"Boga" zobaczycie jesienią
Przedstawienie nazywa się "Bóg Niżyński". Tak wielki tancerz podpisał swoje pamiętniki. Potem zniknął na zawsze za drzwiami zakładów psychiatrycznych
Niżyński był postacią niejednoznaczną, wewnętrznie sprzeczną. Geniusz tańca posądzany o opóźnienie umysłowe. Efeb rozbudzający żądze na widowni, przyjmujący hołdy właściwe bogom - prywatnie człowiek niepozorny, uważany za brzydkiego, skromny. Rozdarty pomiędzy lojalnością wobec wieloletniego kochanka i impresaria Siergieja Diagilewa a miłością żony Romoli.
Urodził się w 1990 roku. Mając 30 lat był uważany za jednego z najwybitniejszych tancerzy wszech czasów. Ostatni raz wystąpił w 1919 roku. Lekarze byli zgodni: schizofrenia bez szans na wyleczenie. Ostatnie 30 lat życia Niżyński spędził w szpitalach psychiatrycznych.
"Bóg Niżyński" Piotra Tomaszuka (scenariusz i reżyseria) rozpoczyna się około 1929 roku, tuż o śmierci Diagilewa. Przebywający w zakładzie zamkniętym Waca (Wacław Niżyński) organizuje tajemniczy rytuał - coś na pograniczu mickiewiczowskich dziadów, mszy, seansu spirytystycznego. Posługując się współtowarzyszami szpitalnej niedoli, Niżyński tworzy taneczną mszę, rozpamiętuje swoje życie - historię geniuszu i obłędu. Postacią centralną jest Diagilew - mentor, kochanek i kat w jednej osobie. Człowiek, który stworzył i jednocześnie zniszczył Niżyńskiego - dał mu sławę, ale odebrał duszę.
Na scenie: Rafał Gąsowski jako Niżyński i czteroosobowy chór (śpiewa pięknie, jak w cerkwi). Przedstawienie właściwie gotowe. Jednak "Boga..." zobaczymy dopiero jesienią. Oficjalna premiera została odłożona m.in. ze względu na poważną kontuzję kolana Rafała Gąsowskiego - aktor musi przejść operację. Zapowiedziana jest na koniec września.