nie chcę myśleć, że zaraz sięgnę ziemi. To oznaczałoby koniec, a ja mam dopiero 28 lat i mój wielki skok będzie dopiero koło czterdziestki. Wierzę, że wtedy osiągnę niezłą pozycję w zawodzie, zagram rolę życia, poukładam swoje sprawy rodzinne...

Jesteś zadowolony ze swojego życia? A może chciałbyś coś zmienić?

- Popełniłem parę błędów. Mimo to bilans wychodzi na plus. Stoję na rozstaju, ale wiem, w którą stronę iść. Jak zawsze w moich wyborach kieruję się intuicją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji